20 mar 2020

Od Katfrin CD. Liama

Wyrzuciłam połowę papierosa do popielniczki, w której dziś znalazła się połowa paczki. Była szósta rana. A ja nie zmrużyłam tej nocy oka. Czemu? Otóż wpływ ma na to moja praca. Wróciłam o czwartej w nocy do domu. Ponieważ w nocy przez granice chciał się dostać imigrant. Posiadał przy sobie około kilograma narkotyków. Chciał pod osłoną nocy przedostać się do Avenley i zapewne sprzedaż albo dostarczyć komuś towar. Jako, że mam bardzo wielkie szczęście akurat wtedy miałam warte. Z moim stanowiskiem zdarza się to dość rzadko jednak mój przełożony wie, że potrzebuje nieraz takich dni. Wtedy wiedziałam, że robię coś pożytecznego. Wychodzi więc na to, że w innych sytuacjach tylko ładnie wyglądam? W sumie jest to prawda. Jednak nie zawsze jest tak kolorowo. Dziś miałam zgarnąć jakieś ważniaka razem z Noah, który jest u nas od niedawna. Przenieśli go do naszej jednostki zaledwie tydzień temu. Dlatego to na mnie padło wprowadzenie go do naszego życia.

Pora wreszcie wstać i wypić porządną dawkę kofeiny. Podniosłam się z hamaku na tarasie i weszłam do domu ziewając przeciągle. Skierowałam się do kuchni, a z lodówki wyjęłam kawę mrożoną zakupioną na przedwczorajszych zakupach. Wlałam ją do kubka i od razu wypiłam połowę zawartości. Nie tylko ze względu na to jak bardzo potrzebowałam kawy ale i przez przepalone gardło. Wyjęłam sobie mleko i płatki z szafki. Moje śniadanie było bardzo pożywne. Zbyt duża ilość cukru powinna mnie pobudzić. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, wskazywał szóstą dziesięć. Zjadłam spokojnie śniadanie, a następnie skierowałam się do sypialni gdzie zabrałam swoje ubrania oraz bieliznę. Weszłam do łazienki by tam się umyć, ubrać i umalować. Potrzebowałam na to godziny. Zeszłam gotowa do kuchni już o siódmej dwadzieścia i zabrałam energetyka z lodówki. Wiedziałam, że będzie dziś potrzebny.

- Jedziemy moim samochodem. - powiedziałam do Noah, który już kierował się do swojego samochodu. Westchnął jedynie, a ja zaciągnęłam się papierosem odpowiadając tym samym na jego gest. Otworzyłam auto i wsiadłam na miejsce kierowcy. Odpaliłam samochód i otworzyłam od razu okno nadal paląc papierosa. Kończyłam już paczkę, dlatego musieliśmy zajechać jeszcze do sklepu. Przy okazji kupie może kolejnego energetyka? Dziś mój humor nie był zbyt dobry dlatego Noah prawie w ogóle się nie odzywał. Dziś rano dostał jeden wielki opierdol za to jak wygląda i jak zwraca się do człowieka wyższym stopniem. Nie chodziło o mnie, jednak o mojego przełożonego. Generała broni. Jest to wysoko postawiony mężczyzna, który przeżył dużo więcej niż nasza dwójka, a on zachował się w stosunku do niego jak do przyjaciela.
- Zajedziemy jeszcze do sklepu. Skończyły mi się papierosy. - rzekłam i wyrzuciłam niedopałek na chodnik.
- Okey. - powiedział jedynie i przymknął oczy jakby chciał się przespać. Jego wory pod oczami wskazywały na to, że także nie spał zbyt dużo. Oczywiście Noah był zwolniony wcześniej z pracy. Wiedziałam, że sama sobie poradzę, a chłopak nie był jeszcze przyzwyczajony do takich godzin pracy. Podjechałam pod pierwszy najbliższy sklep.
- Chcesz coś? - zapytałam wychodząc.
- Jakbyś mi wzięła energetyka to byłbym wdzięczny. - powiedział i sięgnął do kieszeni po portfel.
- Spokojnie, następnym razem ty zapłacisz. - rzekłam i zamknęłam drzwi kierując się do sklepu. Wzięłam koszyk i podeszłam do pierwszej lepszej półki. Były tam słodycze, spakowałam pierwsze lepsze trzy batony i poszłam dalej. Wzięłam zestaw czterech redbulli i podeszłam do kasy.
- Dzień dobry, poproszę jeszcze marllboro ice blast dwa razy. - powiedziałam i wypakowałam jakże wielkie zakupy na ladę.
- Dzień dobry. - rzekł chłopak za kasa i podał mi dwie paczki papierosów. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu mówiąc do widzenia. Wsiadłam do samochodu i podałam chłopakowi jeden batonik oraz energetyka.
- Nie chciałem batona. - powiedział, a ja spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- Rozdawali w gratisie do papierosów. - odpowiedziałam i także wyjęłam i sobie batonik ruszając w stronę celu naszej jakże cennej podróży.

- Liam Howell. - przedstawił się i wyciągnął dłoń w kierunku Noah, który także się przywitał. Właściciel uśmiechnął się jedynie.
- Kapitan Noah Silvera. - również przedstawił się mój "partner".
- Katfrin Salvador. - powiedziałam jedynie. Nie byłam przyzwyczajona do tego by podawać swój stopień. Uważałam to za zbędne. Podałam mu dłoń w geście przywitania.
- Pułkownik. - rzekł spoglądając na moje oznaczenia.
  - Zgadza się, panie Howell. - Noah potwierdził słowa Howella. - Jeżeli naszą obecność tutaj poddaje pan w wątpliwość, już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż, według… - dodał jednak mężczyzna pewny siebie przerwał mu.
 - Niech pan wybaczy, kapitanie Silvera, ale jestem zmuszony przerwać. - uniósł rękę by mój partner przestał mówić. - Jeżeli chodzi o kontrolę, z całym szacunkiem, ale takowa była przeprowadzana zgodnie z terminarzem kwartalnym. Nie potrzebujemy następnej. - dodał. Mój brak humoru i niewyspanie sprawiało, że Howell bardzo mnie tym zdenerwował.
  - Źle mnie pan zrozumiał. Mamy nakaz - powiedziałam już lekko podenerwowana.
- Jest pan oskarżony o nielegalną działalność - dodałam i wywróciłam oczami słysząc reakcje jego sekretarki czy tam chuj wie kogo.
- Może porozmawiamy na ten temat w bardziej ustronnym miejscu? - powiedział mężczyzna. Tego już jednak było za wiele.
- Mam obowiązek sprawdzenia Pana. Gdyby miało się obejść rozmową przyjechaliby tutaj niebieskie smerfy. Więc proszę nie dyskutować, a wykonywać moje rozkazy. - rzekłam jedynie z uśmiechem. Potrzebowałam zapalić. Bardzo tego chciałam jednak ten typowy uśmieszek Howella, który mówił "i tak się z tego wywiążę" sprawiał, że chciałam jeszcze bardziej wdrażać się w dyskusje.
- Rozumiem Pani Salvadore. - odpowiedział, a jego słowa mnie zdziwiły jednak nie dałam o tym po sobie poznać.
- Zapraszam w takim razie do biura - powiedział jedynie jednak ja pokręciłam głową nie zgadzając się z tym.
- Zapraszam na papieroska. Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci to, że przejdziemy na Ty. - rzekłam jedynie i nie czekając na decyzje Noaha ani Howella skierowałam się w stronę wyjścia. Mężczyźni ruszyli oczywiście za mną, Noah otworzył mi drzwi. Wyszłam na zewnątrz i od razu podeszłam do pierwszego lepszego kosza. Odpaliłam papierosa i odwróciłam się do reszty. Poczęstowałam ich papierosem. Howell jednak wyjął swoje, Noah pierwszy raz przyjął ode mnie fajka. Uniosłam lewą brew ze zdziwienia i podałam mu zapalniczkę by mógł sobie odpalić.
- A więc tak. Nie chce mi się sprawdzać twojego biura z powodu iż domyślał, się że raczej nic tam nie ma. A jak jest to jesteś idiotą, że takie rzeczy tam trzymasz. - powiedziałam jedynie i zaciągnęłam się papierosem. Howell był chyba zdziwiony moimi słowami jednak nie mogłam być tego pewna. Nie mogłam odczytać jeszcze jego emocji.
- Dlatego zapytam. Czy chcesz dać nam więcej pracy i mamy przeszukiwać twoje biuro, dom, kasyna i puby czy po prostu przyznasz się do winy? - zapytałam z lekkim sztucznym uśmiechem. Nie próbowałam być nawet miła. Chciałam wrócić do domu i się przespać. Papieros pomagał w byciu chociaż uprzejmą jednak wiedziałam, że jak Howell zacznie dyskusje będę musiała dać mówić Noah, który będzie trochę milszy. Jak to bywa jest ten dobry i zły glina. Tutaj jesteśmy żołnierzami, jednak to ja jestem ta zła. Nie kryłam się z tym i Howell już się o tym dowiedział.

Liam?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz