23 cze 2019

Od Adama C.D Odette

    Po wyjściu od Odette od razu skierowałem się w stronę mojej restauracji. Jako, że wczoraj jechałem do dziewczyny w jej aucie, to teraz, chcąc dostać się gdziekolwiek indziej, musiałem pojechać autobusem, albo też przejść się na nogach. Jednak jakoś dzisiejszego dnia, w taki upał, nie widział mi się spacer do pracy przez dobre paręnaście kilometrów. Dlatego też wybrałem komunikację miejską... Mimo wszystko mogłem też się spytać Odette, czy nie podrzuci mnie pod knajpę, ale zdałem sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy wsiadłem do zatłoczonego autobusu. Dzisiejszego dnia ten pojaz kojarzył mi się z jedną wielką nagrzaną puszką. W środku było o wiele gorzej niż na zewnątrz, naprawdę można było się udusić, a po dotarciu na przystanek niedaleko restauracji, w końcu wydostałem się z tej sauny na minimalnie chłodniejsze powietrze. Aż odetchnąłem z ulgą.

    Po dotarciu na miejsce spostrzegłem, że ktoś już był w środku. Nie zdziwiłem się, gdy po wejściu zauważyłem naszą nową kelnerkę wraz z moim bratem, który bez większych skrupułów do niej zarywał. Kobiecie nawet to nie przeszkadzało, można było powiedzieć nawet, że jej się to podobało, a momentami nawet pozytywnie odpowiadała na jego kokieterię.
    Parsknąłem pod nosem i od razu udałem się do swojego gabinetu, gdzie bez większego zastanowienia odpaliłem klimatyzację i zasiadłem do pustego jeszcze biurka. Byłem zadowolony - zazwyczaj, po przyjściu do pracy, spotykał mnie niewielki stosik dokumentów, który z każdą następną chwilą zaczął wzrastać, wzrastać i wzrastać, a końca nie było widać. Teraz tak nie było, ale byłem wręcz pewny, że za chwilę takowa kupka papierów zacznie rosnąć i przybierać na sile.
    Korzystając z wolnego czasu, dołączyłem do kucharzy w kuchnii. Pomogłem im się przygotować na przybycie pierwszych klientów i przy okazji omawiałem z nimi wprowadzenie bardziej letniego menu do kart. Podczas gdy gotowaliśmy i rozmawialiśmy, ja zapisywałem sobie z boku na niewielkiej karteczce dania, które będziemy wprowadzać w najbliższym czasie. Oczywiście standardowe menu restauracji zamierzałem zostawić - klasyczne obiady, śniadania. Głównie chodziło mi tu o wpowadzenie zimnych deserów i napoi, a przede wszystkim - kawy mrożonej, która była moim numerem jeden.
    Czas mijał, a ja w końcu po przybyciu dostawy, zaszyłem się w swoim gabinecie i zacząłem wypełniać papiery. Pierwszy podpis, drugi, trzeci, czwarty, aż wpadłem w pewnego rodzaju trans. Przestałem myśleć o tym, co robię - ręce pracowały za mnie. Podpis za podpisem. Tak mnie to pochłonęło, że nawet nie zauważyłem, jak do środka wchodzi Odette wraz z dwoma kawami mrożonymi i zaproszeniem na obiad do jej rodziców.
    Ja rozumiem, że jesteśmy już parą i w najbliższym czasie przydałoby się wpaść do jej rodziców, ale żeby tak szybko? Nie kwestionowałem jednak jej zamiarów i posłusznie się zgodziłem. Nie chciałem robić problemów, a poza tym lepiej wcześniej niż później - przynajmniej będę miał z głowy. Nie przeczę, po usłyszeniu jej planów na najbliższy weekend, trochę się zestresowałem - a jak zdążyłem się później dowiedzieć, miałem czego się obawiać.
    Jej ojca.
    Chociaż jakby nie patrzeć wszyscy ojcowie są przewrażliwieni na punkcie swoich córek.
    Przykładem jest mój ojciec.
    Mężczyzna, który z bólem serca wydał swoją pierworodną córkę za mąż i jest niesamowicie szczęśliwy, że jeszcze jego druga córa tego nie zrobiła.
    Mam szczerą nadzieję, że ja taki nie będę.
     - Wyjazd jutro o dziesiątej rano? - zaproponowała. - Tom może zająć się restauracją na dwa do trzech dni. Chyba to nie powinien być wielki problem. 
    Pokiwałem głową.
     - Zajmie się, zajmie - ziewnąłem, przerzucając kolejną kartkę na stos wypełnionych już dokumentów. - Dzisiaj masz wolne, to wróć do domu i się spakuj, a później pojedziemy spod restauracji do mnie na noc, by następnego dnia pojechać do twoich rodziców na obiad, bo to jest tylko obiad, czyż nie? - Podniosłem na nią swój pytający wzrok zza okularów.
    Zaśmiała się zakłopotana.
     - Z noclegiem, albo dwoma.
    Westchnąłem ciężko.
     - Niech ci będzie, słońce. - Podniosłem się powoli z siedzenia, by podejść do dziewczyny i objąć ją w pasie. - Ale chyba będę mógł z tobą spać w jednym łóżku, nie? - Uniosłem jedną brew, zbliżając swoje usta do jej ucha, a zaraz potem delikatnie ją w je podałowałem.
    Zadrżała delikatnie w moich objęciach.
     - Jasne, że tak. Jak będą mieli problemy to się tym nie przejmuj. - Bez większych oporów wtuliła się w moje ciało i przymknęła oczy, delikatnie mrucząc. - To moja decyzja.
    Moja dłoń odruchowo powędrowała do jej głowy i delikatnie ją po niej pogłaskała. Ustami dotknąłem jej skroni, a drugą ręką sunąłem powoli po jej plecach. Chwilę później wymsknęło się z moich ust:
     - Nie jest ci gorąco?
     - Jest - przytaknęła, jednak nie oderwała się ode mnie, ani nie otwożyła swoich oczu, a na jej twarzy pozostał ten sam, błogi wyraz. - Ale jest mi za miło, żebym się od ciebie odczepiła.
     - Powinnaś się jechać pakować, kochanie - parsknąłem cichym śmiechem pod nosem i sam ją od siebie oderwałem. - Jak wrócisz, to od razu pojedziemy do mnie, ale teraz biegnij się ogarnąć na wyjazd - swoją wypowiedź skwitowałem klepnięciem ją w pośladki tak, że aż podskoczyła z cichym piskiem.
     - Już już, panie niecierpliwy - prychnęła z uśmiechem i machając mi na pożegnanie, wyszła z gabinetu.
    Po zaledwie dwóch godzinach spędzonych na wypełnianiu papierów, słuchaniu muzyki i krótkich drzemkach, do knajpy wróciła Odette, z którą już po paru minutach ją opuściłem, zostawiając klucze i pieczę nad lokalem w rękach Toma. Przełożyłem walizkę dziewczyny, ważącą z kilka ton do swojego bagażnika i bez zbędnego czekania ruszyłem spod resturacji razem z nią do mojego domu.
    Droga minęła nam na niezobowiązujących rozmować, żartach, które nie miały większego sensu i słuchaniu rocka, który był moim chlebem powszednim, natomiast niespecjalnie przypadł on do gustu Odette.
    Gdy dotarliśmy na miejsce, wyciągnąłem z bagażnika jej walizke i wszedłem do posiadłości, oczywiście wpuszczając kobietę przed sobą. Oczywistym jest to, że tuż przy wejściu mieliśmy przyjemność zastać moją matkę, która z fartuchem przewiązanym przez biodra wpatrywała się ze zdziwieniem w naszą dwójkę.
     - Witaj... najlepsza mamo na świecie - powiedziałem, czytając nadruk z jej fartuszka. - Co na kolację.
     - Zaraz w łeb dostaniesz, a nie kolację - odparła oburzona, uderzając mnie w ramię ścierką. - Czemu nie wróciłeś na noc? Gdzie byłeś? Co to za walizka? Odette się wprowadza? Jesteście razem? - zalała mnie tysiącem pytań, a ja dosłownie momentalnie w nich zatonąłem, nie potrafiąc odpowiedzieć normalnie na chociaż jedno z nich.
     - Mamo, mamo, spokojnie - złapałem ją za ramiona, tym samym zbliżając się do rodzicielki. - Nie tyle pytań naraz - westchnąłem, by później zacząć z grubsza opowiadać historię z ostatnich dwóch dni, po której na twarzy pani Lancaster pojawił się szeroki uśmiech.
     - Jejku! - krzyknęła z uśmiechem, obejmująć mocno Odette. - Jak ja się cieszę! Wiedziałam, ze coś z tego będzie! - powiedziała z dumą w oczach. - Witaj w rodzinie, kochana!

< Odette? C: >

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz