17 kwi 2019

Od Nivana cd Antoniego

Dziwnie, ale jednocześnie tak przyjemnie było powrócić do wydarzeń sprzed lat, orientując się tym samym, że tak właściwie w tej sferze zbytnio się nie zmieniliśmy.
Bo co, no, jedynie to, że drapaliśmy prędzej brodami, niż paznokciami, to tyle. Oddychaliśmy ciężej, orientując się, że nawet tutaj kondycja nie była już taka jak kiedyś i po prostu brakowało tej iskry żywotności. Gdzie pozwalaliśmy sobie namiętnie się przewracać, naganiać, drażnić i bawić, kusząc i męcząc drugą osobę. Jak niewyżyte dzieciory, którymi zresztą byliśmy. Przynajmniej wtedy.
A teraz? Teraz w sumie nie było to do końca wiadome, chociaż chichrolił się jak głupi ze zderzenia zębiskami, na co ja tylko wzdychałem i wzdrygałem się z delikatnym zdenerwowaniem, bo sytuacja do przyjemnych nie należała i po prostu bolały mnie teraz jedynki.
— Uwielbiam cię, uwielbiam, uwielbiam. — Zaczął nagle szeptać, wciąż tak roześmianym głosem, wtulając się we mnie coraz mocniej, sprawiając wrażenie, jakby oczekiwał nagle, bym po prostu go wchłonął. O przeciśnięciu karteczki pomiędzy dwoma ciałami nie było mowy.
Ułożyłem dłoń na czole mężczyzny, byle odsunąć go od siebie z dość głośnym śmiechem, może przy okazji kręcąc głową z politowaniem. By wlepić wzrok w oczy. Bardzo ładne oczy, te, które śniły mi się po nocach i dręczyły, gdy tylko miały okazję.
Ucałowałem nos mężczyzny, czubek, później grzbiet, przesuwając się coraz bardziej w górę. Przestrzeń między brwiami, czoło, z którego zdążyłem zsunąć dłoń, gdzieś do tyłu, na włosy. Skroń, policzek, kącik ust i ponownie czubek nosa, pozostawiając wszędzie wilgotne ślady. Rozczochrałem wcześniej względnie ułożone kudły, wyszczerzyłem się od ucha do ucha.
— Ja też — wymruczałem z uśmiechem, zakładając ręce gdzieś daleko za jego ramionami. — Wręcz cię ubóstwiam, kochany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz