19 kwi 2019

Od Lawrence`a, CD Nivana

— Chojraczenie w linijkach kodu przy takim zabezpieczeniu zaplecza? Albo chłopaczynę ząbki swędziały, albo liczył na łut szczęścia — parsknął mężczyzna, a już chwilę później Larry mu zawtórował. A przynajmniej miał na to olbrzymią ochotę, wpatrując się w upartego chłopaka, który nadal wierzgał w uścisku szanownego (bądź nie, Lawrence jeszcze nie zdecydował) jegomościa. Kilka sekund później Wróbel znalazł się z powrotem na ziemi, stopami mocno wmurowanymi w podłoże pod ciężkim spojrzeniem pozostałych osób będących w salonie. Pomasował nadgarstki, drapiąc się po dłoniach, zostawiając jasne, blade ślady po dawno nieobciętych pazura. Pokręcił z niedowierzaniem głową, spuszczając twarz i kryjąc ją w tłumie długich, ciemnobrązowych loczków. 
Larry chciał już powiedzieć, że przecież chłopak był na to za mądry. Nie takie rzeczy robił, nie do takich osób się włamywał, a skoro ślady jego bytności wykrył byle informaczyna, to coś poszło stanowczo nie tak. Na moment zerknął na gościa jeszcze raz, ocenił go wzrokiem, żeby tylko mruknąć coś niezrozumiałego pod nosem. Przybysz nie wyglądał na groźnego, ale już nie tacy w filmach grywali największe oprychy. 
— Przepraszam za niego, ta młodzież bezustannie sprawia kłopoty. — I jak na zawołanie ręka Lawrence`a znalazła się na ramieniu Wróbla, mocno ściskając już i tak napięte mięśnie. Dłoń świerzbiała do mocniejszego ruchu, ale jakże tak załatwiać sprawy, prawie rodzinne, w obecności osób trzecich. Chłopak spiął się w sobie jeszcze bardziej, pod naciskiem silnej dłoni wybąkał jakieś przepraszam, aż Słowik wychyliła się zza drzwi, spoglądając na całą ferajnę z gromowładnym spojrzeniem.
Larry przeprosił jegomościa, zaoferował kawę i już po chwili siedzieli w środku salonu, próbując ciastem i kawą wynagrodzić małe nieporozumienie. 
No, powiedzmy.
— Przepraszam, ale nie dosłyszałem pańskiego nazwiska, pan to...?  — spytała Słowik, stawiając przed nim filiżankę kawy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz