30 sty 2019

Od Amy cd. Hangagoga

Po założeniu na siebie bluzy Hangagoga rozejrzałam się po mini garderobie. Jak na mężczyznę miał wszystko porządnie poukładane. Kompletnie inaczej to wyglądało, niżeli w szafie u mojego taty.
Wyszłam w końcu z garderoby wraz z moimi zwierzakami i przystanęłam na chwilę, znowu się rozglądając. Nawet w jego sypialni było czysto. Może po prostu lubi porządek? A może ktoś robi to za niego? A może… Potrząsnęłam głową na boki, wychodząc i z tego pomieszczenia, następnie znajdując się w korytarzu. Kierowałam swoje kroki w stronę schodów, co chwilę zerkając na pupile. Mimo tego, że przez chwilę, to zdążyłam zauważyć dwa duże psy na kanapie w salonie, przez co zaczęłam się martwić. Oliwy do ognia dolały słowa Hangagoga. Bell oczywiście była posłuszna, Cezar też przez większość czasu. Kłopotem mogła być Ginger, która pomimo moich słów kompletnie może je olać i działać po swojemu. W duchu liczyłam tylko na to, aby choć raz trzymała się mnie jak rzep psiego ogona. Po zejściu na parter, od razu zerknęłam na zwierzęta mężczyzny. Dog niemiecki i doberman? Ładne, ciekawe jak się wabią. Zrobiłam kilka kroków w ich stronę, po czym obróciłam się do Hangagoga znajdującego się w części kuchennej.
- Ładne psy. Dog niemiecki i doberman? Jak się wabią? - spytałam. Mężczyzna chwilę na mnie spojrzał, podał mi gorący kubek z herbatą i westchnął.
- Tak, zgadłaś. Dog to Verona, a doberman Versus – odpowiedział, po czym wziął łyk ze swojego kubka. Sama również trochę się napiłam. Wiem, że herbata jest najlepsza na rozgrzanie, ale szczerze, to wolałabym wypić kawę…
- Teraz ja pójdę się przebrać, zaraz wracam – rzekł ciemnowłosy, po czym odłożył kubek na blat i poszedł w stronę schodów. Sama oparłam się łokciami o kuchenną wysepkę, wpatrując się w meble przede mną oraz rozkoszując się smakiem herbaty. Była całkiem dobra. Jednak nadal utrzymuję zdanie, że wolałabym kawę. Po chwili zwróciłam się w stronę kanapy i dwójki śpiących psów. Może to i lepiej, że spały. Gorzej, jeśli zaraz się obudzą, a Ginger od razu do nich podbiegnie. Może zacznę trzymać kciuki, aby tak się nie stało? Zaśmiałam się na tę myśl. Zerknęłam na swoją dłoń, którą jakiś czas temu ozdabiał zarys szczęk mojej suczki. Ślad powoli zaczynał chyba znikać. Dobrze, że nie zrobiła tego zbyt mocno, jak zwykle. Wtem przypomniałam sobie o całej sytuacji i wszystkich słowach, które padły wewnątrz samochodu Hangagoga. Mimowolnie ponownie się zarumieniłam, zakrywając częściowo twarz różowymi włosami. Właśnie, a co z moimi mokrymi ubraniami? Jak na zawołanie usłyszałam za sobą kroki, na co się odwróciłam. Hangagog właśnie schodził po schodach całkowicie przebrany w jakieś dresy i bluzę.
- Hangagog, a gdzie… są moje ubrania? - spytałam. Już nawet zapomniałam, że powinnam dodać „i stanik”, ale i tak pewnie znowu bym się zaczerwieniła.
- Już rozwiesiłem je na suszarce w łazience. Twój biustonosz również tam jest – odpowiedział, idąc w moją stronę. No i znowu poczułam ciepło na policzkach. Musiał dodać to ostatnie zdanie…? Siorbnęłam herbaty z mojego kubka, odwracając wzrok na pupile mężczyzny. Wtem dostrzegłam, jak Ginger wspina się przednimi łapkami na kanapę, na której spały psy i je obwąchuje. Chwilowo zamarłam, nie będąc nawet w stanie wypluć z siebie choć jednego słowa. Gdy lisiczka spojrzała w moją stronę, jakby wyczuła, że na nią patrzę, od razu zganiłam ją wzrokiem, po czym się wycofała. Głęboko odetchnęłam z ulgą, następnie odstawiając pusty kubek na blat obok mnie. Ponownie zwróciłam się do Hangagoga, który stał obok mnie.
- To… Kiedy odwieziesz mnie do domu? - spytałam, bojąc się częściowo odpowiedzi. Spojrzał na mnie, lecz po chwili odwrócił wzrok.
- Jak twoje ubrania wyschną, to chyba oczywiste – odpowiedział. No tak, czego ja się spodziewałam, głupia ja.

Hangagog?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz