15 mar 2020

Od Milo C.D Taylor

Zacząłem w głowie rozważać wszystkie opcje. Ona jest bezpieczna, jest tylko świadkiem, ja za to ma na karku liczne pobicia, z których mimo że zostałem „oczyszczony” i nie dostałem gorszej kary od sprzątania ulicy, to jednak nie powinienem już zadzierać z władzą. Ile razy rodzina będzie mi pomagać? Głupie pytanie, odpowiedź była oczywista, że zawsze, póki jestem po ich stronie. Więc rozważmy inny punkt: „skują cię gorszymi”. Czy ja wiem? Zobaczą, jakim jestem grzecznym chłopcem, to może mi nawet rozkują te, co mam? W duchu zaśmiałem się na to określenie, nawet matka nigdy nie nazwała mnie „grzecznym chłopcem”. To jeszcze inny kąt: jeśli z nią pójdę, będzie ciekawie. Mogą nawet pomyśleć, że zacząłem nią manipulować, albo straszyć, aby robiła, co każe, bo jest świadkiem, który mnie wsypał: no cóż, tę informację chwilowo odłożę gdzieś na bok czaszki i dokończę myśli na temat ucieczki. Więc wracając: jeśli teraz im zniknę, a oni nas nie znajdą, co powiedzą na komendzie? „Przepraszamy, tylko wyskoczyliśmy na pączka”? Od razu się cicho zaśmiałem pod nosem, widząc minę komendanta, słuchającego ich wyjaśnień. Szkoda, że świat nie jest prosty i nie można nim sterować za pomocą pilota, może wtedy usunąłbym im pamięć? Śmieszne, wtedy usuwałbym pamięć każdemu, kogo nie lubię.
„Zakazany owoc smakuje najlepiej” - kto to powiedział? Nie miałem pojęcia, ale uwielbiałem to sformułowanie, które było odpowiedzą na prawie każdą nielegalną rzecz, jaką robiłem.
- Przekonałaś mnie – powiedziałem w końcu, po czym wyłoniłem się z samochodu w dość zabawny sposób, zważając na skute ręce. Kiedy już wstałem na równe nogi, truchtem uciekliśmy z tego miejsca. Trzymałem nadgarstki blisko ciała, aby łańcuch nie grzechotał przy każdym ruchu, a kiedy już znaleźliśmy się poza ich polem widzenia, zaczęliśmy iść trochę spokojniej. Ciągle na mojej twarzy utrzymywał się uśmiech, już dawno nie natrafiłem na taką szaloną dziewczynę. Jeśli już jakaś była pod ręką, szybko rezygnowała ze strachu, ale zaraz się okazywało, że tylko taką udaje. A Taylor zwiała sobie z wozu policyjnego; ale jak można było tego nie zrobić, kiedy wychodząc po pączki, oni praktycznie otworzyli nad drzwi do wyjścia? Żeby jeszcze zamknęli samochód, mógłbym pomyśleć, że trochę inteligentni są, ale teraz miałem wrażenie, że wysłali po nas największych idiotów, jakich mieli. Gdyby to była prawda, może by się okazało, że wcale nie są mną zainteresowani? To było by mi na rękę.
- Co zamierzasz z nimi zrobić? - zapytała, wskazując na kajdanki. Zerknąłem na nie, po czym schowałem je pod ubranie, aby przechodnie nie zwracali na to uwagi.
- Może mnie zaskoczysz? Sobie samemu ciężko je otworzyć - zaproponowałem. Dziewczyna przez chwilę milczała, aż w końcu zaciągnęła mnie do jakiegoś zaułka. Tam mogłem na spokojnie wyciągnąć ręce i nie być narażony na podejrzliwe spojrzenia obcych ludzi. Obserwowałem, jak brunetka wyciąga ze swojej torby dwie spinki i wsadza je w zamek. Lekko się uśmiechnąłem. „Co za poradna i mądra dziewczyna”, pomyślałem szczerze, widząc, że korzysta z takiej samej taktyki, co ja, gdy próbowałem otworzyć jakiś zamek; po jakimś czasie grzebania wsuwkami w tej dziurze, kajdanki puściły. Ściągnąłem je ze swoich nadgarstków, masując je przy okazji.
- Masz – schowała swój przyrząd zbrodni do torby.
- Dzięki. A, i jeszcze coś – spojrzała na mnie. Zacisnąłem dłoń w pięść, po czym przełożyłem jej w twarz. Nie z całej siły, raczej na tyle mocno, aby odsunęła się do tyłu, a jej policzek zaczął puchnąć. - Za wezwanie glin – wyjaśniłem. Ta spojrzała na mnie spod bywa. Dziewczyna, która ucieka policjantom, z łatwością kłamie i co najlepsze, umie otworzyć kajdanki spinkami, musiała mi oddać, to było pewne, dlatego nie zdziwiłem się, gdy po kilku ułamkach sekund się wyprostowała i także mi przyłożyła. Będąc na to przygotowany, zasłoniłem się prawą ręką. Taylor uderzyła mnie w przed ramię, a po chwili syknęła z bólu.
- Kurwa, co ty tam masz – mruknąłem, masując bolące palce.
- Ja? No rękę, jak widzisz – obróciłem ją i zacząłem jej się przyglądać. - Tylko to jest metalowa proteza, prawdziwa chyba gdzieś leży w śmieciach – powiedziałem z głupim uśmiechem. Brunetka posłała mi mordercze spojrzenie, po czym skierowała się na ulicę. Zaraz zrównałem nią kroku. Szliśmy w milczeniu długi czas, kiedy nie zerknąłem w prawo i nie zobaczyłem dużego budynku z białej cegły. Uśmiechnąłem się szeroko, po czym skręciłem, przecinając jej drogę. Rzuciła w moją stronę krótkie spojrzenie i patrzyła, jak podchodzą do bramy, za którą znajdowała się szkoła podstawowa.
- Podglądasz dzieci? - usłyszałem kpinę w jej głosie, gdy stanęła obok mnie.
- Tak, to moje małe hobby – po chwili ze szkoły wyszła dziewczynka w blond włosach, w granatowych spodniach i zielonej bluzie. Pomachała mi i zaczęła iść w moim kierunku. - Wiesz czemu pobiłem tego faceta? - dziewczynka była coraz bliżej. - Bo chciał zgwałcić moją małą siostrzyczkę – kucnąłem, aby Madelyn mogła mnie przytulił.
- A to kto? - wskazała na brunetkę, stojącą kilka metrów od nas.
- Znajoma – podniosłem ją do góry. - Kto po ciebie przyjeżdża?
- Mama – uśmiechnąłem się i spojrzałem na Taylor.
- Może cię gdzieś podwieźć?

<Taylor?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz