24 kwi 2019

Od Juliena cd. Julii

Nie wiem, czy świadomie mnie doceniła, czy powiedziała to, bo tak trzeba, ale zadziałało jak impuls. Niemal natychmiast. Może i daję się ponieść chwili... na pewno się daję. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie chcę się powstrzymywać. Nie będę miał wyrzutów sumienia, bo nawet jej nie znam. Na niewerbalne pytanie o zgodę co do tak odważnego posunięcia, jakim było pocałowanie jej, zareagowała pozytywnie. A ja mam wyłącznie jeden cel - przespać się z nią. Czyli nie owijając w bawełnę, wykorzystać.
Więc co mnie jeszcze powstrzymuje?
Jej usta są tylko dodatkowym powodem, abym się nie torturował. Delikatnie przesuwające się po mojej skórze powyżej łuku brwiowego nie są może erotyczne, ale na pewno kojące. Przypominają moment z dzieciństwa, w którym mama po raz pierwszy pokazała, jak łatwo jest opanować ból fizyczny.
I dlatego odsuwam głowę i przez chwilę czuję się zaniepokojony. Wspomnienie wtargnęło za szybko i było niechciane. Nie w tym momencie. To nieco za dużo.
Wzdycham. Łączy to ze sobą delikatną irytację z powodu tego, że muszę się odsunąć, ból od nagłego przypływu pragnienia oraz niechęć, gdy nagle przypominam sobie, że rozmowy, to nie coś, w czym jestem najlepszy.
- Masz okropny gust co do facetów - jej nieco zbyt poważny wyraz twarzy powoli zaczyna schodzić, ustępując tajemniczemu uśmiechowi. Nawet nie wie, jak duże znaczenie ma to, co właśnie powiedziałem - On pewnie wie, gdzie mieszkasz - mówię z przekonaniem i gładzę kciukiem materiał bluzki na jej talii. W głowie pojawia się myśl, co by było, gdybym się jej pozbył.
- Wie pewnie też, gdzie ty mieszkasz - delikatnie przechyla głowę, przeczesując moje włosy. Trudno jej nie przyznać racji. Spostrzegawcza jest.
- Nie będzie miał problemu ze zdobyciem adresu, ale i tak nie może mi nic zrobić - może zabrzmiało to zbyt pewnie, ale prawda była taka, że jestem tego pewien. Nie może mi nic zrobić, dopóki moja wartość dla Viggo stoi ponad wielu. Przynajmniej tyle znaczę i to mnie ratuje.
Dziewczyna przez chwilę milczy. Podejrzewam, że zastanawia się nad odpowiedzią.
- Myślę, że komukolwiek by się naraził, raczej nie zrobiliby mu nic, gdyby trochę cię poturbował - chciałbym powiedzieć, że mało mnie to obchodzi, ale nie mogę się na chwilę obecną wychylać. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Powiedzmy, że znaczę trochę więcej żywy i w pełni sprawny. A twój były doskonale o tym wie. Wątpię, aby miał ochotę się narażać, bo sam zostanie poturbowany - dotychczas utrzymywałem kontakt wzrokowy z dziewczyną. Przynajmniej do momentu, gdy byłem w stanie skupić się na tym, co do mnie mówi ważnego. Obecnie moje spojrzenie zjechało znacznie niżej. Obserwowałem, jak jej klatka piersiowa swobodnie unosiła się i opadała, opanowując swoją zachłanność, która narastała z każdą chwilą.
- Brzmisz, jakbyś miał plan - unosi dłonią mój podbródek, tak abym z powrotem spojrzał jej w oczy. Tym razem uśmiecham się zwodniczo i postanawiam nie dbać o nic.
- Myślę, że lepszym pomysłem jest porozmawiać o tym później - przesuwam dłonie na jej biodra i wstaję. To powoduje, że nasze ciała są jeszcze bliżej siebie niż dotychczas. Cofa się o krok w tył z konieczności i opiera ręce na mojej klatce piersiowej, gdy przyciągam ją jeszcze bliżej.
Dotychczas nie zauważyłem tej różnicy wzrostowej, ale teraz jest dosyć mocno zauważalna, a przede wszystkim wyczuwalna. Nachylam się nad nią, odszukując znowu te same usta, które przed chwilą składały delikatne pocałunki na mojej skórze i delikatnie zmuszam, aby uniosła wyżej głowę. Łazienka to niezbyt wygodne miejsce, ale jakieś zawsze się w niej znajdzie. Jeśli człowiek bardzo chce, to potrafi. Chwytam ją wpół i unoszę, sadzając na szafce. Nasze twarze są teraz na identycznej wysokości, a sama pozycja znacznie wygodniejsza. Podejrzewam, że zarówno dla niej, jak i dla mnie. Oplatam sobie jej nogi wokół swoich bioder, gdy tylko znajdę się pomiędzy jej udami. Przez krótką chwilę bawię się krańcem jej koszulki, kreśląc ustami na szczęce i szyi dziewczyny linię. Moje już znacznie cieplejsze dłonie powoli wsuwają się pod jej materiał. Wyczuwam linię kręgosłupa i sunę palcami wyżej, dopóki nie napotkam zapięcia od stanika. To zdecydowanie za szybko, bo moje usta posmakowały jedynie jej rozgrzanej skóry w zagłębieniu szyi. Sam staram się jednak utrzymać jej dłonie na wysokości moich ramion i pleców.
Zdecydowanie jestem zwolennikiem posiadania samemu kontroli nad wszystkim i rozpalania kobiety pierwszej.
Wracam rękoma niżej i zaciskam dłonie na jej tyłku. Jej ciepły oddech owiewa moją skórę na karku, gdy opiera swój policzek o moją głowę i zatacza palcami wzory na moich plecach. Powoli moje palce wgłębiają się za materiał spodni, delikatnie go odwijając. Wtedy jestem zmuszony niestety zrezygnować z planów, bo sądząc po jej szerokim uśmiechu i uniesieniu mojej koszulki w górę, nie mogę zaprotestować. I wcale nie chcę. Pozwalam z siebie ściągnąć materiał, który zostaje rzucony gdzieś na bok. Przyciąga mnie swoimi nogami, chyba wyczuwając instynktownie, że wolę mocniejsze wrażenia. To dosyć przyjemne mieć tę świadomość. Przesuwa palcami po moich tatuażach, przez chwilę się im przyglądając. Unosi brew jakby z uznaniem i z kocim impetem patrzy mi w oczy.
- Ładne - szepcze.
- Znam lepsze i wygodniejsze miejsce niż łazienka - mówię nieco ochrypłym głosem. Nie daję jej wyboru. Unoszę ją nad ziemię, pozwalając, aby ponownie owinęła uda wokół mnie. Zanoszę ją do wolnej sypialni i w miarę delikatnie układam na łóżku. Od razu przywieram ustami do jej skóry i tym razem moje dłonie opieram na delikatnym materiale stanika. Wypuszczam powoli powietrze, gdy słyszę, jak z jej ust wydobywa się ciche westchnięcie, gdy zaciskam palce. Mój kciuk znajduje się pod fiszbinami i powoli przesuwa się wzdłuż aż do samego tyłu.  Dotykam wargami jej szyi, docierając do miejsca, gdzie zaczyna się stanik. Odpinam go, a ona wcale nie próbuje mi tego utrudnić. Unoszę koronkowy materiał do góry, odsłaniając tym samym biust dziewczyny pod bluzką. Wracam dłonią pod materiał, delikatnie ocierając palcem o jej pierś. Z jej gardła wydobywa się naprawdę cichy jęk rozkoszy. Głośno przełykam ślinę, oblizując wargi i zaciskam zęby.
Czuję, jak powoli zaczynają we mnie grać emocje.
Co ja wyprawiam?
To przecież niedorzeczne. Ledwie znam tę dziewczynę. Spędziłem z nią parę godzin i już pozwalam zostać jej u mnie w domu. W miejscu, do którego wstęp mam wyłącznie ja. Taka prawda, pozwolę jej u siebie zostać. Mój problem jednak jest złożony.
Dlaczego do jasnej cholery, gdy tylko spojrzałem jej w oczy, pomyślałem, że to zły pomysł? Nie jestem kimś, kto zmusza kogoś do czegokolwiek, a zauważyłem ten błysk niepewności. Nie jestem lepszy niż ten typ z wyścigów, a akurat zachowywanie się jak oni podoba mi się tak samo, jak cało to szambo, w które się wpakowałem.
Zabieram rękę i unoszę głowę, przyglądając się jej twarzy. Wiem, że gdybym teraz się nie cofnął... nie zrobiłbym tego już później. Jej spojrzenie przesuwa się po mojej twarzy, gdy zaciskam szczęki i nie staram się jej w miarę wystraszyć.
W końcu unoszę się na rękach i siadam na krańcu łóżka. Nie wiem, jak to odbierze. Może lepiej, jakby jednak poszła do siebie. Po cholerę pozwalam jej tu zostać, ale prawda jest taka, że zwyczajnie wiem o zagrożeniu. Tu jest mniejsze.
Wiem także, że nie zostawia się kobiety w takim momencie samej, ale to lepiej dla niej. Zdezorientowana, czy nie, muszę ochłonąć. Dla dobra swojego... i prawdopodobnie jej.
Czuję, jak materac delikatnie się ugina, gdy siada. Zaczną się pytania. Nienawidzę pytań. Nie chcę też rozmowy. Potrzebuję ciszy, szklanki wody, albo i coś mocniejszego.
- Zostaniesz u mnie - mówię spokojnym tonem. Właściwie już zdecydowałem, ale jej wymowne uniesienie brwi chyba ma mi sugerować, że wypadałoby zapytać. Żeby mnie jeszcze ktoś pouczał... - Jeśli chcesz - dodaję dla świętego spokoju. Nie chcę mieć jej na sumieniu, bo za dużo już rzeczy mam. Muszę się jednak jak najszybciej wycofać.
Wstaję i wychodzę z pokoju. Ruszam ciemnym korytarzem, wstępując do łazienki po swoją koszulkę. Wkładam ją pospiesznie i niemal zbiegam po schodach na dół. Przeczesuję potargane włosy, które opadają mi bezwładnie na czoło i wychodzę na dwór. Nie tylko po to, aby zaczerpnąć zimnego powietrza, ale tak się składa, że zostawiłem torbę w aucie. Obecnie, czy chcę, czy nie, jest ona moim priorytetem. Zakładam pasek na ramię i zamykam samochód. Wracam do domu, ale tym razem mój oddech jest już bardziej opanowany.
Muszę pomyśleć, gdzie schować ten cały szajs. Tym razem nie poczęstuję się, więc nikt nie będzie szukał, nawet jeśli się dowie. I choć w obecnej sytuacji bardzo kusi mnie, żeby się uspokoić i pójść spać, to moja wola jest zdecydowanie silniejsza. Chowam ją za książkami w biblioteczce. I ustawiam wszystkie na podobieństwo. Siadam w salonie pogrążonym w ciemności i ciszy. Taki stan mi odpowiada. Czekam, aż sen sam przyjdzie. I tak do piątej rano spędzam czas na czuwaniu.

Julia?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz