29 mar 2020

Od Katfrin CD. Liama

- Nic nie znaleźliśmy. - powiedział Silver, a ja wyrzuciłam papierosa do kosza i zaczęłam kierować się w stronę samochodu.
- Nic nie powiesz? - zapytał, a ja zaśmiałam się tylko i odwróciłam na pięcie przez co chłopak zdziwiony prawie na mnie wpadł. Widział jak bardzo zdenerwowana jestem, prawdę mówiąc nie tylko tym, że spałam bardzo mało, ale i tym, że kurwa Howell uważa, że wszystko mu wolno i jest niezniszczalny. Takie osoby denerwowały mnie najbardziej. Zbyt pewne siebie i swoich poczynań. Takim zwykle chce podetrzeć się nosa i sprawić by przestali w siebie wierzyć.
- Wiedziałam, że nic nie znajdziemy. - odpowiedziałam na jego pytanie oraz minę, która była oczywiście w szoku. Jak to mogłam to wiedzieć?! No przecież to jest niejasne. Pokręciłam tylko z niedowierzania głową i wyjęłam kolejnego papierosa z paczki, która kurwa już się kończyła! Miałam osiem papierosów! Osiem jebanych fajków. Dobrze, że kupiłam dwie paczki.
- Wracajmy do centrali. Ja swoją dzisiejszą pracę już skończyłam. - rzekłam i odpaliłam papierosa zaciągając się nim. Mój relaks nie trwał długo. Zresztą jak zawsze.
- Kat. Telefon do ciebie. Generał. - powiedział Feliks, który był z nami na przeszukaniu. Jęknęłam i wzięłam telefon od chłopaka, który patrzył na mnie współczującymi oczami. Widzę, że bardzo ciekawie.
- Tak jest Panie Generale. - odezwałam się do telefonu i usłyszałam głośne szczekanie jego psa o imieniu Wenus. Na ogól spokojny pies jednak gdy byli w domu oczekiwał od swojego właściciela pełnej uwagi.
- Tak, tak. Cześć Kat, wiesz co podjedź jeszcze z Felixem do swojego brata do kostnicy. Spytaj czy ma wolną chwilę, a jeżeli tak przyjedź po ciało do centrali. Wiesz gdzie iść.  Nikt o tym nie wie. Rozumiesz sytuacja tajna i te sprawy. Wenus! Siad! Siat Wenus! Nie ważne po prostu załatw to i zadzwoń kiedy skończysz. - rzekł do mnie, a ja w połowie jego wypowiedzi załamałam się. Serio kurwa? Przez to, że Bell pracuje jako patomorfolog mam dostawać cały czas takie zadania?
- Tak jest. - powiedziałam jedynie i pożegnałam się miło. Generał rozłączył się, a ja oddałam Felixsowi telefon.
- Jedziemy na centrale. - powiedziałam do niego, a ten skinął głową i ruszył do swojego samochodu. Ja skończyłam palić i wyrzuciłam niedopałek na ziemię.
- Noah pakuj się do samochodu. - rzekłam i zasiadłam za kierownicą. Chłopak szybko zajął moje miejsce bo wiedział, że u mnie nie ma opierdzielania się. Mogłam w każdej chwili odjechać zostawiając go na pastwę losu. Ruszyłam z parkingu i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer do brata i przyłożyłam urządzenie do ucha. Po trzecim sygnale dopiero odebrał.
- Co jest? - zapytał, a ja usłyszałam jak odkłada zapewne narzędzia na metalowy stół.
- Masz czas na kolejnego truposzka? - zadałam mu pytanie, a on jęknął bardzo zawiedziony moim pytaniem. Na pewno i on chciał dziś skończyć wcześniej, w szczególności, że ostatnio też miał natłok pracy.
- Jak bardzo jest to ważne? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Sprawa generalska. - rzekłam, a on westchnął, już wiedziałam, że się zgodzi.- A więc będę za jakąś godzinę- dodałam i rozłączyłam się. Położyłam telefon na deskę rozdzielczą i włączyłam radio. Wystukiwałam paznokciami o kierownice w rytm muzyki.
- Jaki trup? - zapytał Noah, jednak ja nie zamierzałam odpowiadać mu na to pytanie. Nie za wszystkie muszę. Zresztą o tej sprawie nie może wiedzieć. Tajna itp. choć wiem z doświadczenia, że za tydzień będą o tym trąbić w mediach i prasie. Jednak miałam rozkaz i muszę się tego trzymać. Potrzebowałam odpoczynku. Może w weekend wyskoczę z Bellem do jakiegoś klubu? Albo pubu... do Howella? Hmm... w sumie czemu nie? Dokładnie go wtedy jeszcze sama sprawdzę.
Dojechaliśmy do centrali, a ja wysiadłam z samochodu i od razu skierowałam się do wejścia. Noah ruszył szybko za mną, a ja zamknęłam samochód pilotem i weszłam do budynku. Tuż za Silverem do środka wszedł Felix, a ja wskazałam mu ręką by szedł za nami.
- Noah nasze drogi już się rozchodzą. Niestety ale nie możesz nam towarzyszyć w tych godzinach pracy. Powiedz Gwen, że jesteś wypisany i że skończyłeś pracę. - powiedziałam do chłopaka, a ten jedynie skinął głową i ruszył w znanym mu już kierunku.
- Co mamy do zrobienia? - zapytał Felix, a ja zaczęłam schodzić po schodach na sam dół. Do naszej kochanej kostnicy. Oczywiście mamy windę jednak wiadomo, trochę sportu nikomu nie zaszkodzi. Zresztą bardzo lubiłam tędy schodzić. Czułam się jak w jakimś pradawnym zamczysku. Nasz budynek jest dość stary jednak był też na takich zasadach budowany, a raczej jego część. Czyli właśnie poziomy od -1. Do tych pomieszczeń miało dostęp mało osób, dlatego zawsze potrzebowaliśmy karty oraz hasła, które zmieniane było co miesiąc.
- To co zawsze Felix. To co zawsze. - rzekłam i dostałam się do małej kostnicy. Powiedzmy sobie szczerze. Nie mamy tutaj miejsca na dwadzieścia trupów. Zmieści się tutaj maks cztery jednak sam fakt, że mamy takie pomieszczenie jest dziwny. Jednak nieraz można to wykorzystać np. w takich sytuacjach jak te.
- Dobra bierz kluczyki i samochód. - powiedziałam, a ten skinął głową i sięgnął po zawieszone kluczę od auta. Wyszedł z pomieszczenia oczywiście podkładając pierw kartę i wpisując kod. Dostał się do małego garażu gdzie stał jeden samochód, który był przystosowany do wywożenia zwłok. Jego zadanie było taki by podjechać jak najbliżej drzwi. Moim było znalezienie zwłok. Ence pence w której ręce.

- Dziękuje Ci za te dary. - powiedział do mnie Bell na do widzenia, a ja zaśmiałam się jedynie. Brat poprawił mi trochę humor, oczywiście widział, że go nie mam dlatego próbował być fajny, miły i zabawny. Zaproponowałam mu, że w piątek idziemy trochę się zabawić jednak to ja wybieram miejsce. Zgodził się na taki warunek z powodu iż bardzo rzadko wychodzę z taką inicjatywą. Zwykle to on musi kilka godzin namawiać mnie na to bym ruszyła gdzieś tyłek. Oczywiście nie powiedziałam mu dokładnie co mnie popchnęło do tego. Wiedziałam, że byłby zły, że przenoszę problemy z pracy do swojego życia prywatnego. Bardzo nie lubił gdy tak robiłam. Jednak ja obrałam sobie teraz cel, który muszę dokonać. Zadzwoniłam do swojego generała i powiedziałam, że sytuacja jest ogarnięta, on zaś odpowiedział w bardzo, ale to bardzo miły sposób przez co aż stwierdziłam, że warto było zawieść tego truposza. Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni munduru.
- Piąteczek mamy wolny. - powiedziałam i wyciągnęłam w jego stronę dłoń by przybić piątkę co od razu zrobił z bananem na twarzy.
- Ja pierdole. Niech oni częściej umierają i niech generał ma częściej taki dobry humor. - odpowiedział uradowany Felix. Wsiedliśmy do samochodu, a ja odpaliłam od razu papierosa.

Piątkowe popołudnie spędziłam na grzbiecie konia. Oczywiście wstałam trochę później niż zwykle by w końcu się wyspać. Udało mi się to. Byłam w zdecydowanie lepszym humorze niż ostatnio. Potrzebowałam chwili spokoju i relaksu, a dziś sobie to zapewniłam. Miałam możliwość odpoczynku i przespania ośmiu godzin! A nawet i więcej. To było coś. Przynajmniej dla mnie. Jednak wróćmy do dzisiejszych planów. Musiałam jeszcze iść odstawić Xawiera do boksu i go wyczyścić. Jako, że wałach był jak zawsze spokojny i wolał współpracować niż robić problemy bardzo szybko wykonałam moje małe zadanie. Jeszcze tylko ogarnąć witaminki dla niektórych z nich i załatwione.
Kiedy wreszcie znalazłam się w domu była już siedemnasta. Akurat... nim się ogarnę będzie jakaś dziewiętnasta to Bell powinien być już u mnie w domu. Od razu skierowałam się do kuchni skąd wzięłam szejka przygotowanego rano i ruszyłam do łazienki. Zabrałam jeszcze papierosy z blatu i wchodząc po schodach piłam powoli swój obiad. Bardzo odżywny. Weszłam do łazienki i od razu napuściłam sobie gorącej wody do wanny. Rozebrałam się i położyłam papierosy oraz do połowy pełną szklankę tuż obok wanny tak by sięgnąć po te rzeczy gdy najdzie mnie ochota. Oczywiście telefon miałam też przy sobie gdyby ktoś zacząć nagle dzwonić w pilnej sprawię. Weszłam do wanny i od razu z uśmiechem na ustach sięgnęłam po papierosa, którego szybko odpaliłam. Tak zdecydowanie to było najlepsze co może być. Palenie w wannie. Zamknęłam powieki i odchyliłam głowę relaksując się chwilę i ciesząc się nikotyną w płucach. Wiedziałam, że ten moment nie może trwać wiecznie dlatego gdy usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni nie była zdziwiona. Mówiłam, że ktoś będzie chciał mi przekazać bardzo ważną informacje! Ale nawet ja nie spodziewałam się, że będzie to takie szybkie. Jęknęłam i wsadziłam papierosa do ust i sięgnęłam po telefon.
- Co chcesz? - powiedziałam od razu ponieważ był to Bell.
- Grzeczniej kurwa! Co chcesz ze sklepu? - zapytał zdenerwowany, a ja zaśmiałam się jedynie.
- Weź mi energetyka i dwa gramy. - powiedziałam jedynie.
- Okey. Będę u ciebie za trzydzieści minut. - odpowiedział i rozłączył się. Pokręciłam oczami i odłożyłam telefon na miejsce. Wyrzuciłam także niedopałek do popielniczki i zanurzyłam się w wodzie.

- Kurwa Kat ubierz się w końcu! - krzyknął do mnie Bellami, a ja spiorunowałam go wzrokiem. Od niemal trzydziestu minut chodzę w bieliźnie, a mój brat cały czas mnie pośpiesza. Przecież to sprawia, że jeszcze dłużej chce siedzieć w domu i wybierać strój. Oczywiście już dawno się zdecydowałam jednak czekaliśmy w tym momencie na Felixa, który postanowił jechać z nami jednak umówiłam się by przyjechał dopiero o dziewiętnastej trzydzieści, a cóż było dopiero dziesięć po. Jednak mój brat nic o nim nie wiedział. Ponieważ kiedyś z nim kręcił no i powiedzmy sobie prawdę... Felix za bardzo się wczuć co Bellowi nie bardzo pasowało. Jednak chłopak trochę teraz się ogarnął, a mój braciszek chodzi ostatnio wkurwiony. No cóż... zobaczymy co z tego będzie.
- Nie mów mi co mam robić! - krzyknęłam na niego, a ten wkurwiony już chwycił za moje papierosy ponieważ swoje już dawno wypalił. Oczywiście był w sklepie po szlugi, ale to ich zapomniał. Nie ważne, mój braciszek jest kochany jednak powiedzmy szczerze nie zawsze odpowiedzialny i pamiętliwy. 
Kiedy za dziesięć minut miał przyjść Felix w końcu się ubrałam, założyłam czarną przylegającą do ciała sukienkę z rozcięciem na udzie.
- Przecież to ją zakładałaś na początku i mówiłaś, że jest fu, ble! - powiedział do mnie wkurzony Bell. Zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami. Chłopak właśnie nabijał fifkę, a ja usłyszałam pukanie. Mój brat zmarszczył czoło ze zdziwienia i od razu schował wszystko pod poduszkę. MOJĄ poduszkę.
- Spokojnie. Wyjmij to. - powiedziałam jedynie i poszłam otworzyć Felixowi drzwi. Przywitałam się z chłopakiem, który z uśmiechem wszedł do domu. Widać było po jego iskrzących się oczach, że już coś wypił. Czyli dziś szalejemy! A raczej oni. Nie ważne.
- Wychodzimy już? - zapytał, a ja pokręciłam głową.
- Wejdź. Idziemy jeszcze zapalić. - powiedziałam z uśmiechem, a w jego oczach pojawiły się jeszcze większe iskry. Chyba... w sumie nie wiem czy mogą być jeszcze większe. Weszliśmy do salonu, a tak spotkałam się z nienawistnym spojrzeniem mojego brata.
- Hey. - przywitał się Felix i podrapał się po karku zniesmaczony sytuacją, w której się znalazł.
- Cześć. - odpowiedział jedynie chłopak, a ja zaklaskałam zadowolona.
- To co! Idziemy na taras zapalić i jedziemy! - powiedziałam zadowolona, a Bellami wstał z dwiema fifkami. Podał mi jedną, a ja wzięłam Felixa pod ramię i ruszyliśmy na zewnątrz.

Spojrzałam w oczy Liama, które był zaciekawione. Czym? Nie mam zielonego pojęcia jednak to wzbudzało we mnie jeszcze większą motywacje do mojego małego celu.
- Raczej przyszłam tutaj się zabawić. Chyba, że moje towarzystwo Panie Howell zagraża pańskiej sytuacji. - powiedziałam i nalałam sobie szkockiej do szklanki chłopaka i wypiłam zadowolona. Liam patrzył na mnie jakby chciał odkryć co właśnie zamierzam. Po co tutaj jestem. Czemu tak się zachowuje. Może nawet co myślę? No tak ciężko wyczytać coś z mojej twarzy. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam z wyzwaniem w jego oczy.
- Oczywiście, że nie. Twoje towarzystwo mnie po prostu bardzo zaskoczyło. - odpowiedział na moje pytanie. Czyżby? Cały czas patrzyłam w oczy Howella, wiedziałam, że to źle wpływa na ludzi. Wywoływanie presji w ten sposób było łatwe. Wystarczyło się dobrze skupić. Jednak chłopak nie był tak słaby na jakiego go uważałam. To chyba dobrze? Nie będzie tak łatwo. Czyli będę miała większą satysfakcje.
- A może już kilka razy tutaj byłam, a akurat byłeś w innym swoim klubie? Albo byłeś w domu. Odpoczywałeś. - powiedziałam nadal z delikatnym uśmiechem na ustach. Chłopak prychnął jedynie i zabrał swoją szklankę z moich rąk. Dopił szkocką i odstawił szkło na stół. Tym razem to i on spojrzał w moje oczy znów doszukując się odpowiedzi na swoje pytania, o których nie miałam pojęcia.
- Kat. Kochanie, Bell cię potrzebuje. - nagle znikąd zjawił się Felix, a ja musiałam przerwać próbę wywarcia presji na chłopaku.
- Już idę. - powiedziałam i wstałam od stołu i ruszyłam za chłopakiem jednak po odejściu zaledwie metra od Howella odwróciłam się czując jego spojrzenie na sobie.
- Dokończymy tą rozmowę niedługo. - powiedziałam i odeszłam.


Liam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz