11 kwi 2019

Od Noelii cd. Nivana


Nie wiedziałam, że próba przypałętania kogoś do domu będzie taka łatwa. Nadal mam przed oczami uciekającego elektryka, który zastał mnie uśmiechniętą z całą twarzą w cholernej, czerwonej farbie. Nie rozumiem ludzi. Tym razem tylko czyściłam sobie nożyki, więc nie było się czego bać.
- Proponuję sprawdzenie, czy wszystkie pliki są na miejscu. - powiedział szybko informatyk. Najwyraźniej jestem człowiekiem mniejszej inteligencji, bo nie widziałam, aby namęczył się przy naprawianiu tego ustrojstwa. Odłożyłam ostrza i wytarłam ręce w ścierkę. Położyłam ją na blacie, jednak zaraz materiał upadł na ziemię. Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, tak samo jak informatyk. Złapałam się za głowę, która w najmniej spodziewanym momencie zaczęła mocno boleć. Aj... Te dni mnie dobijają. Chciałabym rzucić to wszystko i już nigdy nie wstawać z łóżka. Noelka... Po co ci było studiowanie prawa, skoro i tak skończyłaś użerając się z czterokopytnymi koninami. Chociaż współczułabym osobie, która wpadłaby na takiego prokuratora. Z resztą takiego, który też po cichu bardzo łamie prawo. Na rozprawach działyby się dziwne rzeczy... Pewnie po kilku miesiącach pracy i tak żarłabym gruz na ulicy. Facet szperał coś jeszcze w komputerze, a może siedział i przeglądał telefon? Nie wiem. W każdym bądź razie wzruszyłam ramionami i wróciłam do czyszczenia już ostatniego noża. Był to ten od Meinsteina. Miałam go wrzucić do rzeki, ale dość ładnie ciął. Przez ten cholerny, wygrawerowany napis - Dla pięknej Noelii - dostałam napadu obrzydzenia i ataku głupich wspomnień. Krew lecąca ciurkiem z nadgarstków i jego durne opowieści, że jutro będzie. Mówił to, gdy był na drugim końcu świata i oglądał się za czarnowłosymi dziewuchami. A przecież Moje oczy są jak piękne rzeczki i włosy powiewające jak wicher. Dreszcz przeszedł mi po plecach, kiedy przypomniałam sobie jak to wspaniałomyślny Gustaw wysyłał do mnie listy przez swoich podwładnych i kazał dodać jakieś cytaty, które skradną moje, jeszcze wtedy, delikatne serduszko. I teraz, kiedy to już złość wzniosła się na wyżyny mojej psychiki, nóż wbił się mocno w blat, po drodze rozrywając moją skórę z dłoni. Spojrzałam się na niemałą ranę. Nos swędział mnie za złości. Okaleczoną ręką wytarłam jego koniec. No dobra, brak czucia bólu mi nie pomaga. Nie dość, że dzieją się takie rzeczy jak ta, to dodatkowo, jak dostanę jakiegoś krwotoku wewnętrznego to umrę nawet nie wiedząc czemu. Z tak oto zakrwawioną twarzą podeszłam do informatyka. Najwyraźniej nieco się wystraszył.
- Wszystko działa. - i udał się w kierunku wyjścia. Był przed drzwiami, kiedy to nagle jego prawa noga powędrowała na leżącą na podłodze szmatkę. Mężczyzna padł jak długi na podłogę. Przeraziłam się dość mocno. Złapałam go za barki i położyłam na kanapie. I to wszystko. Nie chciałam go jeszcze bardziej uszkodzić, więc złapałam za gazetę i czekałam, aż biedak się obudzi. I dopiero teraz, kiedy na papier spadła kropla krwi zauważyłam, jak wyglądam.
Nivan?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz