20 kwi 2019

Od Anastazji cd. Rafaela

Nie za bardzo chciało mi się wstawać ale dzięki naleganiom Rafaela postanowiłam w końcu się zwlec z ciepłego łóżka. Przeciągnęłam się niczym kot po długiej drzemce, a następnie skierowałam swoje kroki do kuchni. Zapach ciepłego posiłku unosił się po całej kuchni, przez co mój w moim brzuchu odezwał się burczący żołądek.
- Usiądź sobie - powiedział spokojnym głosem, a ja nie czekając na jego kolejne nalegania spokojnie usiadłam na krześle przy jasnobrązowym stole, gdzie czekały już przepyszne naleśniki. I jeszcze ta pyszna herbatka malinowa do śniadanka... Pyszności! Powiem wam że taki posiłek na prawdę sprawiał że dzień zapowiadał się bardzo dobrze. Myślałam nawet że skoro mamy tak ładną pogodę mimo śniegu, to że przejdziemy się gdzieś na spacer z jego psami i może pójdziemy gdzieś później zjeść jakąś pizzę. Po zjedzonym śniadanku musiałam się iść ubrać i w ogóle jakoś się ogarnąć.
- Pójdę się ubrać, nie myj naczyń ja to zrobię - powiedziałam lekko się uśmiechając i wstając z krzesła - Było pyszne śniadanko, dziękuję - dodałam, na co się uśmiechnął, a ja poszłam do łazienki. Zaczęłam powoli zaciągać na siebie spodnie kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, co mnie bardzo zdziwiło gdyż nie spodziewałam się żadnych gości! Zaskoczona tym pomyślałam że to może jakiś listonosz albo kurier ale po nowym roku zaraz by chodzili? Wątpiłam w to. Ubrałam się szybko po czym wyszłam prędko z łazienki i poszłam w stronę drzwi skąd usłyszałam znajomy głos.
- Jest może Anastazja? - usłyszałam głos... Diany!! No to znalazła sobie czas na odwiedziny - pomyślałam zaskoczona jej nagłą i niespodziewaną wizytą.
- Diana? - odezwałam się zaskoczona, stając nagle obok Rafaela, który nadal nie był ubrany.
- No a kto inny rudzielcu? - spytała rozbawiona, lecz zaraz znowu spojrzała na mężczyznę - Nie wiedziałam że masz gościa... Mogę przyjść później - Dodała.
- Nieee masz zostać - odparłam od razu - To jest Rafael, mój... chłopak - dodałam i wtedy dotarło do mnie że sytuacja z wczorajszej nocy zdarzyła się na prawdę i że faktycznie jesteśmy teraz parą. Było to na prawdę niesamowite uczucie i miłe, gdyż wcześniej zdarzały mi się jedynie zauroczenia. Diana zaskoczona zamrugała kilka razy oczami, po czym przez chwilę spoglądała to na mnie to na Rafaela, który był też nieco w lekkim szoku z powodu niespodziewanego gościa.
- To... ja pójdę się ubrać - zadecydował mężczyzna, po czym zniknął w łazience, co sprawiło że przyjaciółka się do mnie nieco bardziej zbliżyła.
- A Ty kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? Mów mi wszystko dokładnie rudzielcu - powiedziała wyraźnie podekscytowana.
- Nie miałam kiedy... Od wczoraj wieczorem jesteśmy oficjalnie ze sobą - wyjaśniłam jej, wpuszczając ją do mieszkania - Rozbierz się, a ja zrobię Ci kawy - dodałam widząc jak już ubrany Rafael wychodzi z łazienki. Poczułam w duchu lekki zawód gdyż lubiłam patrzeć na jego odsłoniętą klatkę piersiową, lecz wiedziałam że jeszcze nie raz sobie na nią popatrzę. Kiedy Diana zdejmowała swój cielisty płaszczyk i szalik w korytarzu, zauważyłam że mężczyzna zaczyna ubierać buty.
- Idziesz już? - spytałam lekko zmartwiona.
- Tak... Muszę iść z psami na spacer by się załatwiły i je nakarmić - wyjaśnił - Zadzwonię później - dodał całując mnie lekko w czoło kiedy Diana nic nie widziała.
- No dobrze - odparłam wypuszczając go z mieszkania. Oczywiście pożegnał się też z Dianą, po czym szybko czmychnął z mieszkania. W tym czasie nastawiłam też wodę na kawę, a przyjaciółka weszła do kuchni.
- No to opowiadaj, bo ciekawość mnie zżera - usłyszałam, kiedy wsypywałam do kubków kawę sypaną marki Golden moment, która była naszą ulubioną kawą.
- Byliśmy wczoraj na tym balu charytatywnym - zaczęłam opowiadać i tak przegadałyśmy czas aż do obiadu, a po nim poszłyśmy na spacer.
Na dworze pojawiała się już nieco wiosna, co było widać po topiących się powoli śniegach przez coraz to mocniej świecące słońce na niebie. Czuć było w powietrzu zapach świeżego powierza, aż było miło dłużej pochodzić po parku.
- No to ciekawe kiedy teraz Ci się oświadczy Twój facet - usłyszałam jej głos, gdy szłyśmy jedną z dróżek.
- Dopiero co jesteśmy parą, na oświadczyny przyjdzie jeszcze czas Diana - odparłam wzdychając lekko.
- Oj nie przesadzaj - odparła machając na to niedbale ręką w powietrzu - No chyba chcesz by Ci się oświadczył nie? - spytała uważniej mi się przyglądając.
- No pewnie że chce! - fuknęłam na nią z lekka oburzona - Tylko nie chce by to się stało za szybko... Ja chcę pielęgnować związek zanim w ogóle zdecydujemy się na bycie tak w małżeństwie... Z resztą ja na razie nie myślę o głębszym związku - dodałam ciszej widząc jakiś przechodzących obok nas starszych ludzi.
- To ja Cię już nie rozumiem... Z jednej strony chcesz z nim być ale z drugiej nie? - spytała unosząc lekko brew ku górze.
- Chcę Diana być z nim ale po prostu nie chce jeszcze małżeństwa i zakładania rodziny... Jeśli pójdzie to tak daleko, to będę musiała przerwać swoją karierę lekarską, a uwierz mi że ja jeszcze chce pracować i pomagać ludziom, bo nie po to uczyłam się tak ciężko tyle lat, by szybko zachodzić w ciążę i siedzieć na macierzyńskim! - powiedziałam lekko zła - I ja bym się wtedy męczyła i czułabym się nieszczęśliwa siedząc ciągle w domu, i dziecko, bo dziecku trzeba poświęcić dużo uwagi. A ja nie chcę krzywdzić swojego dziecka jeśli będę je mieć, bo chcę by dziecko miało matkę i ojca, by czuło się na prawdę kochane... Ale prawda jest taka, że wychowanie dziecka przy byciu lekarzem jest bardzo ciężkie i nie łatwe, tak jak w innych zawodach, bo prawda jest taka że lekarz nie pracuje często po 8 godzin i spierdziela do domu, tylko czasem siedzi po 12 a i nawet 20 parę godzin w pracy jak nie dłużej! A tu operacja.... a tu to, a tu tamto... I czas tak leci i leci, a prawda jest taka, że dziecko potrzebuje najbardziej rodzica w wieku dorastania, bo co z tego jeśli niania będzie się jakaś nim opiekować i będę później zapraszać dorosłe już dziecko na obiadki coniedzielne, skoro to dziecko nie będzie mieć ze mną właściwie żadnej więzi, bo wychowywała go opiekunka? Moje rodzone dziecko nie będzie chciało mnie znać za bardzo i się ze mną spotykać, bo nie było mnie przy nim, kiedy najbardziej mnie ono potrzebowało - dodałam jeszcze, wyjaśniając przyjaciółce swoje obawy.
- No w sumie to masz racje - westchnęła bo dłuższej chwili ciszy.
- No wiec sama widzisz... - także westchnęłam, po czym poczułam że jednak po prawie dwu godzinnym spacerze zaczęło mi się robić zimno - Zmarłam trochę. Ręce mi skostniały, idziemy na kawę i jakieś ciastko? - spytałam przenosząc na chwilę na nią wzrok.
- Pewnie! Ja też zmarzłam - przyznała - To gdzie pójdziemy? Nie znam za bardzo Avenley River - przyznała, a ja lekko się zamyśliłam.
- Możemy pójść do kawiarni Verde... Jest tam dużo zieleni, dają pyszną kawę i można też tam zjeść przepyszne lody - odezwałam się w końcu.
- A są tam ciasta? - spytała.
- Szczerze mówiąc to nie wiem czy mają, bo zawsze była mowa o lodowych deserach, ale myślę że powinny też tam być - odparłam spokojnie.
- To prowadź, bo zaraz zamarznę - powiedziała, na co kiwnęłam lekko głową i zaczęłam ją prowadzić. Nie miałyśmy na szczęście jakoś specjalnie daleko, no ale te dwadzieścia minut szłyśmy, lecz za to ile się dotleniłyśmy! Siadając w ciepłym pomieszczeniu, poczułyśmy przyjemne ciepło. Dostałyśmy karty od kelnerki, za co podziękowałyśmy, a następnie zaczęłyśmy patrzeć co oferują.

Desery:

1. 
Szarlotka na ciepło z gałką lodów waniliowych z posypką cynamonową. 
2.
Tiramisu z gałką lodów czekoladowych z polewą z adwokatem.
3.
Sernik śmietankowy w kubeczku z dodatkiem lodów śmietankowych, z odrobiną jagód i bitej śmietany.
4.
Ciasto czekoladowe z dowolną gałką lodów i polewą.
5.
Ciasto budyniowe o smaku waniliowym z kruszonką i z gałką czekoladową.

Boże najchętniej to bym to wszystko tu zjadła - pomyślałam czytając te wszystkie wspaniałe pyszności, lecz nie mogłam się zdecydować, więc postanowiłam najpierw zobaczyć za kawą. 

 Gorące napoje:

1. 
Espresso.
2.
 Ristretto.
3. 
Cappuccino.
4. 
Cafe Latte.
5. 
Latte Macchiato.
6. 
Irish coffe.
7.
 Caffe frappe.
8. 
Ice Coffe.
9. 
Mocha 
10. 
Flat white.

O matko i co ja mam wybrać? Mocha to w zasadzie kawa o smaku czekoladowym, ale nie mam raczej ochoty na no, zwłaszcza że może mnie przesłodzić przy kawałku ciasta jak sobie jakieś wybiorę... Nie nie, na pewno nie wybiorę Mocha, innym razem - pomyślałam głębiej się zastanawiając nad swoim wyborem, tak jak Diana siedząca na przeciwko nie. 

- Czy mogę już przyjąć zamówienie? - usłyszałam nagle głos jednej z kelnerek, której przyszło nas obsłużyć, podczas gdy jej koleżanka z pracy poszła do innego stolika, do innej pary gości.
- Yyy... Tak tak - odezwała się Diana, widząc mój lekko zdezorientowany wzrok, przez to iż nie mogłam się na nic zdecydować - Ja poproszę Mochę i... hm... Ciasto czekoladowe z gałką lodów miętowych, z polewą karmelową - dodała, a kelnera wszystko zapisała. No powiem szczerze że byłam w nie małym szoku, gdyż Diana zamówiła sobie na prawdę bardzo słodkie i zarazem dziwne połączenia, tak jak te lody miętowe ale cóż, ona zawsze potrafiła człowieka zaskoczyć, i to nie ważne ile czasu się ją znało, ona miała po prostu taki styl, że zawsze była nieprzewidywalna.
- A dla Pani? - spytała kelnerka, gdy zapisała w swoim notesiku całe zamówienie mojej przyjaciółki.
- Ja poproszę Cafe Latte i szarlotkę na ciepło z gałką lodów waniliowych - powiedziałam spokojnie swoje zamówienie, zamykając odruchowo kartę menu.
- Dobrze, dziękuję za zamówienie - odparła kelnerka, po czym szybko poszła wpisać wszystko w komputer oraz by wszystko przygotować.
- Tak w ogóle, to na ile przyjechałaś? - spytałam, zapominając o najważniejszym, czy moja przyjaciółka ma tak w ogóle gdzie zanocować.
- Na kilka dni... przyjechałam do rodziny, więc przy okazji mogłam wreszcie Cię odwiedzić, ale nie wiem czy zostanę na noc - odparła spokojnie, a a w tym czasie zauważyłam jak znowu zaczyna sypać gęstym i grubym puchem na dworze. Tylko odrobinę stopniał i zaraz dowala nową partią świeżego puchu - przeszło mi przez myśl.
- Jak tam z mamą? Dalej się z nią tak żresz czy nieco mniej? - spytałam, po czym zauważyłam kelnerkę, która niosła nam nasze kawy i ciasta. Chwilę wszystko zajęło zanim to wszystko rozłożyła na stoliku, a po chwili każda z nas mogła się cieszyć swoimi pysznościami.
- Dziękujemy bardzo - podziękowałyśmy z lekkimi uśmiechami.
- Proszę bardzo, smacznego - odparła także lekko się uśmiechając, po czym odeszła.
- Wracając do Twojego wcześniejszego pytania, to trochę się z nią pogodziłam, ale wiesz... i tak dalej chce mnie kontrolować - westchnęła lekko.
- Jesteś już dorosła, powinna wreszcie to zrozumieć... - mówiąc to upiłam łyk pysznej i rozgrzewającej kawy - To Twoja sprawa co robisz i z kim się spotykasz - dodałam.
- Najważniejsze że już z nimi nie mieszkam, bo bym tam zwariowała do końca - odparła zjadając kawałek swojego ciasta.
-  A co na to ojciec? - spytałam, po czym ja skosztowałam przepysznej, świeżej szarlotki, która w połączeniu z gałką lodów waniliowych cudownie rozpuszczała się w ustach. Jak ja uwielbiałam słodkości! Co prawda Dianie do pięt nie dorównywałam, bo ona to po prostu ma chyba trzustkę ze stali, bo normalna to powinna już jej dawno się zbuntować, przy takiej ilości słodkości jakie ona potrafiła pochłaniać na raz... Najlepsze było w tym wszystkim to, że ciasta i lody były robione tutaj samodzielnie, więc nie czuć było żadnych polepszaczy smaku czy chemii jaką czuć było w niektórych lodach. Dlatego tym bardziej smakowałam się w przysmakach, które miałam w ustach i delikatnie rozpieszczały moje podniebienie.
- Ojciec standardowo nic a nic się nie odzywa - mruknęła niezadowolona.
- On w ogóle ma w domu jakieś swoje zdanie? - spytałam unosząc jedną brew ku górze.
- Niby tam ma, ale ja uważam że i tak tam rządzi matka nim jak zawsze... Wiesz, ona jest taka że jak jej coś nie po nosie, to zaraz nastawia ojca przeciwko mnie i bratu, nawet jeśli to ja i brat mamy rację - wyjaśniał - To jest męczące, dlatego cieszę się że miałam okazję wyprowadzić się z domu w ramach studiów lekarskich - dodała.
- To ja nie wiem ja Ty teraz wytrzymasz w domu te parę dni - odparłam spokojnie, przenosząc na nią na chwilę wzrok.
- W razie co, to pojadę szybciej do domu, chyba że autobusu mieć nie będę - westchnęła ciężko ponownie.
- Przecież w razie co, to Cię do siebie przyjmę głuptasie - powiedziałam szybko, dzięki czemu na mnie spojrzała.
- Tylko bym Ci wtedy przeszkadzała...- odparła niepewnie.
- Daj spokój, w razie czego zawsze Cię przyjmę pod swój dach i mi tu nie marudź - skarciłam ją.
- No dobrze... - uśmiechnęła się delikatnie - Ale na razie nie gdybajmy tak, bo może akurat będzie dobrze - dodała, na co potwierdziłam jej słowa lekkim skinieniem głowy. Kiedy sobie tak rozmawiałyśmy na różne tematy, w pewnym momencie kątem oka dostrzegłam po drugiej stronie kawiarni, nieco na uboczu za winklem Rafaela z jakimś innym mężczyzną, co mnie bardzo zaskoczyło! Jak widać nie tylko ja postanowiłam tutaj posiedzieć z przyjaciółką - przeszło mi przez myśl, a następnie powróciłam wzrokiem do swojej przyjaciółki. Był to niesamowity zbieg okoliczności, że akurat oboje tutaj postanowiliśmy się z kimś spotkać i porozmawiać, lecz ja nie zamierzałam burzyć spokoju Rafaela, gdyż w końcu każdy chce sobie z kimś innym porozmawiać. Miałam tylko nadzieję że niedługo się spotkamy, gdyż już za nim nieco tęskniłam.

Rafael? :3
Co tam robisz? Też na ploty przyszedłeś? xdd

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz