23 mar 2020

Od Oliego CD Bellamiego

Kiedy wyszedł, usiadłem do szkicownika. Wszystko składało się w ładną całość. Miałem dwie prace w głowie, jak mu się jedna spodoba, to drugą mogę sprzedać dalej. Albo mieć dla siebie, co mi po tym. Wydrukowałem przesłane przez chłopaka zdjęcia i usiadłem, podkulając jedną nogę pod siebie. Zarysy obu projektów dość szybko przepłynęły z mojej głowy na kartkę, a ja mogłem zebrać się do domu, bo wybiła szesnasta. Przy prostowaniu się usłyszałem, jak każda kostka w moim kręgosłupie wraca na miejsce. To samo zrobiłem z palcami,które były zmęczone od pracy.
-Musisz pamiętać o posturze Oli!- Głos łysego zaatakował mnie znienacka.
-Dobrze mamo...- Sarknąłem i podniosłem ręce do góry, ponownie wydobywając z siebie odgłosy strzelania.
-Wypomnisz mi na starość!- Pokręcił palcem w moim kierunku i oparł się o framugę, nadal się lekko uśmiechał, tylko teraz wydawał się... Nie wiem no, zaniepokojony?
-Mogę ci jakoś pomóc?- Uniosłem brew i wstałem z krzesła, zbierając przy tym swoje prace.
-Wiesz, że nie jesteś sam prawda?

-Daj spokój, minął rok, nic mi nie jest- Burknąłem. Po co odgrzebywał temat?
-Po prostu... Schudłeś, dość mocno ostatnimi czasy, wolę zapytać, czy nie potrzebujesz...- Przerwałem mu, zanim skończył mówić.
-Dobrze sobie radzę, dziękuję bardzo. Nic mi nie jest. Schudłem, bo... Nie byłem głodny, Jezu.- Mruknąłem i wyszedłem z pokoju.
-Oli- Odezwał się, ale nie dałem mu dokończyć.
-Nic mi kurwa nie jest!- Wyskoczyłem z lokalu jak poparzony. Schudłem, tez mi coś... Co prawda moja dieta składała się ostatnio z tytoniu i kofeiny, ale co im do tego? Spojrzałem na siebie w witrynie sklepowej. Racja, schudłem... Westchnąłem i wszedłem do sklepu po drodze. Jak mam zamiar odzyskać trochę wagi, to trzeba zacząć jeść jak człowiek, a nie... Student. Nabrałem koszyk pełen produktów, które uznaje się za zdrowe i do tego paczkę fajek i wino. Plan na wieczór? Spać! Przy kasie, przypomniałem sobie o obecności tej futrzarskiej bestii w moim domu, cofnąłem się szybko po parę puszek i dodatkową porcję mięsa. Nie mam zamiaru się dzielić. Szybko zapłaciłem i zabrałem się do domu. Naszykowałem posiłki na tydzień i padłem na materac z cichym stęknięciem. Na kolacje zaserwowałem sobie tosty z serem i sałatkę. Czas wrócić do formy! Kocia łapa powoli zbliżyła się do sera w toście.
-Zwalaj!- Trzepnąłem na oślep. Kotka mruknęła niezadowolona i poszła do kuchni, zjeść to, co dostała.
-Ja się nie dzielę! Zapamiętaj to sobie!- Powiedziałem głośno i odpaliłem jakiś serial, żeby leciał w tle. Przy dźwięku łatwiej się zasypiało niż przy ciszy... Tydzień minął mi zaskakująco szybko, naprawdę nie wiem, jakim cudem po poniedziałku przyszedł czwartek.A po czwartku co? Piątki! Od dawna obiecywałem sobie, ze wrócę do imprezowania. Potrzebowałem tego jak wody do życia. A raczej w moim przypadku to wina. Wina, imprez, i tytoniu. I seksu. Jezu jak ja tęskniłem za seksem. Dopiero chwila sam na sam z sobą w mieszkaniu pozwoliła mi uświadomić samemu sobie, jak bardzo tęsknię za przyjemnością i kontaktem fizycznym.

Impreza, planowałem to od dłuższego czasu. Piątki stworzone były do imprezowania, a mi było to potrzebne. Spojrzałem an siebie w lustrze i uśmiechnąłem się. Wyglądałem dobrze. Nadal potrafiłem się ubrać. Taksówka czekała pod domem, żeby zabrać mnie do klubu, niby nie był tak daleko, ale chciałem zafundować sobie luksusu w taki sposób. Pod lokalem kłębili się już ludzie. Odczekałem swoje i wszedłem, czując podmuch ciepłego powietrza, przepełnionego zapachem potu, alkoholu, wymiocin i wielu innych czynników. Szybko ruszyłem do baru i zamówiłem sobie szota. Pierwszy na rozgrzanie i rozluźnienie. Odtańczyłem trochę na parkiecie i poszedłem na palarnię. Rozmowy i pokasływanie palarni, piękne miejsce, można by było wypalić paczkę bez sięgania po papierosa. Tak zwane, bierne palenie. Zapach trawy wypełnił mój nos. Prychnąłem i wyciągnąłem papierosa z paczki. Po chwili podszedł do mnie... Klient.
-Cześć, jak idzie mój tatuaż?- Uśmiechnął się lekko. Uniosłem brew i odpaliłem papierosa.
-Prawie cię skończyłem,- Zaciągnąłem się i zagryzłem lekko wargę, patrząc na jego lekko przekrwawione oczy.
-Jak chcesz, to ci mogę pokazać- Sięgnąłem po telefon do kieszeni. Chłopak, szybko staną obok mnie i czekał.
-Brakuje mi odrobiny zaciemnienia, ale tak to oba skończone- Podałem mu po chwili komórkę. Zamyślił się, patrząc na ekran telefonu, sięgnąłem i przesunąłem w prawo, pokazując mu drugi projekt. Teraz jego oczy zabłysły.
-Wow, jest idealne, zajebiście ci wyszło!- Klepnął mnie w ramię i oddał telefon. Kiwnąłem głowa i uśmiechnąłem się.
-Zadowolony klient, to zadowolony usługodawca- Pościłem mu oczko i dopaliłem.
-Przypomnisz mi, jak miałeś na imię?- Zapytałem po chwili ciszy.
-Tak szybko zapominasz?- Posłał mi krzywe spojrzenie.
-Zwykle nie muszę pamiętać. B... Coś na B...
-Bellami- Zakończył szybko moje próby przypomnienia sobie.
-Bellami, zatańczysz?- Uśmiechnąłem się, czując, jak ktoś posyła mi zirytowane spojrzenie, ale walić to. Zmarszczył lekko brwi. Po chwili kiwnął głową. Ruszyłem na parkiet bez odwracania się. Najpierw może zawadzę o bar? Zatrzymałem się pod  wodopojem i zamówiłem sobie dwa szkoty. Bellami był nieopodal.
-Chcesz?- Uniosłem kieliszek w jego kierunku. Kiwnął głową. Zamówiłem dwa dodatkowo. Podałem mu jego szkło i sam szybko wypiłem swoją porcję. On zrobił to samo. Ruszyłem na parkiet, czując, jak ciała dookoła mnie opływają ciepłem. Zatrzymałem się w miarę luźnym momencie i zacząłem tańczyć. Kochałem to, co jak co, ale taniec był czymś bardzo przyjemnym. Ciepłe ciała dookoła mnie, były jeszcze przyjemniejsze. Bellami kołysał się w rytm muzyki obok mnie. Posłałem w jego kierunku uśmiech i skakałem, jak DJ zmienił muzykę na coś szybszego. Kochałem to zmęczenie, ten skok endorfin. Było w tym coś oczyszczającego dla samego umysłu. Muzyka odrobinę zwolniła, była bardziej... zbliżająca. Przełknąłem ślinę i podniosłem wzrok na ludzi dookoła mnie. Bellami aktualnie patrzył na mnie spod przymkniętych powiek. Uniosłem brew i podszedłem bliżej. Oparłem rękę na jego ramieniu, dla równowagi i pochyliłem się do jego ucha.
-Nad czym tak rozmyślasz?
-Miejsce idealne na filozofowanie- Uśmiechnął się i położył mi rękę na biodrze, prowadząc mnie przy tym w tańcu. Pozwoliłem mu, Miał ciepłą, silną dłoń, która idealnie nadawała się do prowadzenia. Nie sądziłem, że mógłby wolec facetów, wydawał się bardzo hetero... Ale kto go wie? Niektórzy po alkoholu odkrywają, że chcą być kobieta, on może lubi facetów po procentach? Podniosłem dłoń i oparłem mu na ramieniu. Muzyka nas prowadziła...
1005!

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz