29 cze 2019

Od Izzy cd. Candice

Odwracam głowę w stronę, w którą wskazuje Candice. Uśmiecham się nieco przebiegle i to wystarczy dziewczynie, aby domyślać się, że ma rację.
- Myślisz, że nazywa się Alvaro? - właściwie nie było to pytanie skierowane bezpośrednio, ale ona i tak na nie odpowiada.
- Myślę, że i tak się go spytasz.
- W takim razie zostawiam ci wszystkie moje rzeczy i idę "wypożyczać deskę" - robię cudzysłów w powietrzu i rzucam torbę na piasek.
Moim pretekstem jest po prostu deska. A gdy rozmowa już się nieco luzuje, idzie gładko. Tylko czekam na moment, kiedy zaprosi mnie na dobry obiad, za który nie będę musiała płacić. A jak już nadchodzi, to wraz z nim pojawia się przeszkoda nie do pokonania.
- Witam! - w połowie zdania przerywa mi donośny głos. Najgorsze jest jednak to, że doskonale znam ten głos. Prześladuje mnie od osiemnastu lat życia. A teraz? Ten bezczelny ignorant właśnie popsuł mi możliwość pójścia na dobry obiad i to za darmo!
- Czyżby moja siostrzyczka próbowała na tobie siłę swojego seksapilu? - Gabriel wyszczerzył swoje lśniące, białe ząbki, witając się z przystojniakiem. Najgorsze, co może mnie spotkać, to umawianie się ze znajomym mojego rodzeństwa. To jak strzał w kolano i próba biegu.
O ile trudno mnie zawstydzić, o tyle teraz byłam zażenowana. Miałam ochotę zakopać się pod piaskiem i nie wychodzić, zaraz po tym, jakbym zakopała głęboko mojego młodszego brata.
Robię naburmuszoną minę, ale cały czas się uśmiecham, żeby nie było widać, jak bardzo jestem na niego wkurzona. I oczywiście, żeby przystojniak nie pomyślał, że jestem straszną zołzą.
- Gabe - wkładam w to słowo całą siłę swojego głosu - Mógłbyś sobie, no nie wiem, iść? - staram się zachować resztki mojej godności i opanowanego zachowania. Brat uśmiecha się łobuzersko, tak jakby sprawiało mu to ogromną satysfakcję, że zrujnował moje plany.
- Wiesz, że będziemy konkurować? - natychmiast zmienia temat. Zanim jednak udaje mi się mu odpowiedzieć, zaczyna konwersację ze swoim znajomym. Powiedzenie, że jestem zła, to za mało.
Mam najgorszą rodzinę na świecie. A mówiąc najgorszą, mam na myśli, że zaraz po tym, jak każdego wrzuciłabym do ognia, skoczyłabym z nimi i ich uratowała. No może z jednym, małym wyjątkiem, który posiedziałby nieco dłużej. Mianowicie z moim bratem, znienawidzonym bliźniakiem. Jego musiałabym wrzucić do wulkanu.
Odwracam się plecami do sielankowej scenki rozmawiających ze sobą chłopaków i nie patrząc na wszystko, idę do Candice z deską pod ręką. Zdecydowała się na mnie poczekać w znacznej odległości. Myślę, że albo ma traumę do desek, albo po prostu nie chciała być świadkiem moich starań, co do zagadania chłopaka, bo niestety ktoś mi je brutalnie pokrzyżował.
Gdy do niej docieram, wbijam deskę w piach nieco zbyt za nerwowo. Czuję na sobie spojrzenie przyjaciółki, która zapewne stwierdza "Ewidentnie coś się stało". Nie jestem w stanie tego trzymać w sobie, muszę ponarzekać.
- Mój kochany braciszek wszystko zepsuł. Mógłby się mierzyć z Nathanielem o tytuł "psuja roku randek swojej siostry", tyle że dla niego to zabawa, a Nate robi wszystko na poważnie. Tylko tym się różnią - gestykuluję nerwowo rękami. Zawsze tak robię, gdy jestem wkurzona, więc rozumiem, skąd się wzięło "Uważaj, bo ktoś zaraz oberwie".
- Okey, jesteś bardzo zdenerwowana - Candy stwierdza z rozbawieniem. Nie winię jej za to, bo ja sama śmiałabym się z siebie. Rudowłosa podaje mi szklankę z lemoniadą.
- Ciekawe dlaczego? - piorunuję z daleka brata, który i tak mnie nie widzi. Dalej tam stoi i dam sobie rękę uciąć, że robi to złośliwie.
- Dobra, będę całkowicie szczera. Nawet jakbyś się z nim umówiła, to po obiedzie powiedziałabyś mu, że i tak nic z tego. Mam rację? - mierzę spojrzeniem dziewczynę. Przechylam głowę i właściwie przyznaję jej rację.
- To, że nie chcę związku, nie znaczy, że nie mogę się z nikim umawiać. Ja wiem, że teraz wszyscy tradycjonaliści będą chcieli mnie zamordować we śnie, ale chyba akurat tobie nie muszę tłumaczyć mojego nastawienia. Kiedyś może i bym spróbowała, byłam ostrożniejsza. Dzisiaj nie zamierzam marnować czasu na czekanie, aż w końcu, po roku usłyszeć, że lepiej zrezygnować, albo co gorsza, widzieć, jak jego była przywala się do tego, że w ogóle istniejesz...
- Spokojnie i przestań maltretować tę biedną cytrynę w szklance - przewracam oczami i opieram się plecami o leżak, obmyślając plan zemsty. Problem w tym, że Gabe'a upokorzyć trudno. Wszystko zamienia w żart i każda sytuacja to dla niego możliwość popisania się przed ludźmi. Nawet teraz gdy porusza do mnie brwiami z daleka, nie wstydząc się tego robić przed obcym chłopakiem.
- Zaraz mnie szlag jasny trafi i krew nagła zaleje - warczę pod nosem - Czy mogę mu pokazać coś brzydkiego? - pytam się przyjaciółki.
- Jeśli ci ulży to... - nie czekam, aż skończy. Gwiżdżę przez palce, tak żeby brat zwrócił na mnie uwagę i pokazuję mu za pomocą palca, jak bardzo jest pogrzebany. Posyła mi całusa w powietrzu i mówi coś do przystojniaka, który się odwraca. Natychmiast zasłaniam twarz i staram się usilnie przestawić leżak.
- Zwalę go z tej deski przy pierwszej okazji i trochę podtopię, a potem powiem mamie, że to był wypadek i starałam się go wyciągnąć, ale niestety mi się nie udało, bo fale i takie tam inne rzeczy...
- A czy to wtedy nie skutkuje dyskwalifikacją? - macham ręką w powietrzu niedbale.
- Nie analizuj tego... najwyżej zostanę kryminalistką - wzruszam ramieniem i dopijam swoją lemoniadę.
Podczas samych zawodów dobrze się bawię, ale jeszcze lepiej będę się bawić po zawodach. Nie jestem najgorsza w surfingu, ale mierząc się z moim bratem, który większość życia spędził w wodzie razem z Rickiem, moje szanse znacznie spadły. Mimo tego miałam niezłą frajdę.
Po zakończeniu wszystkiego oddałam deskę. Podbiegam do Candy, która nie wykazuje żadnych oznak znudzenia, choć myślałam, że w pewnym momencie zacznie marudzić. Rozpuszczam mokre włosy i mierzwię je energicznymi ruchami, układając do tyłu.
- Domyślam się, że nie wracamy do domu? - unosi wymownie brew. Przed chwilą właśnie zapraszali na imprezę kończącą, a ja uważam, że to najlepsza atrakcja tego dnia.
- Jeśli nie chcesz... - zaczynam niewinnie, spoglądając na nią ukradkiem.
- Znam to spojrzenie. I wiem, że twoja głowa mocna do alkoholu nie jest. Skoro zgodziłam się zostać twoją niańką, to nie mam wyjścia - wzdycha z rozbawieniem.
- Oj, od razu niańką. Czy jeden wieczór spędzony nieco atrakcyjniej spowoduje, że umrzemy? - dziewczyna odpowiada mi kiwnięciem głowy - Będzie fajnie, zobaczysz - puszczam jej oczko z promienistym uśmiechem, chwytając za nadgarstek i ciągnę ją za sobą.

Candy?

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz