24 mar 2020

Od Dymitra Do Ivana


Klub cieszył się sporym zainteresowaniem tutejszej młodzieży. To był mój pierwszy, prawie legalny biznes. Na jego otwarcie przyszło chyba całe miasto, ludzie ledwo się mieścili, pomimo że był to największy klub w tym mieście. Zmęczony po poprzedniej nocy siedziałem ze szklanką rumu i oglądałem serial. To była moja godzina relaksu, po wczorajszych wydarzeniach. Pogrążony we własnych myślach, usiłowałem ulepszyć swoja działalność. Już dawno nikim nie, przehandlowałem, nawet największy złoczyńca potrzebuje wakacji, które nie trwają wiecznie. Nieświadomie już nie potrafiłem się doczekać, aż znowu wrócę do gry, pragnąłem to zrobić jak najszybciej a najlepiej dzisiaj. Każde miasto ma swoje grzechy, posiada grzeszników, jednym z nich byłem ja, ale musiało być ich więcej. Dopiłem rum, wstałem z kanapy i udałem się do auta. Mało mnie interesują przepisy oraz zakaz jazdy po alkoholu. Wsiadłem do środka i ruszyłem, postanowiłem poszukać inspiracji do swoich działań, jeżdżąc po mieście i odwiedzając różne miejsca. Moją uwagę przykuł budynek psychiatryku. Zatrzymałem auto chwile, patrzyłem na niego przez okno, po czym odjechałem. Gdy wróciłem do domu, usiadłem na kanapie i zacząłem intensywnie się zastanawiać. Coś mi świtało, jednak nie byłem pewny co takiego. Poszedłem po szklankę i nalałem sobie do niej trochę rumu, popijając. Rozkoszowałem się jego smakiem, miałem nadzieję, że to pomoże mi wymyślić plan. Biznes, jakiego mógłbym dokonać w tym mieście. Musiałem się zastanowić czy psychicznie hora osoba może przynieść mi zysk. Doszedł do wniosku, że jeśli będzie to młody facet i trafi w dobre ręce, bez problemu będzie można zrobić z niego płatnego zabójcę. Natomiast jeżeli to będzie, kobieta z depresją, nie powinno być problemu, aby stała się dobrą prostytutką. Najlepiej, gdyby trafiły się dzieci lub młodzież z takimi można zrobić wszystko. Upijałem kolejny łyk wybornej whisky. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem jeden z moich kontaktów. Po krótkich trzech sygnałach rozbrzmiał, męski głos w słuchawce.
- Dymitr, kopę lat co Ci potrzeba ?
- Jestem w Anvely River, potrzebuje namiaru na właściciela psychiatryka.
- Zaraz sprawdzę i oddzwonię. - Facet rozłączył się.
Zastanawiałem się, komu mógłbym opchnąć ten towar, jednak doszedłem do wniosku, że łatwiej będzie, gdy będę miał konkretne, propozycję, dla listy moich kupców. Nagle telefon zawirował, wziąłem go do ręki i odebrałem.
- Dobra, właścicielem jest niejaki Ivan Henry Jeson, mieszka na obrzeżach miasta w domku w środku lasu, niedaleko jeziora.
- Wiedziałem, że można na Ciebie liczyć.
- Nie musisz dziękować. Muszę kończyć, zaraz będzie u mnie ważny klient. - Facet ponownie się rozłączył.
W takim razie czekała mnie wycieczka do lasu. Podniosłem się z kanapy, sięgnąłem torbę z ciuchami na siłownię, po czym poszedłem do auta. Wsiadłem za kierownice, odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę lasu. Gdy dotarłem na miejsce, wysiadłem, rozejrzałem się do około i ruszyłem w głąb zarośli. Po kilku minutach moim oczom ukazała się dużą posiadłość, wszedłem więc na jej teren i udałem się w stronę domu. Stanąłem przed drzwiami i naścinałem dzwonek. Po chwili usłyszałem przekręcający się zamek, drzwi otworzył mi wysoki mężczyzna.
- Witam, czego pan tutaj szuka?
- Ivan Henry Jeson prawda ?
-Tak to ja kim, pan jest.
- Dymitr ... przyszedłem, gdyż mam interes.
- Proszę wejść.
Gdy przekroczyłem próg, rozejrzałem się do około. Widać facet był dziany. Gestem zaprosił mnie do salonu, usiedliśmy naprzeciw siebie.
-Chciałbym rozejrzeć się w pańskim psychiatryku.
- Po co ?- spojrzał na mnie zdziwiony i lekko zniesmaczony.
- To mój prywatny interes... ile byś sobie życzył za jakiegoś człowieka stamtąd ? Oczywiście płacę z góry.


Ivan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz