25 cze 2019

Od Koyori C.D Charlie

- Koyori! Ej, Koyori! - gwałtownie się zatrzymałam, odwracając w stronę, z której dochodził głos wołający moje imię. Dostrzegłam Miki, moją koleżankę ze studiów, biegnącą w moją stronę i machającą ręką. Była wysoka i szczupła, miała długie jasnobrązowe włosy i orzechowe oczy. Często słyszałam, jak mężczyźni, a nawet dziewczyny komplementowały jej urodę oraz ciało. Nic w sumie dziwnego. Sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, płaski brzuch, podobno niezły biust i tyłek, a do tego ładna buzia – z tym wszystkim śmiało mogłaby zostać modelką. Choć w sumie i tak już nią była, a przynajmniej dorabiała w ten sposób. Czasem mówi nieco za głośno na korytarzu. Zastanawiam się wtedy, czy robi tak przez przypadek, czy specjalnie się chwali swoimi osiągnięciami.
Kiedyś jakaś znajoma powiedziała mi, że gdyby nie mój wzrost, to z moją mimiką, urodą i ciałem też byłabym niezłą modelką. Wtedy tylko ją spławiłam, mówiąc, że chyba się myli. I to bardzo.
Miki w końcu mnie dogoniła. Na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce z wysiłku. Chyba nie była przyzwyczajona do wysiłku, jakim było bieganie. A na dodatek w obcasach. Podziwiam. Poczułam się wnet jak mały krasnalek przy olbrzymie. Oczywiście powinnam być do tego przyzwyczajona i to bardzo, jednak… chyba zawsze będzie mnie zadziwiał mój wzrost, jak i przepaść między niektórymi moimi znajomymi a moją osobą. No cóż, genów się nie wybiera. Zwłaszcza że moi rodzice do wysokich nigdy nie należeli.


- Cześć, Koyori. Szkoda, że odwołali nasze zajęcia dzisiaj, prawda? - zaczęła. No tak… Przyszłam dzisiaj rano jak zwykle na zajęcia, a na miejscu dostałam wiadomość od jednego z wykładowców, że dzisiaj nie odbędzie się żaden wykład, bo coś tam. No cóż. Ja niekoniecznie się cieszyłam, jednak Shane po tej wiadomości wręcz skakał ze szczęścia. Wczoraj wpadł na kolejny projekt i znowu miałam mu użyczyć moje wymiary, które na dobrą sprawę powinien znać na pamięć.
- Tak, szkoda – odpowiedziałam jej, poprawiając swoją torbę na ramieniu. Rano widziałam, jak Inej do niej wchodziła, więc zdążyłam ją wyjąć przed wyjściem.
Ruszyłam wraz z Miki w dalszą drogę. Choć tak naprawdę to ona mnie prowadziła w nieznaną mi trasę. No cóż, jeśli szybko się nie rozstaniemy, to będę musiała dać znać Shane’owi, że się spóźnię. Będzie zły. Już widzę, jak głaszcze kota dla uspokojenia nerwów.
- Wiem Koyori, że za dużo ze sobą nie rozmawiamy, ale mam dla ciebie ofertę prawie nie do odrzucenia – zaczęła. Szeroki uśmiech, jak i iskierki w oczach zdradzały, że była naprawdę szczęśliwa. Tylko dlaczego?
- Tak? - spytałam, poprawiając swoje zsunięte okulary. Rozejrzała się gwałtownie po okolicy, a jej usta jeszcze mocniej się rozszerzyły w uśmiechu. Jeśli oczywiście było to możliwe, nieco w to wątpiłam.
- Może pójdziemy do tamtej kawiarni pogadać? - rzuciła i nawet nie czekała na moją odpowiedź. Złapała za moją dłoń i pociągnęła na drugą stronę ulicy do jednej z pobliskich kawiarń. Stanęłam w miejscu, zabierając swoją dłoń.
- Nie mogę. Muszę coś załatwić – wyznałam. Na myśli miałam oczywiście projekt mojego współlokatora. Szeroki uśmiech przerodził się w drobną podkówkę.
- No… dobra… - odpowiedziała. Wtem jej twarz znowu rozpromieniła. - Podasz mi swój numer telefonu? Napiszę do ciebie adres innej kawiarni, w której się spotkamy. Dziewiętnasta ci pasuje?
Po pięciu minutach już szłam w stronę apartamentowca, czytając wiadomość od Miki, w której zawarła adres miejsca naszego spotkania.

~*~

Wpadłam do kawiarni nieco zdyszana. Spóźniłam się. Głównie przez mini korek w mieście, w którym i tak tkwiłam dziesięć minut. Zapłaciłam szybko taksówkarzowi i wyszłam z samochodu, wpisując adres do GPS-u w telefonie. Przyznaję się, biegłam trochę i to nie była najlepsza decyzja. W kawiarni byłam po kwadransie. Od razu dostrzegłam siedzącą Miki, która rozmawiała z kelnerem. Podeszłam do nich powolnym krokiem.
- Przepraszam Miki. Był korek w mieście – wyjaśniłam, zajmując miejsce naprzeciwko niej. Miki miała już szeroki uśmiech na twarzy.
- Nic się nie stało Koyori – rzuciła, a następnie zwróciła się do kelnera obok nas. - Dla tej pani to samo.
Odetchnęłam ze zmęczenia. Po chwili dostałam filiżankę z parującym napojem, na którego wierzchu znajdował się prześliczny rysunek przedstawiający kotka. Delikatnie się uśmiechnęłam na ten widok. Jednak po minucie już go nie było, a część napoju właśnie połykałam. Siedziałyśmy chwilę w ciszy, gdy zdecydowałam się w końcu ją przerwać.
- Więc… co chciałaś? - spytałam moją koleżankę.
- A, tak. Prawie zapomniałam – odpowiedziała, odwracając się do swojej torebki, pospiesznie w niej czegoś szukając. Wyjęła z jej teczkę, otworzyła ją i zaczęła przeglądać jakieś kartki. Następnie wyłożyła mi kilka z nich. Były to fotografie. Przedstawiały albo Miki, mężczyznę z brodą lub Miki z niższymi od niego dziewczyny. Aż bym się pokusiła zdaniem, że były mojego wzrostu.
- A więc…
Wtem usłyszałam, jak coś się przewraca, a tok rozmów innych ludzi przerwał czyjś pisk. Dlaczego mam złe przeczucia?
Automatycznie spojrzałam w stronę, z której rozległ się krzyk i cudem tylko powstrzymałam się od zawołania imienia mojego pytona. No po prostu nie wierzę! Znowu wślizgnęła się do mojej torby, jednak tym razem jej nawet nie dostrzegłam. Najwidoczniej miała już dosyć siedzenia w niej i wybrała się na mały spacer. Przestraszyła młodą dziewczynę w krótkich jasnych włosach. A przynajmniej tak wywnioskowałam z jej ruchów i przewróconego krzesła, obok którego stała.
Gwałtownie wstałam od stolika i zaczęłam iść w stronę mojego pupila. Musiałam zabrać Inej i przeprosić jej „ofiarę”. Usłyszałam jeszcze, jak Miki woła mnie po imieniu, na co się odwróciłam. W następnej chwili poczułam, jak coś we mnie uderza, a także mokrą i gorącą plamę na plecach. Gdy się odwróciłam, zauważyłam tamtą dziewczynę, która przestraszyła się Inej. Teraz lub nigdy.
- Przepraszam – rzuciłam, o dziwo w tym samym momencie co ona. Dlaczego przeprosiła? Dostrzegłam w jej dłoniach kubek po napoju. A… Obróciłam się, aby spojrzeć na plecy. Na mojej koszulce z tygrysem pojawiła się ciemniejsza ciepła plama, pachnąca kawą.
No cudownie… Ale tym zajmę się później. Minęłam nieznajomą i ruszyłam do Inej. Samica na mój wzrok sama się wyciągnęła w moją stronę. Zgarnęłam ją z podłogi i pozwoliłam, żeby najpierw dała mi „całusa w policzek”, a potem owinęła się wokół szyi i ramion.
Po kilku minutach stałam na dworze z wężem na ciele wraz z Miki oraz nieznajomą dziewczyną. Wyrzucili nas z kawiarni za naruszanie spokoju innych klientów i wprowadzanie zwierząt.
- Cóż… Przynajmniej wiem, że teraz nie jest mi potrzebna tylko Koyori – rzekła Miki, przeczesując swoje włosy dłonią. Spojrzałam na nią. O czym ona mówi? Nim się spostrzegłam stała naprzeciwko tej młodej dziewczyny, trzymając ją za dłoń.
- Chciałabyś zostać modelką? - spytała się jej. Gdy moja znajoma szeroko się uśmiechała, nieznajoma wygląda co najmniej tak, jakby miała zaraz zejść na zawał. Moja reakcja była podobna, gdy Miki dodała, że to pytanie było też do mnie. Po kolejnych minutach prowadziła mnie i tamtą dziewczynę za rękę w nieznaną mi drogę.
- Mój znajomy fotograf ostatnio zakochał się w pewnej niskiej projektantce i wraz z nią chce otworzyć swoją własną agencję modelek. Ale nie takich zwykłych, tylko takich, które mają wzrost od jakichś stu pięćdziesięciu centymetrów do stu siedemdziesięciu. Szukają młodych, niskich i pięknych kobiet. Od razu pomyślałam o tobie, Koyori! - zawołała, zwróciwszy się w moją stronę. - A teraz nie mogę oderwać wzroku i od ciebie! - przeniosła wzrok na obcą. Kątem oka dostrzegłam, że raczej nie do końca pasował jej ten pomysł. Zresztą nie tylko jej… Jednak uścisk Miki był silny. I te iskierki podniecenia w jej oczach…
- Chcę przedstawić was Fredowi i Nali. A nawet jeśli nie chcecie nimi zostać, to niech Fred zrobi wam kilka zdjęć, że jednak ktoś się do tego „zgłosił”. Bardzo was proszę o pomoc! Za samo to dostaniecie pieniądze! - ton w jej głosie był wręcz błagalny.

Charlie?

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz