15 kwi 2019

Od Lawrence`a, Do Pelagonijia

Dni mijały raz krótsze, raz dłuższe, a z czasem nawet Wróbel zaprzestał swojej krucjaty wobec mężczyzny, chociaż nadal patrzył na niego spode łba, najlepiej z bezpiecznej odległości. Lawrence mógł nie być najmłodszy, ale jeszcze daleko było mu do ludzi starych, rękę nadal miał silną i cios mocny, tak samo jak jeszcze kilka lat temu, o czym nieraz nastolatek przekonał się na własnej skórze. Już bardziej Słowik otwarcie wyrażała swoje niezadowolenie z ostatnio przeprowadzonej akcji. Że to niewłaściwi ludzie, że w co tym razem Larry się pakuje, a tak w ogóle to biznes powinien zostać w granicach kraju, a nie ściągać tu jakieś dziwki, skoro odpowiednie dzielnice Avenley posiadały w nadmiarze własnych. 
Zaprzyjaźniona grupa kolegi z Camillton była bardzo zainteresowana ewentualnym handlem żywym towarem. Technologia nie imała się biednego Erendas, a nadmiar ubogiej ludności, kiepskie warunki życie sprzyjały nielegalnym transakcjom. Wystarczyło rozpuścić wici, że fałszywa firma poszukuje sprzątaczek i kelner za granicą, przy pomocy w załatwieniu mieszkania i obywatelstwa. Tamci znajdywali dziewczyny, a Larry jedynie za odpowiednią opłatą pomógł znaleźć im osobę, która będzie w stanie wykorzystać je w Clerin. 
Sam nawet nie wiedział, jak znalazł się z dziewczyną w środku miłej herbaciarni, o której Słowik opowiadała mu jeszcze kilka dni temu. Wtedy z zapałem, świecącymi oczami, grzesznie otwartymi ustami, z tą niespożytkowaną energią, którą zazwyczaj wyrzucała z siebie poprzez grę na fortepianie. Jednak w czasach kłótni cisza nabierała nowego znaczenia, instrument stał nietykany, zaniedbany, a zdenerwowana dziewczyna skupiała się na głośnym, stanowczym i wręcz histerycznym wymienianiu wszystkich złych powodów, pomysłów i rzeczy, za które można winić kogokolwiek. 
Larry naprawdę nie przejmował się wyzwiskami, przynajmniej nie prywatnie, a okolicznościom herbacianym sprzyjał brak dużej liczby klientów. Jedynie właścicielka przybytku z podwładnym wpatrywali się w kłócącą się, siedzącą w kącie pomieszczenia parę, zanim Linda wychyliła się w ich kierunku, mamrocząc coś, czy można zamówić, bo zaraz oszaleje z nerwów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz