18 kwi 2019

Od Nivana cd Victorii

Papieros. Jeden. Drugi. Trzeci. Cokolwiek, byle wspomóc wołający o pomstę do nieba, głodny jak cholera organizm, który słaniał się na nogach z każdą kolejną chwilą. Nie miałem ani ochoty, ani siły zostawać w jednym pomieszczeniu z pokojowo nastawionym Yamirem, który był już chyba do tego wszystkiego przyzwyczajony i narwaną Illene, która darła mordę, głównie w stronę hindusa, który przyjmował wszystko bez większej dozy dramaturgii. Jedynie siedział i lampił się w ścianę, najwyraźniej dogłębnie się nad czymś namyślając. Możliwe, że gubiąc się w labiryncie pragnień i tęsknot skierowanych w stronę zielonych, ładnych i czystych oczu, które zawsze czaiły się gdzieś w głębi umysłu, bez problemu odcinając go od spraw zewnętrznych. Sprawiając, że tak często odpływał, jak gdyby nigdy nic. Jakby była to kwestia jedynie dotknięcia czarodziejskiej różdżki.
Jakże ciekawa i zastanawiająca była ich relacja.
Prostsza niż twoja i Rava.
Prawdopodobnie tym żachnęłaby się rozjuszona Renee, z cichą aprobatą ze strony Kumara i prawdopodobnie Falki, która zawsze magicznie pojawiała się w momentach, gdy temat schodził na byłego dredziarza.
Papieros. Jeden. Drugi. Trzeci. Wzrok padł na samochód policyjny, który nie powinien tutaj być. Na dziewczynę, która nie powinna tutaj być i mężczyzny, który również nie powinien tutaj być.
Chyba już naprawdę miałem dość, a o tym wszystkim świadczyło jedynie beznamiętne wypuszczenie kiepa gdzieś na ziemię, zmiażdżenie go podeszwą buta i wyciągnięcie telefonu.
Może bezsensowne dodzwanianie się na ten jeden, jedyny numer, jakby prosząc o coś jak pies z podkulonym ogonem.
Nie chciałbyś...
Mdłe.
Poszedłbyś...
Niedopuszczalne.
— Dasz się zaprosić na kawę? — wypaliłem nagle, jeszcze przed tym, jak mężczyzna po drugiej stronie dobrze zdołał odpowiedzieć „halo” ?
Cisza.
— Obgadalibyśmy sprawę Scarlett — dodałem po chwili.
Cisza.
— Tak... Tak, nie ma sprawy — odpowiedziano mi, w końcu. Wkurwione piorunowanie samochodu wzrokiem było już zbędne. Miałem niedługo zobaczyć czekoladowe tęczówki. — Teraz pracuję. Oddzwonię, gdy będę miał chwilę.
— Jasne. Tak. Miłego dnia.
— Miłego, Nivan.
Odsunąłem słuchawkę od ucha, lampiąc się na wysiadającą z radiowozu dwójkę.
Pierdolone dzieciaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz