23 mar 2020

Od Angeline do Ivana

- Ty naprawdę chcesz to zrobić?
- A dlaczego nie? Przecież się zgodziłaś – odpowiedziałam Poppy, łapiąc ją za dłoń. Nie byłam pewna, czy tego właśnie chciała, ale nie wiedziałam, w jaki sposób inaczej mogłabym dodać jej otuchy.
Była godzina dwudziesta, a my obie znajdowałyśmy się w lesie Iris za Avenley River. Szłyśmy ramię w ramię, teraz trzymając się za ręce. Poppy dużą latarką oświetlała nam drogę przed i pod nogami, żebyśmy przypadkiem nie zahaczyły o korzeń drzewa. Było strasznie ciemno. Nie bałam się, jak zwykle. Jednak czułam drżenie siostry i powoli zaczynałam żałować, że ją ze sobą wzięłam.
Rano, po porannym opowiedzeniu Żelkom mojego snu o domu dziecka i tym, że zostałam tam sama, któraś osoba o dźwięcznym nicku DodoDemon napisała mi pewną ciekawostkę. Otóż gdzieś za lasem Iris znajdowało się osiedle mieszkaniowe z blokami. Jednak ze względu na okropny dojazd, żeby dostać się do miasta, urządzono mieszkańcom eksmisję. I od paru lat tamtejsze budynki stoją puste. Oczywiście zaciekawiło mnie to i no… zachciało mi się tam pójść! Po zapytaniu Caroline, czy pójdzie ze mną, prawie dostałam w twarz. Esme tylko mnie wyśmiała, ale za to Poppy się zgodziła.
A więc teraz gramoliłyśmy się przez las, zaopatrzone w dwa plecaki z różnymi, niezbędnymi rzeczami. Były trochę ciężkie, ale dało się je nieść. No, a teraz pora nagrać coś dla Żelków.
Z kieszeni kurtki, wolną ręką wyjęłam telefon i go odblokowałam. Po chwili już miałam wystawiony przedmiot przed sobą i dotknęłam przycisk do nagrywania.
- Witajcie moje Żelki. Wybaczcie, że tak ciemno, ale… Właśnie znajdujemy się z Poppy w lesie Iris – zaczęłam, spokojnym głosem, żeby nikogo nie przestraszyć. Zaraz, „nikogo”, czyli kogo? Umówmy się, że zwierząt. - Poppy, przywitaj się.
- He-ej – usłyszałam jej trzęsący się głos. Oj, chyba wolałaby już wracać do domu.
- Jak słyszycie, Poppy jest prze szczęśliwa, że się tu znajdujemy. Ale co my tu robimy? Otóż użytkowniczka DodoDemon, której zresztą bardzo dziękuję i ją pozdrawiam, napisała mi o ciekawym opuszczonym osiedlu gdzieś niedaleko – a przynajmniej mam nadzieję, że niedaleko – i właśnie tam z Poppy zmierzamy – opowiedziałam, tylko co jakiś czas przenosząc wzrok spod nóg, na ekran telefonu. Wolę nie stracić gruntu z oczu, żeby się nie wywrócić.
- Mamy godzinę… dwudziestą trzydzieści i… - zaczęłam, ale przerwałam, bo właśnie z siostrą wyszłyśmy z lasu. I, jak można by się domyślić, trafiłyśmy. Znaczy, przynajmniej taką miałyśmy nadzieję. Urwałam nagrywanie i schowałam telefon do kieszeni, zasuwając ją.
Poszłyśmy dalej do przodu. Latarka ukazała nam plac zabaw z drabinkami w stylu mostu, piaskownicą i dwiema huśtawkami.
- Mamy atrakcje do zabawy – powiedziałam, przeskakując nad drewnianą ławką, która w środku skrywała dół z piaskiem. I kamykami. - Ulepimy zamek z piasku? - zaśmiałam się, kucając i zgarniając część bardzo zimnego piasku w dłoń. Następnie cisnęłam nim w Poppy nieopodal.
- Ej! - zawołała, na co tylko prychnęłam śmiechem. Wstałam i wyszłam do siostry, otrzepując z ubrań resztki ziarnek piasku. Minęłyśmy plac zabaw i ruszyłyśmy dalej. Na osiedlu było bardzo cicho, ale to w sumie nic dziwnego, skoro należało do opuszczonych miejsc. Na razie, nie było aż tak strasznie, jak myślałam. Nawet różowowłosa wyglądała na nieco spokojniejszą.
Doszłyśmy do popękanego chodnika, pomiędzy którym wystawały źdźbła trawy. Nieco dalej stały również brudne drewniane ławki z koszami na śmieci obok. Postawiłyśmy tam naszą latarkę i się nieco rozejrzałyśmy. Całkiem tu przyjemnie.
Wtem usłyszałam jakiś hałas, jakby huk. Wraz z Poppy odwróciłyśmy się w prawą stronę, gdzie znajdowało się wejście do klatek bloków. Rozległo się kilka dodatkowym uderzeń.
Siostra zgarnęła jeszcze latarkę i poświeciła w tamtą stronę.
- Co jest… - Zmrużyłam oczu, widząc w oddali jakiś ruch. Coś jakby wyszło z klatki, a potem zaczęło szybko przemieszczać się w naszym kierunku. Obie z Poppy stałyśmy niczym słupy soli, nie zamierzając się ruszyć z miejsca. Człowiek, bo na to wyglądało, sądząc po sylwetce i umiejętności mowy, zaczęło krzyczeć.
- Dzwońcie po policję! Szybko! Zaraz nas zabiją!
Światło z latarki zaczęło się trząść, więc spojrzałam na siostrę. Widziałam na jej twarzy przerażenie. Ja również dostałam pietra.
Usłyszałyśmy kolejny huk, tym razem lecący w naszą stronę. Osoba, która biegła i dzielił ją metr od naszych stóp, nagle upadła na chodnik. Gdy skierowałam na postać strumień światła, zobaczyłam splątane włosy i bordową plamę na plecach, która zaczęła się powoli powiększać. Krew? Poppy krzyknęła, ja tylko stałam nad ciałem i się w nie wpatrywałam. Wtedy poczułam gwałtowne szarpnięcie i zaczęłam biec z Poppy z powrotem w stronę lasu.

Ivan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz