15 kwi 2019

Od Lawrence`a, Do Antoni

Lawrence mógł wiele zdzierżyć. Pracę z idiotami, w końcu to w głównej mierze należało do jego obowiązków, przesiewał największych debili, zostawiając osoby wystarczając inteligentne, żeby być lojalne. Jednocześnie pozbywając się tych zbyt mądrych i zbyt pyskatych, co by przy wpadaniu na ciekawskie pomysły nie podburzało reszty. Wyrobił sobie nazwisko niebudzące strachu, ale poszanowania, nie z każdym wchodził w interesy, ale odpowiednie kontakty roztaczały nad nim pole ochronne. 
Na bogów, nie przeklął nawet w czasie wizyty upierdliwej sąsiadki, które ze sprawy na pięć minut zrobiła pięciogodzinną herbatę połączoną z plotkami i próbą swatania Larry`ego z jej pasierbicą. A jednak tym razem spojrzał na niewysokiego chłopaka z miną, która nie wróżyła niczego dobrego. 
— Potrafię zrozumieć naprawdę wszystko — zaczął ciepłym, miłym tonem, przy którym Wróbel jakby zmniejszył się w sobie, spiął jeszcze bardziej niż zwykle — ale nie to, że jesteś, kurwa, debilem z fizyki — wycedził przez zaciśnięte zęby, ignorując śmiech Słowika dobiegający z drugiego pomieszczenia. — Dlatego to będzie ostatnia szansa na poprawkę, jeżeli tym razem znowu zawalisz test z fizyki, gwarantuję, że popamiętasz to do końca życia, gówniarzu, wyraziłem się jasno? — Brak reakcji był zdecydowanie złą odpowiedzią, ale chłopak zdążył kiwnąć głową, zanim Larry zamachnął się prawą ręką, próbując chwycić za koszulę nastolatka. 
Jak na zawołanie rozległ się dzwonek do drzwi, zwiastujący nadejście korepetytora ze wspomnianego przedmiotu. Słowik wyleciała z jednego pomieszczenia do drugiego, pędząc do drzwi i rzucając tylko parze oburzone spojrzenie, że jak oni mogą zaczynać tuż przed przyjściem obcego do domu. Z gracją i szerokim uśmiechem otworzyła drzwi.
— Zapraszamy, zapraszamy, profesor Antoni Watson, mam rację? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz