30 cze 2019

Od Naffa Cd Milo

Uśmiechnąłem się na jego propozycję. Zabieranie ślepego na przejażdżkę samochodem to chyba nie jeden z najlepszych pomysłów. Miało to mało sensu.
-Po co?
-Jak to, po co? Bo tak?- Głos Milo zrobił się ostry. Westchnąłem. Zgodził się iść ze mną na wesele. Muszę być super w stosunku do jego osoby, bo robi naprawdę dużo dla mnie.
-No dobra, nakarmię Toniego i idę. Dał mi parę chwil- Skierowałem się do kuchni i napełniłem miskę. Postawiłem ją pod psim nosem i wyszedłem do przedpokoju, zakładając przy tym trampki. Zabrałem telefon z szafki i szarpnąłem za klamkę od drzwi. A raczej miejsce, w którym powinna być. Ręka zsunęła się po pustce i zatrzymała na czymś. Cofnąłem dłoń i zmarszczyłem brwi.

-Cela mas super- Odezwał się rozbawiony Milo.
-Czego dotknąłem?-W mojej głowie pojawiła się niecna myśli.
-Mojego tyłka... - Milo wyraźnie dobrze się bawił tą całą sytuacją. Skrzywiłem się i westchnąłem, kładąc dłoń na barku chłopaka. Niech prowadzi do tego swojego nowego autka. Pamiętam, jak kiedyś kochałem wyścigi i samą adrenalinę związaną z prowadzeniem pojazdu. Może nie byłem wtedy wiekowo legalny do takich zabaw, ale zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej... Milo dotknął mojej dłoni i przesunął ją na ciepły metal. Lekko przejechałem palcami po gładkiej powierzchni.
-I co? Podoba ci się?- Milo otworzył drzwi i popchnął mnie lekko w kierunku siedzenia.
-Ta, nie widze go, ale wydaje się fajny- Zapach świeżej skóry i czystej tapicerki był odrobinę podniecający. Czułem, się jak bym znowu był w 3 liceum i wsiadał do nowej bryki znajomego. Sięgnąłem po klamrę od pasów i zamarłem, słysząc prychnięcie chłopaka.
-Co?
-Nie ufasz mi?
-Nie?- Zapiąłem się i kiwnąłem głową. Byłem gotowy. Przez moment prowadził w miarę spokojnie, o dziwo spokojnie.
-Zaraz wyjedziemy z miasta, gotowy? Nie posraj się.
-Nie martw się- Prychnąłem i oparłem rękę na drzwiach. Pęd wbił mnie w siedzenie. Uśmiechnąłem się, czując to zabawne uczucie w brzuchu. Wymacałem przycisk otwierania okna i spuściłem szybę, czując, jak powietrze wbija mi się w twarz. Przechyliłem się lekko i wystawiłem kawałek głowy przez okno, pozwalając wiatru uczesać się. Boże, tęskniłem za tym tak bardzo.
-Kurwaaaa!- Wydarłem się nagle i zaśmiałem. Auto szarpnęło lekko w bok i wróciło.
-Ja jebie! Ostrzegaj, jak krzyczysz!- Milo był rozbawiony. Odkaszlnąłem i oddychałem powietrzem, które wmuszało się w moje nozdrza. Tak, zdecydowanie tego potrzebowałem. Mogłem wyglądać, jak taki szczęśliwy pies, wystawiona głowa przez okno, ale nie obchodziło mnie to. Przez parę chwil znów widziałem. Znowu miałem wzrok, byłem w samochodzie kumpla i mogłem otworzyć oczy i... Nie, niestety otwarcie oczu zbiło mnie do rzeczywistości. Cofnąłem się i oparłem głowę o siedzenie, milcząc. Milo zwolnił i gdzieś zjechał, mniej przyjemna droga, trzęsło.
-Kolację może?- Odezwał się po chwili, był dziwno ożywiony. Można było powiedzieć, że to po prostu adrenalina mu poleciała. Przechyliłem się w jego kierunku i odpiąłem pasy. Zatrzymał się.
-Gdzie jesteśmy?
-Okolice lasu, fajna okolica.
-Pewno ładna, czuję las, może weźmiemy jedzenie na wynos i wrócimy tu? Piknik i takie sprawy?- Zapytałem z nadzieją w głosie.
-No okay, a jakie jedzenie?
-Włoskie? Makaron albo cosik?
-Cosik, może być makaron- Odpalił samochód i ruszył. W pośpiechu złapałem za klamerkę pasa i starałem się zapiąć.
-Pizda z ciebie- Zaśmiał się Milo, a ja tylko warknąłem cicho w odpowiedzi. Zapiąłem się, kiedy zaczął przyspieszać, na co odetchnąłem z ulgą. Znalazł jakąś knajpkę, zjechał na parking i wysiadł bez słowa. Okay, czyli czekam? Wrócił po pół godziny z zapachem jedzenia.
-Wiesz, że jak się zostawia dziecko albo psa w upale to można wybić szybę?
-No?
-Mogłem sobie sam wybić, jestem dzieckiem- Burknąłem i zacząłem bawić się klamerką od paska w spodniach.
-Płaciłbyś.
-Nie stać mnie.
-Płaciłbyś w inny sposób.
-Nie przyjmujesz w naturze? To rozumiem, że teraz w lesie będę sobie kopał dół?
-Co?
-No jak mnie sprzątniesz to, najpierw sobie wykopię miejsce pochówku, uprzedzam, jestem okropny w pracy fizycznej, poczekasz z dobry tydzień, aż będzie dobrej głębokości dół.- Paplałem bez opanowania, w sytuacjach głodu i zmęczenia nagle stawałem się gadatliwy, o dziwo osoba Milo pomagała mi odrobinę w tym. Ułatwiał mi bycia gadatliwym, bo ciągle starałem się go przegadać.
-Nie pierdol Naff
-Nie pierdolę, stwierdzam prawdę, zabicie mnie to w sumie prosta sprawa, wywalasz mnie w lesie i jedziesz, szansa mojego powrotu jest zerowa.
-Po co miałbym cię zabić?
-Nie wiem, bo cię wkurwiam? Bo jesteś we mnie sekretnie zakochany, ale się nie przyznajesz, bo jakim cudem ty hetero silny facecik, dodatkowo aseks ma się zakochać?- Zażartowałem. Poklepałem drzwi palcami i poczułem, jak samochód znów szarpie do przodu. Milo zaśmiał się.
-A to przypadkiem nie ty się we mnie podkochujesz?- Prychnąłem na te słowa. Nie ma opcji.
-Chciałbyś, właśnie... Moja siostra kocha romantyczne bzdety, mogę powiedzieć, że no nie wiem. Dałeś mi mega dużo róż na pierwszej randce albo coś?- Zapach czosnku dotarł do mojego nosa i brzuch zareagował głośnym burczeniem.
-Możesz powiedzieć, że zabrałem cię na romantyczną kolację przy Świecach, dałem bukiet róż i... O czym zawsze marzyłeś?
-Świecę? Po co i tak bym nie zobaczył, jeszcze bym się podpalił. Może ładna muzyka i tyle? Wiesz, ja nie zobaczę nic, wiec musisz lecieć innymi zmysłami- Zatrzęsło samochodem, co dało mi do zrozumienia, że dojeżdżamy do miejsca pikniku. Milo zaparkował i wysiadł, po chwili otwierając mi drzwi i łapiąc mnie za łokieć. Wyskoczyłem, momentalnie potykając się i lądując z twarzą w jego kolanach. Doły w ziemi mnie zaskoczyły.
-Już?-Podciągnął mnie w górę za łokieć. Ruszyłem za nim bez słowa wkurzony. Czułem, jak trawa łaskocze mnie po kostkach i szumią drzewa. Czułem las, czułem piach. Ciepło przypiekało mi nos. Zatrzymał się i zaczął cos szykować.
-Dobra siadaj sobie- Mruknął i chyba sam to zrobił. Wymacałem kolanem kawałek koca. Pacnąłem na niego i zacząłem szukać jedzenia. Podsunięte mi zostało pudełko z makaronem. Carbonara, Jezu złoty człowiek.
-To nie wszystko, mamy pieczywo czosnkowe i pizze- Mruknął.
-Jezu złoty chłopie! To idealna randka, pieprzyć tamte romantyczne pstryki, jak by mnie zdobywać to tak – Zaśmiałem się i pochyliłem, szukając jego osoby. Podsunął mi swoja dłoń, po której przejechałem do twarzy i pocałowałem go szybko w usta. Pierdolę romantyzm, było mi zajebiście.

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz