23 cze 2019

Od Conrada Cd Kafrin

Obudził mnie telefon o 7 rano. Jęknąłem głośno i przyłożyłem sprzęt do ucha, kiedy kolejny sygnał dzwonka zabrzmiał głośno obok mojej twarzy, odebrałem, nie patrząc na to, kto dzwoni.
-Halo?- Brzmiałem zdecydowanie jak trup. Udało mi się usnąć koło 4, co dawało całe 3 godziny snu. Tak, zdecydowanie trup.
-Tutaj podoficer ....- To wszystko zlało mi się w jeden wielki szum. Zaprosiła mnie na posterunek na wywiad co do wczorajszej nocy. W tym momencie do pokoju wparował energiczny pies i za nim mała dziewczynka w spodenkach i koszulce.
-Dobrze będę- Odłożyłem połączenie i rozłożyłem ramiona tak, że Daphne wleciała na mnie i wtuliła się w moją osobę.
-Dzień dobry tatusiu!- Pisnęła i pocałowała mnie w policzek.
-Część słońce, wyspana? Sama się ubrałaś?
-Tak! Możemy iść na spacer!- Pisnęła podekscytowana a mi w głowie rozbłysła scena ze wczorajszej nocy, jak ja,miałem ja ochronić, skoro siebie nie potrafiłem? Westchnąłem i wyczołgałem się spod kołdry.
-A śniadanie ?
-No...- Zamilkła wyraźnie niezadowolona.
-Naszykuję ci kanapkę, ja się umyję, ty zjesz, wezmę kawę w kubek i się przejdziemy dobra? Ale potem muszę iść na komisariat, zgoda?-Zapytałem i zacząłem już kroić chleb.
-Dobra, co to komisariat?
-Tam pracują policjanci
-Mogę iść?
-Raczej nie, tam są przestępcy.
-Jesteś przestępcą? Tatusiu co, zrobiłeś!- W głosie małej pojawiło się uznanie. Czym jest to dziecko i o czym ono myśli?
-Nic słonko, ale czasem jak ktos jest niedobry to trzeba o tym powiedziec policji, rozumiesz?
-I ty musisz powiedzieć?
-Tak jest- Pokroiłem kanapkę w ćwiartki i położyłem ser na każdej, na to warzywa i garść truskawek obok. Mała zachwycona zaczęła pochłaniać swoją pierwszą dawkę kalorii, a ja mogłem udać się pod prysznic. Szybko umyłem się i wyszedłem w spodenkach i koszulce z łazienki. Daphne kończyła truskawki. Nalałem kawy do termosu i zapiąłem smycz Terminowi. Mała uczepiła się mojego ramienia i wyszliśmy na spacer.
***
Zaparkowałem pod posterunkiem i westchnąłem. Mała siedziała, w przechowali, na placu zabaw dla dzieci, zamknięte miejsce, płaci się od godziny, a ktoś pilnuje, jak dzieci biegają po milionach tuneli i basenach z kulkami. Głośny wdech i wyszedłem z auta, telefon w dłoni i portfel w kieszeni i kubek z kawą w dłoni. Dam radę, trochę wracały mi wspomnienia młodzieńczych lat, potrafiłem spędzić na posterunku dni, bo uciekłem z domu, pobiłem kogoś, ukradłem coś. Ciężkie lata. Oparłem dłoń na drzwiach i przekroczyłem próg budynku. Usiadłem na krześle pod ścianą i czekałem. Po chwili drzwi otworzyły się i weszła Kafrin. Ciemne okulary chyba miały maskować cienie pod oczami. Miał je każdy co? Kubek termiczny z kawą w moim ręku dawał mi pewne oparcie. Nie piłem kawy dla smaku, piłem ją, bo działała. Kolejną za kolejną tak długo, jak mogłem. Usiadła obok mnie i odsłoniła oczy, nasuwając okulary na głowę, uśmiechnęła się lekko.
-Widzę, że nie tylko mnie męczą- Usiadła obok mnie i westchnęła.
-Nie ma lepszego poranku od takiego, który budzi cię telefonem od policji- Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i upiłem łyk kawy. Gorycz zalała moje wypalone kubeczki smakowe.
-Kawa czy cos lepszego?- Zaczepiła mnie z ciężką do rozgryzienia miną.
-Przekonaj się- Podsunąłem jej kubek pod rękę. Zabrała naczynie i upiła duży łyk.
-I jak? Coś więcej?
-Więcej, grzeje tam, gdzie powinno- Puściła lekkie oczko i podniosła się, kiedy podszedł do nas jeden z policjantów.
-Zaproszę państwa już razem do pokoju, brak personelu niestety- Mruknął i ruszył przed siebie.
-Chyba musimy iść za nim?
-Chyba tak- Mruknęła i ruszyła, stukając butami o starą posadzkę. Standardowe pytania z wieczoru zasypały nas dość szybko. Jeden formularz. Facet z wczoraj zmarł w czasie drogi do szpitala, wiec nie wiedzieli nawet o co, dokładnie chodziło. My tego nie ułatwiliśmy. Po tonie głosu Kafrin mogłem wywnioskować, że była zirytowana i chyba tak samo wyspana, jak ja. Po godzinie byliśmy wolni. Spojrzałem na telefon, Daphne miała jeszcze godzinę na sali zabaw.
-Masz może ochotę na kawę? Mam jeszcze godzinę wychodnego i nie chcę jej zmarnować w kiepskim towarzystwie- Uśmiechnąłem się do kobiety, kiedy wyszliśmy z posterunku.
-Kawa?
-Ja stawiam, oboje jej potrzebujemy, widzę to w twoich oczach i twojej duszy -Zażartowałem. Kiwnęła głową.
-Obok jest kawiarnia, pasuje ci?- Zapytałem spokojnie i czekałem na odpowiedź.
-Tak tylko zapalę- Mruknęła i wyjęła paczkę z kieszeni. Wystawiła jednego w moim kierunku.
-Nie dzięki, mam inne nawyki
-Jakie?- Zaciągnęła się dymem i wypuściła daleko od mojej osoby.
-Będziesz musiała to utrzymać jako tajemnice, jak jacyś moi wrogowie się dowiedzą to zginę- Ściszyłem teatralnie głos. Pochyliła się do przodu i słuchała.
-Słodycze, czekolada głównie i kawa- Mruknąłem cicho i odsunąłem się z lekkim uśmiechem upijając ostatni łyk napoju z termosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz