27 mar 2020

Od Oliego CD Bellamiego

Uśmiechnąłem się pod nosem i oparłem głowę o podgłówek.
-Piłem mniej, może ja poprowadzę?
-Wątpisz w moje zdolności?
-Nie, ale jak cię zatrzyma policja to...
-Kto powiedział, ze mnie zatrzyma?- Odpalił samochód i ruszył. Prychnąłem pod nosem i sięgnąłem do radia. W samochodzie ryknęła jakaś muzyka, a ja podskoczyłem i w panice zakręciłem głośność. Powoli skierowałem wzrok na chłopaka i zamarłem, widząc jak się śmieje pod nosem. Westchnąłem i odkręciłem muzykę. Przeskakiwałem stacje, aż trafiłem na Abbę-Dancing queen. Kręciłem głowa i rękoma w rytm muzyki. Bellami po chwili podniósł jedną rękę i też, na swój sposób, zaczął tańczyć za kierownicą. Kiedy piosenka się skończyła, zjechaliśmy z głównej drogi i zaparkowaliśmy pod dużym domem. Wychyliłem się przez okno. Dom był, wielki. Naprawdę wielki. Jezu ile ten facet miał hajsu? W sumie, czemu ja o to pytam? Sam nie byłem biedny, ale nie potrafiłem się rozstać z moim mieszkankiem. Złapałem za klamkę i zawiesiłem się na zapiętych nadal pasach bezpieczeństwa. Wypiąłem się i wyskoczyłem z auta. Czekałem na Bellamiego przy samochodzie. Podszedł do mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
-Mam psy- Okay, psy. Pewno jakiś labrador albo dwa tak?
-I mam się bać?- Mruknąłem i spojrzałem mu w oczy.
-Poprawka, mam dużo psów- Uniósł brew. Kiwnąłem głowa i ruszałem za nim. Co mi po czterech labradorach? Kiedy zza drzwi wydobyły się odgłosy psich szczeków, zamarłem. Brzmiało jak więcej niż cztery psy. Stanąłem za chłopakiem, kiedy ten, otwierał drzwi i gotowałem się na wszystko. Za drzwiami pojawiła się szara masa psich stworzeń. Patrzyłem, jak wszystkie wracają na swoje miejsce i czekają na swojego pana. Bellami przy okazji wystawił rękę i zdecydowanym głosem coś powiedział. Okay, nie wiem, co jest ze mną, aktualnie nie tak, ale to było ... Hot.? Halo! ZIEMIA DO OLIEGO! Nie sypiamy z klientami! Przynajmniej nie póki nie mają skończonej pracy. Zagryzłem wargę i spojrzałem na psy. Miały obwisłe pyski, ale wyglądały na mordercze bestie. Bell odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Trochę psów?- Zapytałem z udawaną irytacją w głosie.
-Nie gryzą, jak im nie pozwolę- Puścił mi oczko, a ja w odpowiedzi wykręciłem oczami.
-To gdzie ten alkohol?- Spytałem i wystąpiłem do przodu. Zaprowadził mnie do salonu i poszedł do kuchni po obiecany trunek. Rozejrzałem się i mój wzrok przykuł pies w progu. Siedział i patrzył na mnie z wyraźnym zainteresowaniem. Podniosłem brew i wyprostowałem się. Piesek. Dobry piesek. Bell wrócił z alkoholem i kieliszkami. Nalał nam i złapał kieliszek w dłoń.
-Nasze zdrowie
-Nasze!- Przełknąłem alkohol i oparłem się lekko o fotel. Boże jak ten dom wyglądał. Wysoki sufit, piękne parapety. Prawie idealnie.
-Więc Oli. Co robisz poza tatuowaniem?
-Zabijam ludzi, ale spokojnie, nie tych, co mają psy -Puściłem mu zaczepnie oczko. Mój głos dosłownie ociekał ironią.
-Nie powiesz?-Uśmiechnął się i nalał mi kolejną porcję.
-Nie chcesz mnie chyba upić? Nie jestem, aż tak łatwy- Prychnąłem i wypiłem kolejnego szota.
-Niczego nie mówiłem, sam wypił kolejną porcję.
-Ale tak poważnie, to niewiele? Gotowałem kiedyś dużo, teraz nie mam dla kogo. Mam kota, ale go nie lubię- Postawiłem kieliszek na stoliku i strzeliłem z karku. Popatrzyłem na próg, gdzie aktualnie siedziały już trzy psy. Moja głowa powoli stawała się przyjemnie lekka. Kolejne shoty wlewały się w moje gardło, a ja powoli czułem, jak zaczynam się upijać, tak na poważnie. Tak jak kiedyś. Ręka Bella znalazła się na moim kolanie, a rozmowa dalej się toczyła. Dopiero kiedy butelka zaczęła się kończyć, doszło do mnie, jak bardzo jestem wstawiony. Zdecydowanie zapomniałem, czym jest umiar.
-Hm... Daj mi chwile, pójdę po coś do jedzenia- Podniósł się i wyszedł do kuchni. Klepnąłem kolano i nagle trzy psy były obok mnie. Zjechałem na podłogę i zacząłem głaskać jednego po głowie. Kolejny podsunął się więc i jego głaskałem. Problem się pojawił, kiedy trzeci zaczął przypominać o swojej obecności. Nie miałem, tylu rąk. Co ja mam? To nie fair, że ten nie będzie głaskany. Nie wiedząc skąd, z oczu pociekły mi łzy. Boże, co ze mną nie tak? Bellami wrócił do pokoju i zamarł, trzymając w dłoni talerz z jakimś jedzeniem.
-Oli?
-Nie mam tylu rąk, nie mam jak ich wszystkich głaskać! Brakuje mi rąk!- Pociągnąłem nosem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz