22 kwi 2019

Od Thomasa cd. Victorii

Według mnie, przerwy były za długie. Nim zaśpiewasz następną piosenkę, gardło zdąży ci wystygnąć, adrenalina spłynie i czujesz się, jakbyś ciągle zaczynał od nowa. Graliśmy na zmianę po kilka piosenek. Czułem się jak na większości koncertów, może trochę gorzej, przez te przerwy, ale nie narzekałem. Gorzej było z naszym perkusistą, który był zdenerwowany tym, że kiedy już chwyci mocny rytm, musi przestać, a jego ręce same drżą i stukają o wszystko, co mają po sobą. Na ogarnięcie się kupiliśmy zwykłe drinki, pierwsze dostaliśmy na koszt firmy. Kiedy popijałem zimny napój, siedziałem rozwalony na kanapie i słuchałem innych kapeli. Oczywiście mój muzyczny słuch wyłapywał małe potknięcia, które nie były ważne dla tłumu piszczących fanek i fanów. To zła nuta, to za szybki rytm, były to takie drobnostki, że aż ledwo zauważalne. Czasem byłem dumny ze swej umiejętności, jednak podczas śpiewania denerwowało mnie to, a podczas ćwiczeń, kolegów. Prawie zawsze mówiłem im błędy, jakie popełniają i chociaż dla widzów błędy te nie zmienią w żaden sposób muzyki, dla mnie był znaczące, bo nawet podczas śpiewania je słyszałem i na ułamek sekundy traciłem koncentracje. Teraz na szczęście wychodziło mi lepiej, poświęcałem cała uwagę na gitarze i słowach i nawet kumple byli mniej poddenerwowani. Jednak to nie zmieniało faktu, że słyszałem drżenie głosu innego muzyka, a tym bardziej tej blondynki, której pomagałem podłączyć oświetlenie. Gdy skończyli występ, opuściłem kolegów i poszedłem sprawdzić, jak się miewa piosenkarka. Właśnie wycierała czarną farbę spod oczu. Przyznam, miała ciekawy strój, ale nie w moim stylu (no może prócz soczewek, one były cudne).
- I jak po występie? - zagadnąłem, siadając na najbliższym krześle.
- Całkiem nieźle – odpowiedziała spokojnym głosem, wyrzucając czarną chusteczkę do kosza.
- Nie sądziłem, że naprawdę można się wzruszyć podczas śpiewania – nie chciałem być uszczypliwy, jednak z drugiej strony nie mogłem jej tego wypomnieć. Mówiłem spokojnym i miłym głosem, by nie pomyślała, że ją atakuje.
- Też się tego nie spodziewałam – rzuciła mi przelotne spojrzenie. Po chwili podszedł do nas jeden z jej kolegów, chyba nawet ten sam, który „przywitał mnie” podczas podłączania światła.

<Victoria? Miałam trochę mało weny>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz