24 cze 2019

Od Izzy do Candice

Idę do biblioteki, gdzie pracuje Candice. Uwielbiam czytać książki, pochłaniam ich ilość w tempie rozpędzonej ciężarówki, chcę ich przeczytać jak najwięcej. Moje ściany właściwie wyglądają jak jedna wielka biblioteczka. Uwielbiam klasykę, ale odkąd spróbowałam szablonowego romansidła, nie mogę się oderwać od wyidealizowanych postaci męskich, do których potem wzdycham i natychmiast oddaję lekturę przyjaciółce, aby ta zrozumiała, dlaczego przez jakiś czas mam ochotę wyciągnąć tego konkretnego mężczyznę z książki i wyjść za niego za mąż. Wtedy obydwie jesteśmy wkopane i brakuje tylko wysokiego pisku dwóch nastolatek podjaranych fikcyjną postacią.
Do biblioteki wpadam jak torpeda napędzana energią jądrową. Niemalże biegnę do stanowiska bibliotekarzy z nadzieją, że zastanę tam Candy. Nie przeszkadzają mi skierowane na mnie spojrzenia zaciekawionych ludzi, próbujących zobaczyć, kto posiada aż tak mało dyskrecji. Wiem, że po chwili i tak wrócą do szukania bądź czytania książek.
Zamiast Candy, za biurkiem siedzi starsza zarówno wiekiem, jak i stażem bibliotekarka. Mierzy mnie spojrzeniem, bo zapewne także zauważyła moje rozemocjonowane wejście.
- Dzień dobry - kładę dłonie na zimnym blacie i uśmiecham się serdecznie do kobiety, której brew podnosi się nad oprawką okularów założonych na niewielki, szpiczasty nos. Właściwie, to ma ciekawą urodę, a jej wiek tylko to podkreśla - Szukam Candice Snow.
- Znajdziesz ją pomiędzy półkami. Pomaga w znalezieniu książki - instruuje mnie.
- Dziękuję Pani... Hastings - czytam z plakietki - Miłego dnia - życzę kobiecie i odchodzę w stronę dalszej części biblioteki.
Rozglądam się dookoła, przy okazji szukając jakichś ciekawych tytułów książek, które mogą być potencjalnymi ofiarami albo, jak kto woli, wybranymi spośród wielu. Wchodzę w ciasną uliczkę i od razu rozpoznaję głos przyjaciółki, która pomaga jakiejś kobiecie w dobraniu książki po drugiej stronie. Próbuję podejrzeć przez stojące w rzędzie lektury. Candy wyciąga jedną z nich i jej oczy momentalnie robią się większe, gdy mnie widzi.
- Candy, Candy, Candy... - powtarzam uradowana, nie mogąc się doczekać, żeby jej zdradzić nowe informacje z życia i ploteczki.
Ogląda się na kobietę, gdy zaczynam jej machać dłonią i natychmiast daje mi znak, że mam siedzieć cicho i zaraz do mnie przyjdzie. Chichoczę pod nosem i spoglądam na książki, sięgając kilka z nich i czytając ich opisy. W końcu kobieta zadowolona dziękuje i odchodzi. Candice znajduje się przy mnie.
- Nie rób mi takich niespodzianek siostro - związuje na szybko swoje rude włosy. Faktycznie, na zewnątrz jest gorąco. Tylko dla mnie jest znośnie, bo pochodzę z kraju, gdzie zazwyczaj jest dosyć ciepło. Tak, jak uwielbiam lato, tak nie znoszę zimy. Są ostre i siarczyste. A ja umieram z zimna, mając na sobie dwa swetry, podkoszulek, grube jeansy, zimowe, puchate skarpetki, rękawiczki z noskiem renifera, szal opatulający połowę mojej twarzy i grubą czapkę. Na to oczywiście kurtka, w której wyglądam jak bałwan. Jakby istniała samoogrzewająca bielizna, byłabym pierwsza, która wykupiłaby cały zapas.
- Zgadnij, kto się zapisał na zwody z surfowania - unoszę dumnie głowę. Nie ma żadnych wątpliwości, że wpadłam na ten pomysł dopiero wtedy, gdy zobaczyłam, że zbierają ludzi. A przystojny chłopak zbierający zapisy tylko mnie zachęcił.
- Podjęłaś tę decyzję tak po prostu? - Candice unosi brew. Jest przekonana, że zrobiłam to bez zastanowienia, ale ja miałam oczywiście swojego poplecznika, który wyraził wszystko, co tylko potrzebowałam. Julia zawsze odbiera telefon i zawsze powie, co myśli o danej sprawie. Tym razem powiedziała, że to głupie, ale jej się podoba. Nie potrzebowałam niczego więcej.
- Podjęłam tę decyzję, żeby pokazać mojemu bratu, że jestem lepsza na desce niż on, choć to nieprawda. Wiesz, że moja rodzina zmusza mnie do ciągłego udowadniania, że jestem najlepsza. Poza tym, dlaczego miałabym nie brać udziału? Nawet jak nic nie zdobędę, to będę się świetnie bawić - jestem podekscytowana i w głowie już zaczynam opracowywać plan treningów. Zamierzam pracować intensywnie, dlatego moja obecność w mieszkaniu może być ograniczona. Już jest, bo siedzenie w mieszkaniu nie jest czymś, co uwielbiam, a pogoda tylko jeszcze bardziej przekonuje, żebym większość czasu spędzała na powietrzu i w wodzie.
- A nauka? - moja kochana przyjaciółka to wcielenie spełniania obowiązków i chodząca odpowiedzialność, która na całe szczęście nie jest sztywna do granic możliwości.
- Przecież jej nie zaniedbuję - mówię - A wiesz, kto pójdzie na te zawody razem ze mną? - gdybym mogła, zaczęłabym klaskać w dłonie, ale jesteśmy w bibliotece, więc unoszę tylko wymownie brew, a mój uśmiech tylko potwierdza obawy Candice.
- Znowu mnie ciągnie... - wzdycha - Ostatni raz, gdy pozwoliłam ci się wepchnąć do morza i spróbować stanąć na desce, napiłam się tyle wody, że do dzisiaj czuję słony posmak - krzyżuje ręce na piersi - Zresztą, skoro Julia powiedziała, że ten pomysł jest w porządku, dlaczego jej nie zaciągniesz?
- Myślisz, że tego nie zrobię? Na razie nie mogę, bo ma dobre usprawiedliwienie, a ty nie - odpowiadam pewnie bezdyskusyjnym tonem. Dziewczyna przewraca oczami. Wiem, jak ją przekonać - Chyba nie opuścisz okazji wspierania swojej przyjaciółki, oranżady z budki, albo lodów, co wolisz, no i oczywiście podziwiania męskich tyłków w obcisłych strojach - Candy śmieje się, przyzwyczajona do mojej bezpośredniości - Jeśli chcesz, możesz przyprowadzić tego swojego... no z kim się tam umawiasz - macham ręką. Dziewczyna otwiera usta zaskoczona i trzepie mnie w ramię.
- Izzy! - wydaje z siebie wyższy ton, oglądając się, czy nikogo w pobliżu nie ma. Mam wrażenie, że delikatnie się zawstydziła. Nie wiem, co takiego jest do ukrycia. Jakbym się postarała, to bym go wyśledziła.
- No co? Spotykasz się z kimś, a ja nawet nie znam jego imienia. Wiesz, że ci tego nie wybaczę? Zgadam się z Julią i się na ciebie obrazimy.
- Jesteś okropna - kręci głową - Julia się na mnie nie obrazi.
- Ale ja tak - stawiam na swoim - No dobra, czyli ustalone. Idziemy na podbój... to znaczy, ja idę na podbój i po nagrodę, a ty jako wsparcie emocjonalne - podkreślam każde słowo.
- Gdybyś była facetem, to ocenianie tyłków dziewczyn byłoby bardzo seksistowskie - Candy chichocze pod nosem, bo robię naburmuszoną minę. Nie moja wina, że w społeczeństwie to płeć męska jest bardziej zdegenerowana niż nasza. I gdy kobieta ocenia mężczyznę, to nic złego, ale jak już jest na odwrót, to ludzie zaczynają się burzyć. To niesprawiedliwie, więc właściwie trochę im współczuję. Ze swoim większym pociągiem seksualnym, życie w zgodzie z całym światem musi być trudne.
- Gdybym była facetem, to byłabym zabójczo przystojna, okey? Ale nie jestem i dzięki Bogu, mam za dużo facetów w rodzinie, żeby męczyć się z samą sobą. To co? Mogę liczyć na twoje wsparcie?
- Pod warunkiem, że nie będziesz mnie zmuszać na ponowne stawanie na desce. To nie moja bajka - kiwam głową. Dziewczyna wzdycha i już wiem, że ostatecznie się zgadza.
Nie wspominam jej o imprezie, która się będzie odbywać po zawodach na plaży, i na której zamierzam oczywiście być, nie chcąc opuścić okazji dobrej zabawy, ale Candy przewiduje wszelakie możliwości, będąc ze mną. Założę się, że przewiduje niespodziewane sytuacje. Jest jasnowidzem.

Candy?

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz