18 cze 2019

Od Rose

Wlepiłam wzrok w babcię i zmarszczyłam brwi.
-Skarbie, naprawdę, nie możesz tak kontynuować, musisz mieć znajomych.
-Nie rozkazuj mi, nic nie muszę- Wymigałam szybko i starałam się zrobić wkurzoną minę.
-Słońce, martwię się o ciebie, to wszystko okay? Spróbuj, nic na siłę. - Babcia poklepała mnie po ramieniu i wyszła z pokoju, zostawiając mnie w ciszy. Westchnęłam. Miała rację, nie miałam znajomych, nie przepadałam za zagadywaniem coraz to nowych ludzi i traceniem na tym, i to dość mocno. Nie chciało się im czytać, nie chcieli mnie rozumieć. Dawali sobie spokój. A ja zostawałam jak ta głupia z boku. Miałam jednego, nazwijmy to kolegę w szkole, który nie specjalnie za mną przypadał. Odchyliłam głowę za oparcie krzesła i zakręciłam się raz. Sufit oklejony fluorescencyjnymi gwiazdeczkami zawirował. No to dupa? Trzeba szukać znowu znajomych? Tak mi było nawet dobrze, no nawet to dobre słowo. Chciałam znajomych, ale oni nie chcieli mnie. Tyle do gadania. Ciche mruknięcie i stukanie pazurków o panele dały mi do zrozumienia, że mój kot postanowił złożyć mi wizytę. Biała kulka wskoczyła na moje kolana i cicho mruknęła, ocierając się o moją rękę. Mau zaczął ugniatać moje uda pazurkami. Klepnęłam go lekko w kark, to zaczynało robić się bolesne. Znów mruknął i zeskoczył, idąc powolnym krokiem na moje łóżko. Ułożył się na poduszce i poszedł spać. Ten to ma dobrze, nie musi wychodzić z domu, ma jedzenie, ma ludzi. Żyć nie umierać. Naszykowałam się na następny dzień w szkole i sama poszłam w kroki Mau.
Budzik jak zwykle dzwonił okropnie za wcześnie. Wyczołgałam się z łóżka i potarłam gołe udo dłonią. Środek lata nie był najlepszym momentem dla mojego pokoju, był po tej słonecznej stronie kamienicy, co sprawiało, że nagrzewał się niemożliwie. Spałam już w majtkach i koszulce na ramiączka. Brak, jakiej kol wiek kołdry czy powłoczki też ratował odrobinę stan mojej potliwości. Opłukałam się szybko zimną wodą i poszłam do kuchni. Babcia nakładała na miseczkę moją porcję owsianki.
-Dziękuję, mogłam sama- Mignęłam, ale zaczęłam zjadać ciepłą papkę, zanim odpowiedziała. Ciepła owsianka to niby kiepski pomysł na upały, ale ja naprawdę kocham owsiankę. Zjadłam i poleciałam na autobus jak zwykle spóźniona. Butelka z wodą i pudełko z owocami i serkiem w plecaku dawało mi pewnej otuchy. Babcia była ze mną w szkole, nie fizycznie, ale duchem wspierała mnie dobrym jedzonkiem. Wchodząc do autobusu, odetchnęłam. Jak zwykle klimatyzacja nie działała. Zapach potu zaatakował moje nozdrza. Skrzywiłam się. Kocham komunikację miejską! Szczególnie latem! Usiadłam pod oknem i starałam się oddychać nie przez nos. Gadanie grupy dziewczyn wtapiało się w tło i dawało mi idealną chwilę na zastanowienie się. Powinnam znowu szukać znajomych czyż nie? Babcia chyba mi nie da spokoju, jeśli nie dam temu szansy. Niczym grom z nieba obok mnie usiadła dziewczyna, naprzeciwko jej siadła druga i spokojnie opowiadała o czymś mojej współ pasażerce z siedzenia. Podniosłam wzrok i spojrzałam na tą mówiącą. Była wyraźnie za afirmowana historią o nowo poznanym chłopaku, bo oczy świeciły jej się niczym słońce. Jej koleżanka słuchała w ciszy i co chwila kiwała głową. Mogłabym być mną. Niema, idealny słuchacz! Nagle mówiąca zamilkła i spojrzała na mnie. Utrzymałam chwilę kontakt wzrokowy i uśmiechnęłam się niepewnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz