29 mar 2020

Od Jonathana - CD. Michaeli

          Wrodzona pewność siebie z góry nakazywała mi myśleć, że wygram ten wyścig, dlatego też nie byłem ani trochę zaskoczony, gdy moje fantazje przerodziły się w rzeczywistość. Wszak takie zawody to dla mnie nie pierwszyzna, choć dzisiaj miałem debiutować po raz pierwszy od pewnego czasu.

          Swój pierwszy motocykl dostałem na siedemnaste urodziny. Od tego czasu jeździłem niemal bez przerwy, choć muszę przyznać, do tej pory nie miałem większej styczności z wyścigami. Dawniej, gdy moi rodzice jeszcze żyli, a ja nie miałem wielu innych zmartwień i byłem głupim gówniarzem, założyłem się ze znajomym o to, który z nas pierwszy dotrze na metę, jadąc swoim jednośladem po określonym torze. Ten wyścig zakończył się moją nie za miłą wizytą w szpitalu, ponieważ kawałek żelaznego pręta niemal przebił mi śledzionę. Później okazało się, że to przez naszych wspólnych znajomych, którzy bez naszej wiedzy postanowili podrasować nasz wyścig i dodali od siebie kilka utrudnień, za co nieźle im się oberwało, gdy już stanąłem na nogi. Wtedy też moje ambicje zostały chwilowo przystopowane, teraz jednak mogłem triumfować.
          Z drwiącym uśmiechem na ustach, utrzymującym się na nich od momentu, w którym przekroczyłem metę, spojrzałem na odchodzącego ode mnie byłego właściciela mojej nowej bryki. Był ewidentnie wściekły, za to ja nadal czułem adrenalinę rozchodzącą się głęboko po moich żyłach niczym najlepsza używka. Zabójcza prędkość w trakcie jazdy wyostrzyła mi zmysły i przyspieszyła bicie serca, w uszach nadal mi szumiało, ale patrząc na mój najnowszy nabytek wargi wykrzywione miałem w dumnym uśmiechu. Nie zamieniłbym tego uczucia na żadne inne.
          Podczas rozmowy z długonogą blondynką nadal odczuwałem samozadowolenie, które mile łechtało moje ego. Moja pamięć przywołała fakt, iż jest ona siostrą mojego przegranego rywala, stąd pojawiło się u mnie zaskoczenie, gdy z jej strony padła propozycja pomocy mi. Pozytywnie na nią zareagowałem i przyjąłem jej dłoń, podczas gdy jej właścicielka przedstawiała mi się, co, oczywistym jest, odwzajemniłem. Jak się okazało, poza miłym dla oka wizerunkiem i nie do końca przyjemnym bratem, dziewczyna miała również ładne imię. Michaela.
          Zastanawiając się, gdzie przetransportować wygrane przeze mnie auto, uznałem, że nie mam ochoty jeszcze wracać do siebie. Jak przez mgłę kojarzyłem, że obiecałem podrzucić znajomemu jego kluczyki od mercedesa, które omyłkowo ostatnio zabrałem ze sobą, pomagając mu przy naprawie, więc zdecydowałem, że najpierw załatwię ten punkt. Dzięki temu nadarzy mi się okazja, bym mógł odstawić swój motor do jego warsztatu i pozwolić sobie na pełne rozkoszowanie się jazdą swoim nowym cackiem, z racji, że jest wręcz idealna pora na takie przejażdżki. Nie mogłem pozwolić sobie nie przetestować samchodu jeszcze dziś.
          Zadowolony, zwróciłem się do mojej towarzyszki.
          — Gotowa na małą przygodę? — Zniżyłem ton głosu, patrząc na nią z czystą ekscytacją. W moim przypadku sprawdzanie nowego pojazdu nigdy nie kończyło się na spokojnym pokonywaniu trasy i wpatrywaniu w widoki. Zawsze potrzebowałem więcej.
          Dziewczyna, zwana Michaelą, choć zgodnie z prośbą zwracałem się do niej Mish, równie entuzjastycznie zareagowała na moje pytanie. Po krótkim dogadaniu się, ona poprowadziła auto, zaś ja wsiadłem z powrotem na mój niezwyciężony motocykl i popędziłem przodem, prowadząc ją odpowiednią drogą ku celu. Rozpędzając się do jak najszybszych prędkości, na jakie mogłem sobie pozwolić mając ją na ogonie, pilnowałem się, by nie przesadzić. W końcu to ja pierwszy miałem odkryć moc silnika mojego cacka i powieniem zrobić to osobiście. Nie mogłem pozwolić, by ktoś przede mną puścił wodze fantazji siedząc za jego kółkiem.
          Jako mistrz brawurowej jazdy uwielbiałem szaleć za kierownicą, ale jedynie w sytuacjach, które nie zagrażały życiu nikogo poza mną. Dzisiaj to decyzją dziewczyny będzie, czy chce mi towarzyszyć w moich nocnych podbojach tras.
          Zajeżdżając na miejsce, zaparkowałem tuż koło samochodu, którym operowała Michaela. Zgaszając silnik mojej maszyny, leniwie wstałem i podszedłem do uchylonej szyby auta.
          — Byłbym wdzięczny, gdybyś chwilę zaczekała. To nie zajmie długo — oznajmiłem czarującym tonem, łapiąc z nią kontakt wzrokowy. Zgodziła się ze mną, dlatego ruszyłem w kierunku drzwi wejściowych dużego, dwupiętrowego domu, dzierżąc w dłoni kluczyki mojego motocykla i już niestety nie mojego mercedesa. Nie musiałem czekać długo na powitanie mnie. Joe zapewne zauważył przez okno naszą małą delegację i otworzył drzwi na szerokość, nim moja stopa zdążyła dotknąć chociażby pierwszego stopnia. Przywitałem się z nim klepnięciem w ramię i podałem mu kluczyki do obu maszyn.
          — Kopę lat, Joe — stwierdziłem, uśmiechając się kwaśno. Trzy dni temu przez jego głupi błąd nieomal straciłem dłoń, ponieważ ten idiota naprawdę nie zna się na używaniu narzędzi, które trzyma we własnym warsztacie.
          — Rzeczywiście — prychnął, obracając w dłoni moje własne kluczyki. — A to co? Oddajesz mi swoją bestię w zamian za kradzież merca?
          — Kluczyków od merca. — Przewróciłem oczami. — Nieistotne. Rzecz w tym, że twoją rolą jest teraz przyjęcie ode mnie tych kluczy, nie tykanie mojego dziecka ani jednym palcem i spokojne czekanie, aż po niego wrócę. Ja w tym czasie oddalę się do mojego nowego trofeum i pozwolę sobie rozkoszować się jazdą nim, z interesującą dziewczyną u boku, albo i nie. W każdym razie, bywaj.
          Klepnąłem go w ramię ponownie i obróciłem się na pięcie. Jego pytanie, czy znów wydałem masę pieniędzy na samochód, który za dwa tygodnie zapewne mi się znudzi, zbyłem stwierdzeniem, że opowiem mu wszystko za drugim kursem. Nim dotarłem do auta, drzwi frontowe trzasnęły za mną, co znaczyło, że Joe prawdopodobnie wrócił po kurtkę, by pomimo moich ostrzeżeń przestawić gdzieś motocykl. Pozwoliłem sobie na uśmiech. O ile z jego nadzwyczajnym pechem nie otrze się o żadną ścianę, nie uderzy w drzwi garażowe ani nie wyląduje w krzakach i błocie, może robić z nim co chce. Najwyżej później zafunduje mu porządne odświeżenie, licząc, że nic nie zauważę. Już kiedyś tak zrobił i do tej pory nie zdaje sobie sprawy z tego, że wiem o wszystkim.
          W czasie, gdy ja rozmawiałem z mężczyzną, blondynka wyszła z auta i teraz delikatnie się o nie opierała, tuż obok jego otwartych drzwi. Podszedłem bliżej niej, opierając jedną dłoń o blachę niedaleko jej ramienia i automatycznie poprawiając ułożenie swoich włosów drugą. Pozwoliłem sobie na głębokie spojrzenie w jej oczy, myślami będąc już daleko stąd. Wiedząc, że za parę chwil ponownie dostąpię zastrzyku adrenaliny wypełniającej moje żyły i przejmującej kontrolę nad moimi odczuciami, oraz osobiście poczuję potencjał drzemiący w moim nowym pojeździe, nie mogłem czuć nic innego oprócz wielkiego podekscytowania. Kochałem jazdę. Kochałem, gdy puszczały mi hamulce, a jednocześnie nadal panowałem nad sytuacją, będąc panem chwili. Czułem się wtedy tak lekko, jak gdybym wcale nie istniał.
          — Więc jak to będzie, Mish? — spytałem głębokim głosem. — Zechcesz być moją towarzyszką podczas jazdy życia?

Michaela? 
Przepraszaaam, że to tak długo trwało, poprawię się, obiecuję
1055 słów

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz