1 mar 2020

Od Jonathana - CD. Ivana (do Lucille)

          Mogę przyznać to bez bicia, takiego odlotu jak dzisiaj (a właściwie wczoraj lub w nocy — nawet tego nie mogę być pewnym) nie miałem chyba jeszcze nigdy w życiu. Wiadomym jest, że w przeszłości, zwłaszcza jako beztroski nastolatek, zdarzało mi się chadzać na imprezy z dużą ilością procentów, które kończyły się w ten czy inny sposób, nierzadko witaniem poranka z głową przyciśniętą do muszli klozetowej, ale nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek skończył z tak poważnym zanikiem pamięci jak tym razem. Mogłem usprawiedliwiać się tym, że dawno nie piłem, ale prawda jest taka, że nawet w takich okolicznościach powinienem mieć jakiekolwiek przebłyski tego, co działo się podczas naszej porządnej (niestety tylko w ilości procentów) libacji alkoholowej. Nie potrafiłem nawet przywołać z pamięci wspomnienia o tym, jakim cudem natknąłem się na pozostałą trójkę, z którą dopiero co miałem okazję się skonfrontować, i co sprawiło, że nasze drogi zaprowadziły nas do wspólnego pokoju w tym zapyziałym motelu, daleko od Avenley River. Potrafiłbym jeszcze uwierzyć w wersję, że spotkałem ich będąc już porządnie naprutym i dlatego nie miałem pojęcia, jak doszło do naszego poznania, ale była to naciągana wersja, z racji tego, że pozostałym również nic nie światło w głowie. Cholera, co ja piłem?
          Gorszym problemem niż kwestia poznania moich chwilowych współlokatorów i tego, dlaczego jesteśmy właśnie tu, gdzie jesteśmy, była dla mnie niewiedza, czy będąc pod wpływem nie wywinąłem żadnego okropnego numeru, który mógłby zaważyć na mojej karierze. Takie wpadki są przeważnie szybko wyłapywane przez reporterów, tabloidy podłapują temat i rozpisują całą historię, robiąc z niej skandal z wieloma wyssanymi z palca faktami, co naprawdę potrafi zniszczyć człowiekowi życie. Byłem już przyzwyczajony do węszenia wokół mnie, szukania czegokolwiek, co możnaby obrócić przeciwko mojej osobie, ale zawsze pilnowałem się, by nie dawać im okazji do czegoś więcej niż niewinnego plotkowania, które szybko traciło na swojej sile. Dlatego jeśli wczoraj coś się wydarzyło, jeśli tym jednym wyskokiem z procentami zepsułem swój dobry wizerunek, który budowałem przez długi okres czasu, nie wybaczę sobie tego. Znałem aż za dobrze niektóre moje skłonności wychodzące na jaw po alkoholu i przez to martwiłem się jeszcze bardziej.
          Słysząc pukanie do drzwi, które przerwało moje czarne myśli, poprawiłem włosy i automatycznie wstałem. Gdybym tylko miał przy sobie telefon, mógłbym zadzwonić po kogoś z agencji, by po mnie przyjechał i przy okazji podrzucił pozostałą trójkę do ich domów — nie mógłbym ich ot tak zostawić na zasadzie "radźcie sobie sami", chociaż niektórzy z pewnością mieli mnie za takiego dupka — ale oczywiście ani telefonu, ani pamięci do numerów nie posiadałem. Właśnie, komórka. A raczej jej brak. Kolejny problem do rozwiązania. Przydałby mi się również jakiś ubiór, bo nadal miałem na sobie jedynie spodnie i skarpetki. Skierowałem swoje kroki w stronę jednej z kanap, obok której porzuciłem moje buty i westchnąłem ciężko na widok koszulki ubabranej wódką. Całe szczęście, że chociaż moje obuwie nie ucierpiało podczas wczorajszych zabaw. Przetarłem swoje zapewne przekrwione oczy i założyłem buty, zasuwając zamki przy ich skórzanym, drogim jak cholera materiale, po kolei opierając stopy na sofie. Tak jakoś wyszło, że podczas tej operacji czubek buta wsunął mi się między między dwie połączone ze sobą poduchy kanapy, a ja — wiedziony dziwnym przeczuciem — sięgnąłem tam dłonią. Wcześniej nie przeszło mi przez myśl, by sprawdzić, czy coś mojego nie zawieruszyło się akurat w tym miejscu, bo nawet nie domyśliłbym się, że da się tam cokolwiek schować. A jednak. Pozytywnie zaskoczony wyciągnąłem stamtąd mój własny portfel i pobieżnie go przejrzałem. Wszystkie potrzebne dokumenty były na swoim miejscu, a resztki gotówki szeleściły zachęcająco. Przymykając oko na to, że jeszcze wczoraj portfel był nią wręcz przepełniony, uznałem, że nie jest tak źle. Zamknąłem go i zadowolony wsunąłem do tylnej kieszeni spodni, a później odwróciłem się w stronę drzwi, które nadal pozostawały otwarte. Chłopak, który w domyśle miał dostarczyć nam pizzę rozmawiał żywo z moimi towarzyszami niedoli, więc zaciekawiony tym widokiem szybko do nich podszedłem. Już miałem zapytać o to, co jest na rzeczy, gdy blondwłosy chuderlawy pracownik pizzerii spojrzał na mnie iście uratowany i zagarnął mnie w mocnym uścisku.
          — Jace! — zawołał głośno, szczęśliwy, niemal łamiąc mi kości. W pierwszym odruchu odwzajemniłem uścisk, jednak chwilę później do mojego skacowanego umysłu dotarła informacja, że nie mam pojęcia, kim jest ten człowiek, więc odsunąłem się od niego i potoczyłem zdezorientowanym spojrzeniem po reszcie towarzystwa. Dziewczyna, której imię poznałem zaledwie parę minut wcześniej — Althea — odpowiedziała głośno na moje niezadane pytanie.
          — Właśnie próbowaliśmy do tego dojść.
          — Co macie na myśli? — Zdezorientowany młodzieniec spojrzał po kolei na całą naszą czwórkę. Nie do końca wiedziałem, jak odpowiednio sformułować pytanie, ale facet z balkonu, Ivan, wyręczył mnie w tym.
          — Skąd się znamy? — spytał wprost, jednocześnie chwytając w dłoń potężny kawałek pizzy i zaczynając ją zajadać. Dopiero mając przed sobą ten widok i czując aromatyczny zapach jedzenia, zrozumiałem, jak bardzo byłem głodny. Chociaż na co dzień utrzymywałem odpowiednią dietę, jako, iż moja sylwetka musiała być nienaganna, to uznałem, że dzisiaj i tak moje życie było bardzo dalekie od codzienności, więc nikt nie mógł zabronić mi złamania i tej zasady. Skacowanemu mężczyźnie należy się odrobina przyjemności.
          Nim zdążyłem zatopić zęby w ciągnącym się, smakowitym serze, dostawca, którego na moment wcięło odezwał się niepewnym tonem.
          — No ale jak to? Przecież... poznaliśmy się wczoraj w klubie. Byłem z wami, dopóki gdzieś was nie wcięło, ale zachowałem wasze numery na później. Naprawdę nic nie pamiętacie? Jace? — Załamał się mu głos, a ja zastygłem z nitką sera ciągnącą się z ust. W tym towarzystwie naprawdę traciłem wszelkie maniery.
          — Niestety, nie pamiętamy nic z poprzedniego wieczoru. Twierdzisz, że poznaliśmy się w klubie? Co tam robiliśmy? — podłapała wątek Lucille. Jak mądrze. Każde z nas zauważyło w tym szansę poznania tajemniczych nocnych wydarzeń, dlatego nadstawiliśmy uszu, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej od naszego, jak się okazało, nowego znajomego. On jednak nawet nie zwrócił uwagi na jej słowa, tylko wpatrywał się we mnie tak zranionym spojrzeniem, że na poważnie zacząłem się zastanawiać, czy nie ukrzywdziłem go w jakiś sposób będąc pod wpływem zdradzieckich procentów. Entuzjastyczne powitanie wykluczało jednak tę opcję. Zastanawiałem się, o co w tym wszystkim chodzi.
          — W klubie ze striptizem — powiedział nagle, jakby budząc się z zamyślenia. — Wy — wskazał na dziewczyny — całkiem nieźle wywijałyście, a chłopaki zbierali kasę, którą rzucali w was napaleni macho. To był chyba jakiś zakład. Poznałem was, bo sam chciałem włożyć którejś z was papierki w stanik, a zaraz po tym Ivan postawił mi kolejkę i dalej jakoś poszło.
          Odrobinę się zawiesiłem, trawiąc informacje przekazane nam przez chłopaka, tako samo, jak równie zaskoczona reszta. Wykorzystując ogólne chwilowe zawieszenie każdego z nas, ten nagle złapał mnie za ramię i pociągnął parę kroków od nich. Już miałem zapytać, czy to, co powiedział o klubie było prawdą, bo jeśli tak, to mogłem mieć niezłe kłopoty, gdy ten ponowił swoje poprzednie pytanie.
          — Jace, czy ty naprawdę nie pamiętasz?
          — Czego? — spytałem, pokonany, podświadomie czując, że kolejna jego wypowiedź wpędzi mnie w wielki życiowy dołek. Może to i lepiej, że jak na razie w umyśle miałem pustkę, bo gdybym dowiedział się o wszystkim, co zrobiliśmy ubiegłej nocy, pewnie długo nie mógłbym wyrzucić tego ze swojej głowy.
          — Mnie... Nas. Mówiłeś, że nigdy czegoś takiego jeszcze nie czułeś — wyrzucił z siebie, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Właściwie to nie tyle co lampka, a głośny, długi, jaskrawy alarm, który rozdzwonił się wewnątrz mojej głowy i siał tam okropne spustoszenie. Zaraz, moment, czy on właśnie...
          — Czy my... coś ze sobą robiliśmy? — zapytałem przerażonym tonem po przeanalizowaniu jego słów i przyznaniu samemu sobie, że chyba właśnie to jest mi sugerowane. Nawet nie chciałem dopuścić tego do swojej myśli. Nie miałem nic do ludzi innej orientacji, jestem bardzo tolerancyjnym człowiekiem, ale należę też do tych osób, które nigdy nie musiały zastanawiać się nad tym, kto ich pociąga, bo odpowiedź jest prosta. Lubię tylko i wyłącznie dziewczyny i jeśli okaże się, że zalany w trupa bawiłem się w klubie ze striptizem z obcym mi facetem, chyba nie wytrzymam. To już dla mnie zbyt wiele. Picie, jedna wielka niewiadoma, dzisiejsza pobudka, Lucille, Althea w zasłonie, Ivan na balkonie, stringi na ziemi, tygrys w łazience, a kolczyk w moim penisie. Jeśli do tego dorzucić dziewczyny w rolach striptizerek, faceta wmawiającego mi, że miałem z nim do czynienia w okropnym sensie i przeraźliwego kaca, można było powoli zacząć panikować.
          — Całowaliśmy się... wiele razy. I wynawaliśmy sobie miłość. Od razu wiedziałem, że to jest to, Jace, i ty też, więc nie uwierzę, że nic nie pamiętasz, albo że ot tak ci przeszło. Zostawiłem dla ciebie mojego narzeczonego, więc nie poddam się tak łatwo. Kocham cię — powiedział tak stanowczym tonem, że miałem ochotę uderzyć głową w ścianę. Zaschło mi w gardle. Miałem wrażenie, że jestem w jakimś tanim reality show. Gorzej już chyba być nie może.
          Nie wiedziałem, co mogę mu odpowiedzieć, zwłaszcza na wspomnienie o jego byłym już narzeczonym, gdy nagle podeszła do nas Althea. Chyba chciała coś powiedzieć, ale wtedy...
          Zza drzwi łazienki dobiegł tak przeraźliwy ryk, że każde z nas podskoczyło przestraszone, a sekundy później wielkie cielsko walnęło od środka w drzwi, najpewniej chcąc się wydostać. Nim ktokolwiek poważniej zareagował, nagle rozległ się kolejny huk, a na podłodze w salonie wylądował całkiem dobrze zbudowany, łysy facet o ciemnej karnacji. Mój wzrok automatycznie spoczął na suficie, pragnąc zrozumieć, jakim cudem pojawienie się tu mężczyzny nie przeczy wszelkim prawom tego świata, ale wtem mój wzrok zawiesił się na otwartej klapie w suficie, pomalowanej taką samą farbą co i jego reszta, przez co żadne z nas wcześniej jej nie dostrzegło. Czułem, że chyba już nic nie może zaszokować mnie bardziej niż wydarzenia dzisiejszego poranka — właściwie to popołudnia — i nie wiedziałem, co powinienem w tej sytuacji zrobić, gdy nagle, w momencie kolejnego uderzenia tygrysa w drzwi, nieznany nam facet poderwał się z miejsca i wycelował bronią w stojącą nieopodal mnie Lucille, wykrzykując szybko słowa brzmiące jak zlepek różnych języków. Automatycznie rzuciłem się w jej stronę, chcąc ją zasłonić, co zrobiła również Althea, zderzając się ze mną w połowie drogi. Spośród wszystkich słów, które posyłał nam rozgorączkowany obcokrajowiec, usłyszałem kilkakrotnie powtórzone "Dziwka! Dziwka!" w naszym rodzimym języku.
          Ktoś tutaj mówił, że nie może być już gorzej? Jednak może.


Lucille, twoja kolej
1663

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz