16 kwi 2019

Od Noelii cd. Lawrence'a

Wszedł do domu. Musiał go znać. Wiedział gdzie iść. Rozsiadł się na fotelu. Okej. Nie spodziewałam się takiego gościa. Wyglądałam co najmniej źle, a już szczególnie moje oczy, które o tej porze wyglądały jakby przeszła po nich kampania wrześniowa lub jakbym po prostu ćpała. Jeżeli chodzi o te drugie, to było to bardziej prawdopodobne. Chociaż brałam dobre kilka lat temu. I już w większości mi przeszło. Nadal jednak mam tą cholerną słabość do kokainy. Nie wiedziałam co robić. Bardzo zdziwił mnie swoim przybyciem. Usiadłam wreszcie na kanapie. Podwinęłam pod siebie nogi i oparłam głowę na ręce.
— Przyznam, że spodziewałem się cieplejszego powitania, ale wiadomo, że w interesach zawsze wszystko jakieś takie bardziej oziębłe i nijakie. Nie zaprzątajmy tym sobie na razie głowy, jak sobie radzisz, drogie dziecko? - chciał coś. Jak nic. Widziałam to, słyszałam i przede wszystkim czułam niepokój, co oznaczało już dużo. Na te słowa machnęłam tylko ręką, bowiem nie przejęłam się zbytnio ich śmiercią. Odżyłam i zaczęłam realnie myśleć, a co dopiero żeby się nimi przejmować?
— Taka tragedia rodzinna, kto by pomyślał. Tyle musiało spaść na twoją głową, formalności związane z takim nazwiskiem to w końcu nie byle co. Byłoby miło, jakbyś zaczęła się pojawiać wśród swoich. Wiele z nas wciąż tęskni za prawdziwym Wunderbrischer na salonach. - moje przypuszczenia były trafne. Miałam mu już przerwać, jednak zaraz dodał.
— I znowu ta niepotrzebna nikomu polityka, opowiadaj lepiej, co tam u ciebie, jak sobie radzisz? - może i zaczął nieco mądrzej gadać, aczkolwiek byłam cały czas oburzona sprawą polityki.
- Po pierwsze to radzę sobie cudownie. Nawet lepiej niż wcześniej. Po drugie ja i polityka to bardzo złe połączenie. Z jednej strony może to być bardzo dobra inwestycja i zajęcie czasu, a z drugiej mogę bardzo zaszkodzić niektórym ludziom. Wreszcie studiowałam prawo i nieco o tym wiem.
Lawrence?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz