1 mar 2020

ALISZ - pożegnanie

   Witam.
   Dawno mnie tutaj nie było i bardzo prawdopodobne jest też to, że przez długi czas mnie tu nie zobaczycie. Przybywam tutaj by oświadczyć Wam, iż odchodzę z bloga jako administrator, jak i pełnoprawny członek. Decyzję podjęłam z własnych, prywatnych powodów. Niestety wszystko potoczyło się tak, że znajduje się w sytuacji, w której najlepszym wyjściem na chwilę obecną jest odcięcie się od blogosfery.
   Robię to wszystko z ciężkim sercem, gdyż nie potrafiłam podjąć tej decyzji przez dobre parę miesięcy, jednak musze przestać z tym zwlekać. Dla dobra swojego i przede wszystkim dla dobra bloga.
   Zostawiam tutaj wiele wspaniałych wspomnień i niesamowitych ludzi, o których nigdy nie zapomnę. Czas, który spędziłam czynnie na blogu był jednym z lepszych okresów w moim życiu i na pewno przez długi czas będę ciepło go wspominać. Nie chce się tu za bardzo rozpisywać, by nie powstał tu niewiadomo jak długi wywód, jednak na koniec chciałabym Wam wszystkim podziękować. Podziękować za to, że potrafiliście poprawić mi humor w gorsze dnim, za mentalne wsparcie, gdy wyrywałam sobie włosy, pisząc opowiadania. Nawet za te głupie i dziwne rozmowy po 22, 5163 sekund po północy i za wiele wiele innych rzeczy, przez które straciłabym większość życia, gdybym je tutaj teraz zaczęła wypisywać.
    Nie myślcie, że ochodzę na zawsze... Chcielibyście, jeszcze czego. Mom nadzieję, że kiedyś zawitam jeszcze w progach bloga.

Alysh Hariri
To ta chora psychicznie

1 komentarz:

  1. Jako wzorowa administratorka i koleżanka z bloga czuję obowiązek napisania czegoś od siebie, może w swoim imieniu, może w imieniu każdego z nas — kto chce, niech się z tym identyfikuje. Zapisy otwarte.
    Alisz, słońce, już na ten temat rozmawiałyśmy, obie znamy okoliczności i również wiesz, że zawsze będziemy czekać na Ciebie, Lucię i cały Twój cyrk (w pozytywnym tego słowa znaczeniu :-)) z otwartymi ramionami, cokolwiek by się nie stało. Prawdę mówiąc, należysz do tych osób, za którymi, kurczę, zatęsknię (wszystkich Was kocham, dziubki), szczególnie przypominając sobie te wszystkie wieczory, memy, shipy, różne głupie rzeczy, do których przyznawać się nie powinnyśmy, przypominając sobie Awenley Rywer, gdzie był Urban z Amyrem, Kamyla, obwód trójkąta i spódnyce i całą resztę, której nie można pomieścić w jednym, krótkim komentarzu. Nie zapomnimy czarnego humoru, jaki nam serwowałaś. O cholera, brzmię tak, jakbym przemawiała na Twojej stypie... nieważne zresztą. Reasumując — tak, mimo wszystko odczuwałam Twój brak i jeżeli tylko do nas wpadniesz, na pewno nie pogonię Cię z kijem.

    ps. miało być oficjalnie, wyszło niespecjalnie.

    Lou.

    OdpowiedzUsuń