23 cze 2019

Od Milo cd. Naffa

Popatrzyłem na niego, jakby oszalał. Na początku nie zrozumiałem jego pytania, a raczej nie chciałem. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, a szczerze mówiąc, przytkało mnie. Jak można poprosić o to gościa, którego zna się kilka dni i z którym ostatnio rozmawiał na ten temat i dowiedział się, ze jest czysty jak łza. Jak mogłem udawać?!
- Pojebało cie – stwierdziłem po chwili ciszy, aż nagle wybuchnąłem krótkim, ale głośnym śmiechem, zwracając na nas uwagę przechodniów
- Zawsze warto zapytać. No to ahoj przygodo – wymruczał beznamiętnym głosem i ruszył przed siebie, całkowicie bez życia. Trochę go rozumiałem, a trochę nie. Nie wiedziałem i nie rozumiałem, jak można nie cierpieć własnej matki, ja nawet nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego mojego brata wydziedziczyli. Z drugiej strony, uświadamiałem sobie, że słuchanie o dokonaniach siostry, gdzie rodzina ci powtarza, że jest od ciebie lepsza, jest ciężkim ciężarem, z tym bardziej dla takiego kogoś, jak Naff.
- Może jakoś inaczej ci pomóc? Bo udawać, że dupczę cię każdej nocy, jest raczej niemożliwe – zapytałem, równając z nim kroku. Nie wyglądał na zadowolonego, raczej przytłoczonego życiem i chociaż wydawał się taki ciągle, teraz przeszedł samego siebie. 
- Chyba, że jesteś płatnym mordercą, który postanowi zabić za darmo – zażartował nieobecnym głosem. 
- Minimalna cena to dwa patole za łeb – powiedziałem, czego nauczył mnie ojciec i raptownie uderzyłem się w myślach za taką głupotę. Szybko się poprawiłem. - Sam możesz to zrobić.
- Chyba psem jej jebnę – doszliśmy do akademika, a wtedy zobaczyłem nie wysoką brunetkę w średnim wieku, która stała przed schodami i wyraźnie na kogoś czekała. Odwróciła się w naszą stronę i posłała szeroki uśmiech. Byłem pewny, że nie było w nim ani krzty radośni, tylko smutku i żalu. Zrozumiałem słowa Naff’a „typowa matka, która szuka pozytywu we wszystkim”. Kiedy do niej podeszliśmy, przyjrzałem się jej lekkiemu makijażowi, który nie ukrył wszystkich zmarszczek. Zerknąłem potem na kolegę, który słysząc jej głos, skrzywił się. Chciałem go szturchnąć, by pokazał chodź odrobinę radości, ale z tego zrezygnowałem, to jego rodzina.
- Synu. Dobrze cie widzieć! Przytyłeś skarbie! - odezwała się, podchodząc do niego. Naff się raptownie spiłą i wyglądał jak kłoda, nie mogąc patrzeć na tę maskaradę, popchnąłem go w objęcia matki. Ta go objęła i szybko puściła.
- Spierdalaj – mruknął do mnie, rodzicielka zdawała się tego nie słyszeć, a raczej nie zwróciła na to uwagi. - Kochanie – powiedział trochę głośniej i wyraźniej, na to kobieta zwróciła uwagę. Otworzyła szerzej oczy i niepewnie się uśmiechnęła.
- Naff, kim jest twój kolega? - zapytała. Chłopak przez chwilę milczał, aż zobaczyłem na jego twarzy szyderczy uśmieszek.
- To Milo, mój chłopak – mówiąc to, wziął mnie za rękę, a mnie zamurowało. Kiedy pytałem go, czy mogę mu jakoś inaczej pomóc, nie miałem na myśli stania się jego facetem. Równie dobrze mogłem go dupczyć w każdy wieczór! Matka wydawała się tą informacją oszołomiona, ale zareagowała lepiej, niż sądziłem. Uśmiech nie zszedł z jej twarzy, a w moim kierunku wyciągnęła dłoń.
- Miło poznać – powiedziała nieco drżącym głosem. Przez chwilę stałem jak ten słup soli i zastanawiałem się, komu chciał wysłać ten swój paskudny uśmieszek, aż zdałem sobie sprawę, że moja „nowa teściowa” czeka. Uścisnąłem grzecznie jej dłoń i powiedziałem to samo. - Może wejdziemy do środka?
Po paru minutach byliśmy już o Naff’a, a ja dalej nie potrafiłem ogarnąć sytuacji, w jakiej się znalazłem. Mój nowy chłopak zrobił trzy kawy, chodź ręce mu nieco drżały, zastanawiałem się, czy ze stresu, czy z nerwów. Ja za to głowiłem się nad tym, jak mam się zachować. Co robią pary przy swych rodzicach? Chyba nic. Nie miałem pojęcia, czy miałem go złapać za tyłek, pocałować, czy zachowywać się tak, jakby był moim kolegą (to ostatnie byłoby najprostsze). Wtedy jego matka zaczęła przeprowadzać ostry wywiad. Ledwie usłyszałem pierwsze pytanie, a kobieta zadała kolejne. Skąd się znamy, ile jesteśmy razem, a nawet, który zaczął. Przyłożyłem usta do filiżanki i udałem, że byłem pochłonięty jej smakiem, kiedy Naff znowu mnie zaskoczył, a nawet zniszczył.
- Kochanie, może ty opowiesz? - mówiąc to, położył mi dłoń na udzie. Poczułem ciarki na ciele, ale się nie odsunąłem, tylko delikatnie uśmiechnąłem i położyłem swoją rękę na jego. Przez tę krótką chwilę wyobrażałem sobie zemstę, jaką na nim przeprowadzę, chociaż wiedziałem, że nie wypali, bo nie potrafiłem skrzywdzić ślepego idiotę.
- Poznaliśmy się na uczelni i jesteśmy ze sobą jakiś czas – odpowiedziałem i postanowiłem nie odpowiadać na ostatnie pytanie. Na moje szczęście, po dłuższej chwili ciszy, chłopak mnie wyręczył.
- A jeśli jesteś strasznie ciekawa, to on zaczął rozmowę – przytaknąłem głową.
- Milo, tak właściwie, to co studiujesz? - zwróciła się do mnie.
- Informatykę – powiedziałem bez chwili wahania. Pokiwała głową i przez chwilę milczała, patrząc na swój napój.
- Jesteś stąd? - przytaknąłem. - Kim są twoi rodzice? - słysząc pytanie na ich temat, momentalnie ogarnęła mnie złość. Jak obca kobieta mogła pytać o moje korzenie? Niech się wypcha! I nie chodziło mi o to, że się wstydziłem, bo to kłamstwo, po prostu moja rodzina jest dla mnie tak ważna, że nie opowiadałem jej byle komu. Wtedy poczułem, jak Naff ściska moją dłoń, uświadamiając mi, że cisza się przedłużała.
- Też informatykami – udałem, że się miło uśmiecham, chociaż chciałem już stąd wyjść. Ta zmierzyła mnie wzrokiem i pokiwała głową.
- No ładnie, ale wiesz co Naff? Twoja ostatnia partnerka była naprawdę cudną kobietą, a na dodatek, teraz jest wolna – czy to była aluzja? Poczułem, jak znowu zaciska dłoń, ale tym razem mocniej. Zerknąłem na niego, przez ciemne okulary nie mogła zauważyć tego, co ja. Zamknął oczy, to nie mogło być przyjemne uczucia, kiedy twoja matka wychwala nie tylko twą siostrę, ale i byłą. Znowu poczułem przypływ furii.
- Zaraz wrócę – odezwał się, wstał i wyszedł z kuchni. Skierował się do łazienki, a ja spojrzałem na jego matkę.
- I po co pani to robi? - zapytałem wprost. Ta spojrzała na mnie, najwidoczniej nie rozumiejąc.
- Co robię? - miałem ochotę jej walnąć.
- Daje do zrozumienia, że jego decyzje są złe? Upokarza go? Dokładniej: niszczy go – wytłumaczyłem z nieukrywaną złością.
- O czym pan mówi? Nie daje mu tego do zrozumienia, chce dla niego jak najlepiej. Staram się go wybić z tego zastoju w ślepocie – byłem załamany jej tokiem myślenia. I to ja potrzebowałem terapeuty?!
- I właśnie tym go pani niszczy. To wcale nie pomaga. Po co pani wspaniała o byłej?
- Oj bez przesady, chyba oboje wiemy jaki ten wasz związek jest, nie mam nic do pana, ale raczej ciężko mi wyobrazić sobie mojego syna z kimś tej samej płci, to głupia faza, stara mi się coś udowodnić. Nawet nie jesteście razem. Nie widzę tego może? Proszę mi powiedzieć czy nie mam racji? - moja natura zmusiła mnie do wyobrażenia jej głowy w pudełku, które wysyłam rodzince z namalowanym uśmiechem z jej krwi. To mnie nieco uspokoiłem. Wtedy do kuchni wszedł Naff, a ja raptownie wstałem.
- Wie pani co? Nie polubimy się – uśmiechnąłem się pierwszy raz szczerze, objąłem chłopaka i mocno go pocałowałem. Nie spodziewał się tego, ale szybko się rozluźnił i pozwolił mi przejać inicjatywę. Wtedy czułem, że pod wpływem emocji robiłem to dobrze, ale jakoś nie zwróciłem na to uwagi. Trwało to chwilę, a potem spojrzałem na jej zażenowaną twarz. Wstała, westchnęła i ruszyła do drzwi.
- Wrócę tu jutro, a teraz życzę wam miłej zabawy – po tych słowach po prostu wyszła, a ja się cieszyłem, że już jej nie widzę. Teraz zrozumiałem, dlaczego Naff jej nie cierpiał. - Czemu mi nie powiedziałeś, że twoja matka jest szurnięta? - zapytałem chłopaka, lekko nim potrząsając i wymawiając każde słowo bardzo wyraźnie.

<Kochanie? XD>

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz