27 mar 2020

Od Milo cd. Taylor

Przyznam, teraz to mi zaimponowała. Większość dziewczyn, z jakimi miałem do czynienia, po prostu by się posikała ze strachu, żadna by nie walczyła, tym bardziej nie grała na czas. Ta mniejsza część dziewczyn, które znałem i które by się nie bały, prawdopodobnie by się tu nie znalazły, bo albo by uciekły przy pierwszej lepszej okazji, same, albo zeszły na zawał jeszcze przed wepchnięciem do auta. Taylor była całkiem inna, chociaż w jednym była taka sama, jak reszta: grała na uczuciach, a to potrafiła większa część tych „twardszych” kobiet. Mimo wszystko urzekła mnie jej gadanina, od której chciałem wybuchnąć śmiechem i powiedzieć „No nie mówcie, że to na was działa?” Szczerze powiedziawszy, gdyby to mój ojciec lub siedział za kierownicą, strzeliłby jej w łeb od razu, za korzystanie z imienia córki, siostry, ale to nie moja rodzina była tutaj porywaczami, tylko obca mafia, o której będę musiał porozmawiać z ojcem. Tak nie może być, że sobie włażą, porywają i się cieszą. Trzeba ukrócić tę samowolkę.
Mój plan był prosty, kiedy tylko dziewczyna opuści furgonetkę, ruszam za nią i biegiem znikam im z oczu. Mimo wiedzieć, że mieli na mnie zlecenie, w sumie co tu się dziwić, kiedy jeden z nich przeze mnie leży w szpitalu? Gdyby nie pchał tych swoich brudnych łap do…
Nagle brunetka po mnie wróciła. Łapiąc za rękę, wyciągnęła z pojazdu i ruszyliśmy biegiem przed siebie. Po chwili pociągnąłem ją na bok, kiedy zdałem sobie sprawę, że wyjechaliśmy z miasta i na tak pustej przestrzeni jakiej był tylko wyłożony asfalt, pole i las po drugiej, bardzo łatwo zestrzelić takie uciekające ofiary, jakimi byliśmy, i biegliśmy blisko lasu. Normalnie z tyłu trwałby pościg, ale kłótnia między zniszczonym emocjonalnie kierowcą, a jego wkurzonymi kolegami uniemożliwiła im to. 
- A no, wyskoczyłbym zaraz po tobie – stwierdziłem. - I nie ma sprawy, uwielbiam jak ludzie się nawzajem niszczą psychicznie – powiedziałem z uśmiechem. Kiedyś to samo powiedziałem mojemu terapeucie, który stwierdził, że mam w sobie za dużo nienawiści do świata i traktuje ludzi jak przedmioty, czy coś takiego. Szczerze powiedziawszy, uwielbiałem używać sformułowania, że ludzie są bezużyteczni, a bezużyteczne są rzekomo tylko przedmioty, więc… tak, niektórzy ludzie nie są więcej warci niż taka potencjalna sofa wyrzucona na śmietnik.
Zatrzymaliśmy się po dobrych pięciu minutach biegu, dopiero wtedy dziewczyna mnie puściła, a ja się zaniosłem głuchym śmiechem i długo nie mogłem się opanować. Ta spojrzała na mnie ze ściągniętymi brwiami i uśmieszkiem, mówiącym „poważnie?”. Kiedy przestałem się śmiać, wzruszyłem tylko ramionami.
- No co, to było ciekawe – wytłumaczyłem się, po czym ruszyłem poboczem, w stronę miasta. Dziewczyna do mnie dołączyła.
- Szkoda, że tamten nie strzelił, dopiero wtedy byłoby zabawnie – odparła poważnie, kończąc parsknięciem, na co przewróciłem oczami. „Rany, bawić się nie umie”, pomyślałem znudzony i nic nie odpowiedziałem.
Przez chwilę szliśmy w ciszy. Droga nie wydawała się kończyć, było późno, ja zostawiłem telefon w pokoju i jak na złość, okazało się, że dziewczynie telefon się rozładował. Czyżby wisiało nad nami jakieś fatum?
- Ej, to o co chodziło z tą twoją siostrą i tym facetem? - zapytała jakby od niechcenia. Zerknąłem na nią katem oka.
- Już ci mówiłem.
- Jakoś do mnie nie dotarło – wytłumaczyła. „Oj, po prostu nie słuchałaś i tyle.”.
- Zostawiłem ją na chwilę, by wypłacić kasę z banku. Kate poleciała pewnie za jakimś psem czy czymś innym, jak to ma w zwyczaju, a potem usłyszałem jak krzyczy i znalazłem ją w zaułku, jak jakiś facet chciał ją zgwałcić. Nerwy same puściły – powiedziałem to spokojnie. Terapeuta w takim momencie zapytałby, czy żałuje pobicia go, a ja bym pewny siebie pokręcił głową i dodał, że z chęcią bym mu jaja urwał, ale czasu mi zabrakło.
- Nie zrobiłabym tego samego dla mojego brata, ale rozumiem, siostrzeńcza miłość – przewróciła oczami i westchnęła. Zmarszczyłem czoło.
- Wiem, nie wszystkich ludzi stać na coś, co wykracza poza ich własny nos i egoizm, nie martw się, nie jesteś sama – powiedziałem spokojnie.
- W przeciwieństwie do mnie, Ethan doniósł na ciebie policji – spojrzałem na nią. Czyżby to nie ona na mnie doniosła? Dalej jej nie wierzyłem.
- Przecież to ty mnie widziałaś – powiedziałem już lekko zirytowany. Prawie zapomniałem o tej aferze, a teraz na nowo miałem ochotę ją wrzucić do lasu i zwołać wilki.
- Co nie znaczy, że nie podzieliłam się tą wiedzą – pokręciłem głową zrezygnowany.
- No tak, ploteczki ploteczkami – nic nie odpowiedziała. Czy każda dziewczyna musiała plotkować ze znajomymi o wszystkim, co ją spotkało danego dnia? Nie nudzi im się to? - Nie ważne, teraz łap stopa – rozkazałem jej. Popatrzyła na mnie.
- Dlaczego ja?
- Bo o tej porze jeździ więcej mężczyzn i zboczeńców – wytłumaczyłem. Ta nic nie odpowiadając i przewracając oczami, po prostu odwróciła się do tyłu i wystawiła rękę, gdy nadjeżdżał samochód.

<Tay? Sorki, trochę mi weny zabrakło>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz