30 cze 2019

Od Neala cd. Candice

- Aż całe pół godziny? Miałem cichą nadzieję, że ma jednak większy wpływ na ciebie - śmieję się i z desperacji, nie mogąc poradzić sobie z popcornem za moją koszulką po prostu ją z siebie zdejmuję i wytrzepuję z niej wszelkie jedzenie. Zapada dziwna cisza i wtedy odwracam mój wzrok ku Candice, która po nawet tak niewielkiej ilości alkoholu potrafi bez uczucia jakiegokolwiek pohamowania dosłownie pożerać mnie wzrokiem. Cicho chichoczę. - Lubisz to co widzisz? - unoszę brew, a ona nagle unosi wzrok i zaczyna się rumienić zdając sobie sprawę, że została przyłapana na gorącym uczynku. Zanurza dłoń w popcornie i rzuca nim we mnie.
- Nienawidzę cię! - fuka i odwraca się do mnie plecami. Wtedy już nie powstrzymuję śmiechu, przysuwam się i obejmuję ją w talii.
- Oj chyba wręcz przeciwnie - zauważam, za co dostaję delikatne uderzenie z łokcia w żebra.
- Ubieraj się! - wtedy podnoszę ręce w obronnym geście i zakładam na siebie porzuconą z boku koszulkę.

- Wedle życzenia - odpowiadam, a ona odwraca się i zerka na nie. Widząc mnie już ubranego rozluźnia się i siada wygodniej na sofie, gdzie kontynuujemy oglądanie filmu. Oczywiście cała sytuacja nie mogłaby się obejść bez dogryzania sobie, popijania za dużej ilości wina i rzucania w siebie nawzajem popcornem. Zaskakująco wszystko znaleźliśmy pewnego rodzaju komfort otworzenia się przed sobą i pokazania tej strony własnej osoby, której nie pokazuje się pierwszej lepszej osobie poznanej na ulicy. W którymś momencie, sam nie w którym dokładnie grający przed nami film został dawno zapomniany, a rozmowa i zadawanie sobie nawet najgłupszych i najbardziej prywatnych pytań okazało się o wiele ciekawszym zajęciem dla naszej dwójki i żadne z nas nie chciało się wycofać czy uchylić od któregokolwiek z pytań... Cóż, następnym razem muszę pamiętać, żeby nie zakładać się o to, które pierwsze z nas się z czegoś wycofa, ponieważ na pewno szybko się to nie skończy, a może nam przynieść wiele wstydu. Niestety kara dla przegranej osoby tylko nas motywuje do wyjawiania coraz gorszych i coraz bardziej nas ośmieszających rzeczy z naszych żyć. Opieram głowę o oparcie sofy i patrzę w sufit, kiedy Candice wypija do końca kolejny kieliszek wina. Wydaję z siebie dziwny dźwięk frustracji, co wywołuje u niej chichot. To z kolei powoduje pojawienie się na moich ustach uśmiechu. Sprawianie, że ona się śmieje jest dla mnie dziwnie satysfakcjonujące.
Podoba mi się to.
- Mam propozycję - odzywam się nagle, a ona przysuwa się do mnie na tyle, że opiera sobie kolana o moje uda i przygląda mi się z zaciekawieniem. - Udajmy, że tego zakładu nie było i skończy to w tym momencie, bo nie chcę już ośmieszyć się jeszcze bardziej, a zarazem nie chcę wykonać tej kary.
- Myślałam, że jesteś bardziej zdeterminowany Neally - to zdrobnienie wywołuje u mnie krótki śmiech, kręcę głową i ponownie na nią zerkam.
- Byłbym zdeterminowany gdybym dostał za moją wygraną jakąś specjalną nagrodę... - przygryzam dolną wargę, czasami tęsknię za kolczykiem, który zwykłem w niej nosić. Zawsze było czym się pobawić, albo o co zaczepić. Powoli zdaję sobie sprawę z tego co robię i z tego, że to sprawka alkoholu w mojej krwi... również jego ilości w mojej krwi.
- Jaką nagrodę? - mówi cicho, przyglądając się moim ustom, na których nadal są zaciśnięte moje zęby. Wzruszam ramieniem, a mimo to moja ręka niemalże nonszalancko wędruje na jej kolano, aby później delikatnie przesuwać się w górę i w dół jej uda.
- Zawsze myślałem, że mam wszystko czego mi trzeba - odpowiadam, a ona mi przerywa.
- Zawsze? To coś się zmieniło? - unosi brew, przymykam oczy, a kąciki moich ust ponownie się ponoszą. Wzdycham i otwieram oczy, aby przez chwilę powodzić wzrokiem po jej twarzy.
- Poznałem ciebie... - przyznaję, a ona wtedy uśmiecha się pod nosem w chytrym uśmieszku.
- I to zmieniło twój pogląd? - nagle się pochyla do mnie aby to powiedzieć, a później czuję jej usta na mojej szyi. Moje ciało przebiega dreszcz zdziwienia i pewnej ekscytacji, której już tak dawno nie czułem. Candice zostawia na niej niemal nie wyczuwalne pocałunki, chociaż wcale nie oznacza to, że mój oddech nie staje się wyraźnie cięższy, a moja ręka o wiele pewniej rysuje kształty na jej udzie, w uspokajającej, a razem zachęcającej manierze. Jedna z jej rąk wędruje za moją szyję oplatając ją, za to dłoń drugiej z nich wędruje do drugiej nie zajętej dotychczas strony mojej szyi. Sam przenoszę moją dłoń z jej uda do talii, tylko aby jej miejsce na udzie zostało szybko zastąpione przez drugą z nich. Kiedy odsuwa się aby spokojnie zaczerpnąć powietrza wykorzystuję ten moment i przywieram swoimi wargami do jej. Czy jest to wymarzony pocałunek? Nie wiem. Oboje jesteśmy chyba na to nieco zbyt wstawieni, ponieważ nasze pocałunki wydają się zbyt chaotyczne, czasami niezrozumiałe, kiedy jedno się odsuwa, drugie tym bardziej nie chce przerywać. Nawet w takim momencie ta rudowłosa piękność potrafi mnie zirytować i sfrustrować. W końcu przez mocny uścisk i zwinny ruch zmuszam ją do tego, aby usiadła na moich udach. Daje nam to o wiele więcej wygody i dostępu do naszych ciał. Palce jej dłoni swobodnie przeczesują moje włosy, ładzą moją żuchwę czy wędrują do ramion, kiedy moje w czym czasie zatrzymują się przede wszystkim na jej biodrach, gdzie kciukami krążę koła wokół jej wyczuwalnych kości biodrowych. Co jakiś czas wędrują w górę jej talii, jednak nie na długo.
W pewnym momencie odrywamy się bardzo powoli od siebie. Dopiero teraz możemy usłyszeć jak nasze oddechy są niestabilne i ciężkie. Właściwie ciężko tutaj mówić o oderwaniu się od siebie, kiedy zamiast naszych ust stykają się teraz ze sobą nasze czoła. Zakładam opadły kosmyk jej włosów za jej ucho, aby przestał mnie łaskotać. Wtedy też sięgam do jej ust biorąc między wargi jej dolną wargę. Czuję jak się uśmiecha. Kiedy ją uwalniam, całuje mnie krótko i delikatnie.
- Sypialnia? - pyta cicho, jakby nie chcą zakłócać panującej wokół względnej ciszy. Uśmiecham się jednak na to króciutkie pytanie. Ponownie sięgam do jej ust, przed odpowiedzią.
- Tylko jeśli tego również chcesz - odsuwa się, jej palce zaczesują moją już nieco długie włosy do tyłu, odgarniając je z mojego czoła, powodując że przymykam oczy i zdycham. To mogłaby być moja zdecydowanie ulubiona czynność na świecie, gdyby była tylko taka możliwość. Ona na moich udach, moje dłonie na jej biodrach, jej place bawiące się moimi włosami...
Po chwili ponownie czuje jej usta na sobie, znowu podobnie jak na początku prawie nie wyczuwalne, delikatne. Przesuwają się po mojej żuchwie, aby po chwili zniknąć.
- Chodźmy - mówi szeptem do mojego ucha, jednak kiedy mam się już poderwać z miejsca dochodzi do nas dźwięk przekręcającego się zamka. Nagle Candice zaskakuje niczym poparzona ze mnie i siada w przeciwległym krańcu sofy.
Patrzymy na drzwi wejściowe, w których pojawiają się dwie dziewczyny w jej wieku, które wyraźnie są jeszcze bardziej zaskoczone moją obecnością tutaj, niż my ich. Patrzą po sobie jakby szukając jakiejś logicznej odpowiedzi, jednak postanawiają się nie wycofywać i wchodzą do mieszkania, zamykając za sobą drzwi na górny zamek. Jedna z nich, ta nieco wyższa, o jaśniejszych włosach układa dłonie na swoich biodrach i przyjmuje postawę jak na mój gust nieco zbyt roszczeniową.
- Przepraszam, przerywamy coś? - pyta tonem, który właściwie oznacza "Jak cudownie, że nic nam nie powiedziałaś".
- Nie. Tak. - odpowiadamy na raz z Candice, która przenosi na mnie nieco przerażony wzrok i uderza mnie w ramię.
- No co? Przerywają - wzruszam ramieniem. Znowu dostaję w ramię. - To... ja lepiej pójdę - mówię i pochylam się do Candice, aby pocałować ją w policzek. Podnoszę się wtedy i podnoszę ze stolika portfel i telefon.
- Nie, zostań, porozmawiamy sobie! - nagle blondynka wykazuje aż przerażające mnie zainteresowanie moją osobą. Pora uciekać. Staram się ją ominąć, kiedy podchodzi i obchodzę wyspę w kuchni dookoła, aby zachować bezpieczny dystans.
- Tym bardziej pójdę... Nie lubię rozmawiać z ludźmi widzisz... - no tak nawet ich nie znam.
- Isabelle - dokańcza, a ja kiwam głową.
- Neal, miło poznać, porozmawiamy kolejnym razem - zbliżam się do drzwi, które zachodzi mi druga z nich. Taka mała, ciemna... Przekręcam głowę na bok, jak Skittle, kiedy mnie nie rozumie. Chyba wypiłem za dużo alkoholu. Jednak ona jest równie zdziwiona co ja.
- Proszę, proszę kogo my tutaj mamy... - krzyżuje przed sobą ramiona.
- Hej skrzacie... - uśmiecham się krzywo.
- Czy ty właśnie...
- Jestem całkiem pewny, że tak.
- To mnie przenieś, albo siadaj! - oj no i wyszło szydło z worka. Taka mała a taka krzykliwa, całe życie to samo.
- Skoro każesz - mówię i łapię ją w pasie i dosłownie przenoszę, pomimo jej krzyku dezaprobaty. - Cicho, sama chciałaś... To jutro spotkajmy się u mnie Candy, tam żadne krzyczące skrzaty nam do mieszkania nie wpadną i nie przeszkodą w niczym.
- No właśnie widzę. Zrób coś lepiej z tą malinką na pół szyi - Julia wskazuje na mnie palcem... a raczej na moją szyję. Kiwam głową.
- Dito - delikatnie dotykam palcem jej nosa, ledwo powstrzymując śmiech, kiedy widzę jej minę. - Pozdrów braciszka i powiedz, że strasznie tęsknię - po tych słowach od razu znikam za drzwiami, zanim Julia może zareagować.

Candice?

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz