22 cze 2019

Od Antoniego CD Nivana

Zęby zahaczyły o skórę.
I jak w tym wszystkim brakowało jednak tej typowej dla nas agresji, złości i rozżalenia, a każdy ruch był wyjątkowo czuły, miły czy ciepły. Nie poganialiśmy, czekaliśmy cierpliwie, choć obaj chcieliśmy wszystkiego w jednym, konkretnym momencie, jak najprędzej, jak najmocniej i jak najwięcej, byle znowu opuszkami, wargami musnąć rozgrzaną skórę drugiej osoby.
Westchnięcie opuściło usta, palce już na dobre chwyciły za gumkę od bokserek mężczyzny.
— Mogę? — ciche pytanie wymsknęło się z ust, tak na wszelki wypadek.
Tym razem nie miałem zamiaru nikomu rozkazywać, pospieszać.
A ty, kurwa, jeśli łaska, trochę się odwdzięcz i zajmij się robotą, co?
Byłem dupkiem, od zawsze i raczej nigdy nawet nie próbowałem się z tym kryć. Byłem chujem, w którego umyśle zakiełkowały myśli o władzy nad całym światem za pomocą swojej charyzmy, inteligencji czy kontaktów. Nie traktowałem tego wszystkiego jako swoich wad, ba, uważałem je za zalety, za istną zbroję, przez którą nikt a nikt nie mógłby się przebić, nawet jeżeli ustanowiłby to swoim życiowym celem. A jednak, z wiekiem spokorniałem, zmalałem, ambicje już nie były tak ogromne (prawdopodobnie pomogła temu i słabo opłacana praca najzwyklejszego, szarego nauczyciela), ludzie nie tak ciekawi, ze światem na czele. Zrobiłem się... cichszy. I wcale nie miałem zamiaru narzekać.
A teraz, leżałem na naprawdę cudownym, uwielbianym przeze mnie człowieku, którego już przecież nigdy miałem nie zobaczyć. Dłonie próbowały pozbyć się już całkowicie ubrań, oddechy mieszały, skóra kleiła i, kurwa, byłem naprawdę zadowolony.
Może jednak do szczęścia nie do końca potrzebowałem władzy nad światem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz