25 mar 2020

Od Ivana CD. Angeline

- Dzień dobry. Kawę jak zawsze poproszę. - powiedziałem wchodząc do swojego azylu. Sekretarka o imieniu Violett przywitała się i od razu wstała by zrobić mi kawę. Grzeczna dziewczynka. Wszedłem do biura i i od razu zająłem swoje miejsce przez biurkiem. Zadowolony odpaliłem laptopa i czekałem na kawę, którą ma mi zrobić brunetka. Wziąłem do swojej dłoni telefon i odczytałem krótkiego SMS od Jacka, który zniszczył mi dzień.
J: Impreza wypaliła jednak możliwe iż na stronię baru pojawią się ciekawe zdjęcia i filmiki.
I: Co rzeście odwalili?
J: Aj nic po prostu jakaś dziewczyna jak zobaczyła pijanego Urlicka zaczęła uciekać, a ten pijany ją gonił przewalając się cały czas.
I: Haha mam nadzieje, że zdjęcia nie trafią do baru, ale chyba pokażesz mi je gdy przyjedziesz do mnie?
J: Ja też i oczywiście, że pokaże. Zaraz jadę to załatwić.


Kurwa jak zawsze coś odwalą. Westchnąłem zdenerwowany z danej sytuacji. Jeżeli Jackob nie ogarnie tych zdjęć bądź nagrań to naprawdę będę wkurwiony. Oczywiście mógłbym się tym nie przejmować, przecież mnie tam nie było. Jednak wiedziałem, że gdy złapią ich to droga do mojej osoby będzie dużo łatwiejsza. Violetta przyniosła mi moją kawę z uśmiechem, jednak jedno moje zimne spojrzenie sprawiło, że jej mina od razu zrzedła. Rumieńce zniknęły, a jej gestykulacja mówiła, że nie wie jak zachować się w danej sytuacji.
- Coś jeszcze pomóc? - zapytała i delikatnie się uśmiechnęła, była trochę przestraszona. Nie dziwię się pracuje tutaj zaledwie kilka dni. Mogła się obawiać o to, że zostanie zwolniona.
- Nie. Możesz odejść. - powiedziałem jedynie nawet nie patrząc na nią. Odwróciłem się na fotelu i spojrzałem na otaczające mnie miasto. Większość biura było zbudowane z szyby weneckiej przez co obserwowałem ludzi przechadzających się tuż obok mojego szpitala. Wielu chodziło w słuchawkach i wpatrzonych w telefony. Inni szli w grupach i zawzięcie rozmawiali na bardzo ciekawe dla nich tematy. Niektórzy podekscytowani, a drudzy znudzeni sytuacją, w której się znaleźli. Zamknąłem powieki zaciekawiony co Jacoba chce zrobić w tej sytuacji. Nie miałem dziś dużo pracy w porównaniu do natłoku tego co zwykle mam. Może jakoś mógłbym mu pomóc? Choć chłopak raczej należy do osób, które wolą robić coś sami. Westchnąłem i wróciłem do swojego biurka, sięgnąłem po kawę i upiłem kilka łyków by się rozbudzić. Oczywiście była bardzo wczesna pora... po jedenasta to przecież początek dnia. Dziś wróciłem o piątej rano do domu z pracy. Miałem dość ciężki przypadek w szpitalu, który potrzebował natychmiastowej i długotrwałej opieki. Jako, że większość specjalistów opuściło już szpital, a inni i tak już byli wyczerpani postanowiłem, że ja z nim zostanę. W szczególności, że Pan Henryk bardzo mnie lubił i znał. Był od początku naszego szpitala, bardzo mi ufał i uważał mnie wręcz za swojego przyjaciela. Zdziwiłem się kiedy na świetlicy zaczął atakować lekarzy oraz pacjentów.
Właśnie dlatego dopiero teraz pojawiłem się w pracy i w dodatku byłem bardzo niewyspany. Pięć godzin s nu to zdecydowanie za mało. Choć patrząc na moją ostatnią dawkę snu to jest to rekord. Może właśnie dlatego już nie wytrzymuje? Potrzebuje się wyspać. Położyć się o dwudziestej i spać do ósmej? Tak. Zdecydowanie tego potrzebuje. Tylko nie mam na to czasu. Zmarnowanie dwunastu godzin na sen to coś nie w moim stylu. Zresztą nie ważne nie mogę się tym teraz przejmować. Czas zająć się pracą.

W czasie pracy wypiłem cztery kawy i zjadłem zaledwie dwa posiłki. Byłem padnięty. Naprawdę padnięty. Była godzina szesnasta, a ja już chciałem wrócić do domu. Dlatego tak zrobiłem. Nie chciałem się męczyć. Wysiedziałem pełne pięć godzin.
Dwadzieścia minut po szesnastej siedziałem już u siebie w garażu i stukałem w kierownice samochodu. Stwierdziłem, że bardzo pożyteczną będzie odwiedzenie miejsca, w którym wczoraj odbyło się zamieszanie. Jednak mogło znajdować się tam coś czego nie powinno być, lub ktoś. Westchnąłem i wysiadłem z samochodu, wszedłem do domu i złapałem za dwie pary grubych szelek oraz łańcuch, który robił za smycz dla pum.
- Kochane idziemy na spacer. - powiedziałem, a dwa koty niemal od razu pojawiły się tuż obok mnie. Ponieważ do miejsca spieprzonej sprawy miałem pół godziny drogi od mojego terenu stwierdziłem, że będzie to najlepszy pomysł. Założyłem pumą szelki, te bardzo niezadowolone syczały na mnie przez co zostały srogo skarcone. Kiedy się uspokoiły wypuściłem je na zewnątrz a łańcuchy przewiesiłem sobie przez ramię gdyż nie chciałem nieść ich w ręku. Czemu nie zapiąłem pum od razu? Niech się wybawią kiedy nadal są na swoim terenie. 

Dotarliśmy do miejsca "wypadku". Koty rwały się do zaschniętej krwi, która była na piachu. Westchnąłem i podszedłem do tego miejsca, Jena od razu obwąchała krew i prychnęła przez co rozwaliła znajdujący się tam ślad. Rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiś innych pozostawionych błędów. Widziałem pozagrabianą ziemię, która delikatnie różniła się kolorem od tej, która znajdowała się na całym terenie. Zapewne to tutaj padł człowiek, którego zabijali. Jak zawsze nieumiejętnie dlatego polała się krew, którą musieli uprzątnąć. Zabrali więc piach, a resztę rozgrabili tak by ukryć małe braki. Pokręciłem głową z niedowierzania i właśnie wtedy moje koty zasyczały na coś lub kogoś za mną. Usłyszałem trzask łamanej gałęzi i odwróciłem się w tamtą stronę. Słuch, a w szczególności moje zwierzaki mnie nie myliły. Przede mną stała dziewczyna z telefonem w ręku skierowany w stronę kotów. Zdziwiony uniosłem jedną brew i chrząknąłem by zwrócić na siebie uwagę dziewczyny.
- Nie życzę sobie nagrywania moich pum. - powiedziałem do szatynki, a ta szybko schowała telefon jakby myślała, że czyn ten zostanie zapomniany.
- Przepraszam, raczej rzadko widzi się tutaj takie zwierzęta. - odpowiedziała z uśmiechem. Widziałem jak kątem oka obserwuje otoczenie. Zdziwiło mnie to. Może to ta dziewczyna z dzisiejszej nocy? Czego tutaj szukała? Chciała się upewnić? Czy może poszukać dowodów. Rozmawiałem z Jacobem, który mówił, że nagrała ich właśnie długowłosa szatynka, która była bardzo niska. W porównaniu do mnie była maciupeńka jednak nie zwracajmy na to uwagę.
- Są zapewne jedynymi w Avenley. Zgubiłaś się? Rzadko kiedy tutaj kogoś widzę dlatego właśnie przychodzę tutaj z moimi pupilkami. - zainteresowałem się. Wiecie, że po reakcji człowieka można wyczytać więcej niż się zdaje? Dziewczyna utkwiła we mnie spojrzenie, a by to robić musiała zadzierać głowę wysoko do góry.
- Nic ciekawego. Właściwie to jestem tutaj na spacer. - odpowiedziała z uśmiechem. Kłamała. jej oczy i to jak bawiła się gumką do włosów na dłoni sprawiało, że się stresowała. To ona dzisiejszej nocy nagrała Jacoba. Prychnąłem i ukucnąłem obok pum, pogładziłem Jene po pysku. Kocica wpatrywała się w nieznajomą i czekała tylko na polecenie. Neo już dawno usiadła i bardziej z zaciekawieniem patrzyła na dziewczynę. Jednak powiedzmy sobie szczerze to Jena zawsze wzbudza strach.
- Czemu kłamiesz? - zapytałem i uniosłem na nią spojrzenie z lekkim uśmiechem. - Nie ważne. Mam nadzieje, że usuniesz nagranie inaczej będziemy musieli rozwiązać problem. - dodałem i podniosłem się, a razem ze mną Neo. Wpatrywała się we mnie ciekawa co dalej będziemy robić.

Angeline?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz