24 cze 2019

Od Nivana cd Antoniego

Każdy gest. Każdy dotyk. To wszystko, takie małe niby nic, a jednak to one tworzyły wszystkie takie sytuacje, to one nadawały chwilom nastroju i to właśnie one przyprawiały o przyjemne mrowienie w okolicach podbrzusza.
Wszystko uderzyło, jedno słowo przywołało wspomnienia z innego dnia, gdy wylądowaliśmy w sytuacji podobnej. Durnej, bo sami byliśmy głupsi. Pachnącej kawą, rozrzuconymi dokumentami i potrzebą zmiany ubrań.
Nie chciałem wiedzieć, ile musiała kosztować koszula, która padła ofiarą rozpędzonego i niezbyt trzeźwo myślącego Oakleya. Naprawdę nie chciałem.
— Mogę? — spytał, lawirując palcami tuż przy gumce od moich bokserek, drażniąc ją delikatnie i przypominając o sobie w każdej możliwej chwili, tak na wszelki wypadek, jakbym jakimś cudem zapomniał, że wisi nade mną jak kat i pragnie wyciągnąć z tego wieczoru jak najwięcej korzyści. Co prawda dla obu, jednak ten fakt można było chyba ominąć, byle całej sytuacji dodać odrobiny dramatyzmu, którego w życiu definitywnie miałem deficyt.
Zamruczałem, pokiwałem głową, dłońmi pędząc w dobrze znanym kierunku, mając na celu zrobić tę jedną, jedyną rzecz.
Odgarnąć te krótsze, niż kiedyś włosy, naciągnąć delikatnie skórę na czole mężczyzny, odciągnąć wszystko do tyłu i zerknąć na niego, z tym samym uśmiechem, który mógł zastać pamiętnej nocy kilka lat temu. Pamiętnej nocy, po której została tylko zapalniczka i paczka po papierosach, nie wspominając o przeklętym świstku.
— Możesz — odparłem tak na wszelki wypadek z tonem zabarwionym na odcienie zdecydowanie spokojne i przepełnione umiłowaniem do drugiej jednostki.
Wszystko było tak proste. Tak łatwe. Na wyciągnięcie ręki.
A i tak obchodziliśmy się ze sobą, jak z ogniem i uciekaliśmy, w obawie przed poparzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz