29 cze 2019

Od Odette C.D Adam

Bar w tym czasie nie pękał w szwach. Zdążyłam odzwyczaić się od knajp i różnych pubów w moich okolicach, co właściwie zaowocowało tym, iż poczułam się autentycznie wyobcowana. Twarze ludzi wydawały się nieznajome, mimo większości życia spędzonego w obrębie miasta. Liczba osób, którym mówiłam "dzień dobry" chyba malała z dnia na dzień. Teraz z Adamem czekaliśmy na Clary tuż przy ladzie, przy jakiej barmani podają swoje specjały — nazw dalej nie pamiętam i wprawdzie ciężko będzie mi wybrać drinka. Z tego względu raczej zdecyduję się na zimne piwo.
Czas mijał. Minuty goniły minuty, Adam nawet miał już coś sobie zamówić, bo moja koleżanka nadal pozostawała zaginiona. Kiedy sięgał już po portfel z lekka zniecierpliwiony, przez framugę drzwi weszła bardzo oczekiwana osoba. W totalnie odstawionej odsłonie. Koturny na nogach zamiast zwykłych, wygodnych butów — nigdy przedtem nie sądziłam, że lubiła się wystroić, a już szczególnie, że nie na spotkania znajomych w barze. Poza tym krótka spódniczka i skąpy top jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że wydarzyło się właśnie coś, za czym niekoniecznie nadążam.


- Skarbie — mruknął Adam, co ostatecznie przywróciło mnie do rzeczywistości. — Zamknij buzię. — Przez jego słowa zrozumiałam, że w przepływie nagłego podziwu moje usta naprawdę były lekko rozwarte. Zamknęłam je i nie szczędząc sobie przejechania wzrokiem po jej całym wizerunku, powróciłam do normalności.
- Przepraszam, że się spóźniłam. — Wbiła w nas przepraszający wzrok. W tej chwili tylko torebka zasłaniała jej całkiem nagie uda.  — Musiałam się naszykować.
- Jak zamierzałaś się stroić, trzeba było mi powiedzieć — zaniosłam się cichym śmiechem. — Przy tobie wyglądam jak wieśniara.
- Nie zgodzę się. — Adam owinął rękę wokół mojej szyi i mnie gwałtownie do siebie przyciągnął, czule całując mi skroń. — Wyglądasz pięknie. — Mój szeroki, acz delikatnie nieśmiały uśmiech był pełną odpowiedzią na jego miły komplement.
Clary tylko westchnęła, nie kryjąc zainteresowania moim mężczyzną. Ilekroć patrzyłam w jej stronę, przyłapywałam ją na bezrefleksyjnym wgapianiu się na jego twarz. I nie tylko.
- Ale wy do siebie pasujecie. Odette, zazdroszczę ci go jak cholera. — Cały czas mówiła ze śmiechem i żartem, dlatego porzuciłam wszelkie swoje domysły na dalszy plan.
Co ta zazdrość robi z człowiekiem…
Żeby zatuszować wszelkie podejrzenia, poszłam w subtelny, opanowany śmiech razem z nią, co chyba sprawiło, że Adam czuł się osamotniony w swoich rozmyśleniach. Czułam i widziałam to, że z jakiegoś powodu nie chciał się zbliżać do tej dziewczyny, żeby przypadkiem to ona nie zbliżyła się do niego.
- Być może. — Uśmiechnęłam się delikatnie. — Chociaż nasza przeszłość nigdy nie powiedziałaby ci, że będziemy do siebie pasować.
- Tak? — Adam uniósł brwi.
- Opowiadaj. — Clary była wyjątkowo zainteresowana. Zanim zaczęliśmy wspólną opowieść, zamówiliśmy u barmana trzy zimne piwa, a ja w głębi zdawałam sobie sprawę z tego, że na nich się nie skończy. Dobrze wiem, jak długo potrafi rozmawiać o najróżniejszych, często błahych sprawach.
- No wiesz, jaka byłam w liceum. Książki, książki i książki. Nie miałam powodzenia u facetów, a przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Adam był moim przeciwieństwem, bo w liceum zachowywał się niczym casanova. — Rozbawiona ucałowałam policzek Adama, a mężczyzna zmarszczył brwi na swoje określenie, dokładnie tak, jakby chciał się go wyprzeć.
- Ej, ja po prostu miałem dobre branie.
- Coś się zmieniło w tej kwestii? — Parsknęłam. — Nadal je masz, widzę to i słyszę. Nie mów, że tego nie czujesz.
- Myślę, że taki facet jak Adam musi być w pełni świadomy swoich atutów. — Wtrąciła kokieteryjnie Clary, zakładając nogę na nogę. — I nie kryć się z tym.
- Clary — mruknęłam, wykrzywiając twarz tak, jakbym zgrywała złą i wielce obrażoną. — Nie podrywaj mi chłopaka.
- W życiu. Nie podrywam go… — Ułożyła usta w szyderczym uśmieszku, po czym nie siląc się na dyskrecję pochyliła się w kierunku Adama. — A co, udało się? — Zażartowała, a zaraz potem wybuchła uśmiechem, jednak tym razem jej subtelne zaloty nie trafiły do mnie w formie żartu. Śmiała się sama.
Adam poprawił się na siedzeniu i uśmiechnął w ten swój sposób, który zawsze mnie urzekał.
- Niestety wierność zobowiązuje — odparł z humorem. — Moje serce już jest zapełnione przez Odette.
- A to szkoda… — mruknęła, pociągając łyka zimnego piwa.
Reszta wieczoru minęła w mniejszych lub większych emocjach, z czego większymi nazwałam kolejne podskoki lekkiej zazdrości. Nie potrafiłam pojąć, że nie mam ku temu w ogóle powodów, a kompletnie bezmyślnie wymyślałam je sobie i sama na tym traciłam. Clary się po prostu zmieniła — nie widziałyśmy się zbyt długi czas, bym mogła to zauważyć od razu. Odrzucając całą zmianę, była po prostu tą samą osobą, przy boku której ukończyłam liceum.
Twarz mojej koleżanki po kolejnym piwie odrobinę poczerwieniała. Przez pewien czas zerkałam na to z przymrużeniem oka, ciesząc się wspólnym wyjściem i kompletną swobodą, ale kiedy złapała się za brzuch ze stęknięciem, wiedziałam, że robi się nieciekawie.
- Clary, wszystko w porządku? — spytałam lekko pijanej koleżanki, która jednak pomimo tego zdawała się być w pełni rozumu.
- Średnio. Brzuch mnie boli jak diabli, chyba kończymy imprezę… — mruknęła cicho.
- Skoro cię boli, to nie będziemy jej kontynuować — przyznałam jej rację, wstając z wysokiego krzesła barowego. Zabrałam swoją torebkę, którą przewiesiłam przez ramię i od razu wzięłam również jej, nie chcąc, żeby cokolwiek ją obciążało.
Adam pomógł jej wstać, gdyż wyglądało to naprawdę kiepsko. Zupełnie z chwili na chwilę.
- Dasz radę sama iść? — spytał Adam do zgiętej w pół dziewczyny. Ból wyciskał z jej ust dźwięki, które dosłownie wymuszały na mnie współczucie.
- P-przepraszam, chyba nie…
- Adam, zaprowadź ją do łazienki. — Stała się taka blada, że wizja wymiotów dosłownie wisiała w gęstym powietrzu. — Ja wyjdę na zewnątrz i zadzwonię po mojego tatę, żeby po nas przyjechał.
- W takich chwilach właśnie przydałoby się auto, ale wolałaś pójść pieszo — napomknął Adam, prowadząc powolno dziewczynę z dala od ściśniętego tłumu ludzi. Wywróciłam jedynie oczami i udałam się w odwrotną stronę, gdzie powietrzem dało się zwyczajnie oddychać.
Nie licząc lamp i neonów, wszędzie gościła ciemność — przez moment nawet umknął mi fakt, że jest to jeden z moich największych lęków. Z niecierpliwością czekałam, aż uspokoi mnie głos w telefonie bądź z baru wyjdzie Adam z Clary, ale prawdę mówiąc czas tylko ciągnął się w nieskończoność.

Adam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz