17 kwi 2019

Od Nivana cd Lawrence'a

Wleźli mi z buciorami w pracę. Włamali się. Bezmyślnie, oczywiście, bo złamać cokolwiek, co należało do nich, trudne nie było. Kilka linijek kodu, ot co.
Wkurwili mnie, rozjuszyli, doprowadzili do białej gorączki. Potrząsnęli czerwoną płachtą przed dostatecznie zirytowanym już bykiem, tylko przyczyniając się do wybuchu maszyny, która nie miała zamiaru odpuścić.
Równie szybko, co się zirytowałem, siedziałem już we własnym samochodzie, wystukując niespokojny rytm o bogu ducha winną kierownicę, zgrzytając przy okazji zębiskami i warcząc pod nosem. Pieprzone dzieciaki, które wyczaić było zawsze łatwo, głównie dlatego, że będąc w ich wieku, popełniałem dokładnie te same, kardynalne błędy.
Pieprzone dzieciaki, z których były niezłe chuchra, bo wystarczyło złapać takiego za kaptur, żeby poddał się dotykowi i dał się przenieść z punktu a do punktu b jak zagubiony chłopak. No może, wcześniej się wyrywając i trując coś dupę, ale nawet nie zwracałem zbytnio uwagi na to, co gadał, o ile w ogóle zdecydował się otworzyć pysk.
Może siłą wyciągnąłem wiadomości o potencjalnym miejscu pobytu, a może to też zdążyłem już sprawdzić. Chuj wiedział. Grunt to, że stałem przed starszym ode mnie mężczyzną, wręcz buchając z nosa dymem, fukając i zerkając na wszystko i wszystkich spod byka, bo nie miałem ochoty na certolenie się w tańcu.
— Co tym razem zrobił? — spytał, a ja czując każde, chociażby najdelikatniejsze szarpnięcie gówniarza, zaciskałem dłoń jeszcze mocniej, zaciągając coraz to większą część materiału. Może uśmiechnąłem się, słysząc, że to nie pierwsza taka akcja.
Jakbym już gdzieś to kiedyś słyszał.
A za to wszystko nawet zaprosili mnie do salonu. U la-la, powiedziałbym nawet.
— Chojraczenie w linijkach kodu przy takim zabezpieczeniu zaplecza? Albo chłopaczynę ząbki swędziały, albo liczył na łut szczęścia — parsknąłem nieco zdemotywowany, łypiąc kątem oka na chłopaka i finalnie puszczając go wolno. Ten uciekający wzrok. Ta postawa.
Tak, zdecydowanie gdzieś już to słyszałem i widziałem. Nawet zbyt dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz