22 sty 2019

Od Oliego cd. Thomasa

To wszystko mnie coraz bardziej przerasta. Obecność chłopaka w moim domu nie była czymś negatywnym Ale po prostu mnie przygniatała. Dusiła. Odwróciłem się na dźwięk dzwonka do drzwi.
- Kto to? -Thomas wydawał się mocno zaskoczony Ale momentalnie zerwał się z kanapy i był gotów mnie bronić.
- Jedzenie
- Przecież bym coś ugotował...
- Jak świnie zaczną latać- sarknąłem złośliwie i podniosłem się do pozycji siedzącej. Niestety nie była za wygodna więc położyłem sobie dwie poduszki pod dupę. Trochę lepiej. Po chwili do mieszkania wrócił brunet z dwoma pudełkami.
- Co zamawiałeś?- Postawił je obydwa obok mnie i uśmiechnął się.
- Makarony. Ty masz ten z krewetami - wskazałem na pudełko z napisem "krw "
- Dziękuję - Nachylił się odrobinę w moim kierunku i starał się mnie cmoknąć w nos. Momentalnie cofnąłem głowę. Dziwki się nie całuje. Zmarszczył brwi Ale zabrał się za jedzenie. Moja porcja była bardzo nijaka, ale takie jedzenie zalecał doktor. Delikatne, łagodne, takie które nie podrażnienia układu pokarmowego jak wychodzi. Bo niestety z tym też pojawił się problem. Uszkodzenia wewnętrzne były na tyle poważne, że jakakolwiek defekacja była dla mnie bolesna. Powoli nabrałem porcje warzyw na widelec i wsunąłem w usta. Były nijakie, bez smaku, idealne dla mnie na ten moment. Ale w głowie rodziły mi się plany na pysznego burgera w momencie w którym moja kuracja się zakończy. Nie byłem specjalnie głodny Ale wiedziałem co się stanie w momencie w którym nie zjem całej porcji. Zaczną się pytania,prośby i próby. Uparcie męczyłem jedną marchewkę i starałem się wyglądać na zainteresowanego moim posiłkiem.
- Chcesz się umyć?
- Nie - się umyć oznaczało pomoc chłopaka. W tej chwili wizja jego dłoni na moim ciele wywoływała u mnie mdłości. Zrezygnowany zamknąłem pudełko i niezdarnie podjąłem próbę wstawania.
- Gdzie się gramolisz? - Thomas momentalnie był obok mnie i popychał mnie na moje miejsce. Cicho jęknąłem.
- Coś ci zrobiłem? Przepraszam nie chciałem - wydawał się być przerażony. Cicho sapnąłem i pokręciłem głową.
-zabiorę to. Siedź dalej. Masz się oszczędzać- Mruknął i zabrał moje pudełko do kuchni. Miałem ochotę krzyczeć, był za dobry. I to dobro wynikało tylko z tego że ten pojeb nie umiał zatrzeć za sobą śladów. Gdyby tylko potrafił po sobie posprzątać to Thomas myślał by że gdzieś sobie pojechałem. Ba może I nawet z kimś skoro powiedziałem mu takie przyjemne słowa wieczorem... Może następnym razem będzie wiedział że trzeba zacierać ślady? Jak nie to chyba sam mu to powiem bo kolejnej serii ratowania nie zniosę. Zsunąłem się lekko na plecy i otuliłem kocem. Spanie podobno pomaga na wszystko. Muszę tylko wziąć moje leki. Nieudolnie sięgnąłem do torebki która stała na szafce nocnej. W tym momencie do pokoju wrócił Thomas.
- Podam Ci poczekaj. Pomóc Ci je brać?-Wysypał mi na rękę wszystko czego potrzebowałem. Pokręciłem głową w odpowiedzi I otworzyłem sobie butelkę wody. No to na zdrowie? Pociągnąłem duży łyk I połknąłem część tabletek na raz. Kolejny łyk kolejne pastylki. Napiłem się jeszcze wody i zostawiłem butelkę obok swojej głowy. Będzie mi się chciało pić w nocy, to pewne. Brunet położył się obok mnie i niepewnie wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Nie, boli mnie wszystko - cicho sapnąłem i pomiędzy nami umieściłem poduszkę.
- Okay. Rozumiem. Jak byś coś chciał to mnie obudź dobrze ?- pochylił się w moim kierunku. Jego usta były tak blisko. Kiwnąłem głową I starałem się usunąć w kąt. Chyba zrozumiał co mu przez to przekazałem I położył się na swojej połowie. Położyłem poduszkę pod nogę w gipsie I usnąłem. Była to zaleta leków które zaczęły działać. Niestety długi sen nie był mi dany. Koszmary nawiedzały mój spokój i obudził się cały spocony. Głośno łapałem powietrze starając się przekonać, że mój sen nie był prawdą. Popatrzyłem na śpiącego chłopaka obok. Dalej spokojnie oddychał I nawet nie drgnęła mu powieka. Przełknąłem ślinę i chwyciłem krawędzi łóżka dźwigając ciało do pionu. Powoli postawiłem zdrową nogę na ziemi I wstałem. Okay. Powoli wykonałem skok I chwyciłem się jednej ze ścian. Moje ciało dzielnie znosiło wszystko co starałem się zrobić. Po chwili znalazłem się w kuchni. Odkręciłem wodę w kranie I wsadziłem pod nią głowę. Natłok myśli odrobinę zmalał. Zakręciłem wodę i sięgnąłem po ręczniczek papierowy. Niestety moje ciało nie było jeszcze na tyle zgrabne żeby złapać równowagę. Na oślep chwyciłem się pierwszej lepszej rzeczy którą okazała się być szuflada z sztućcami. Wyciągnąłem ją i Po chwili leżałem na ziemi przygnieciony drewnianą szufladą. Ten dźwięk zbudził by każdego.
- Oli? - do kuchni wszedł zaspany Thomasa i zamarł . Popatrzył na mnie i szybko znalazł się obok mojej osoby zdejmując szufladę I podnosząc mnie do pionu. Cicho syknąłem.
- Mówiłem żebyś mnie budził jak coś chcesz tak ?- Zaczął zbierać sztućce .
- Chciałem po prostu pić
- Całą głową?
Nie odpowiedziałem I tylko wzruszyłem ramionami. Co mu mam powiedzieć? Że czuje że to co robi jest zbędne? Że jego czyny mnie męczą? Kota to można zagłaskać na śmierć. Powoli starałem się wrócić do pokoju. Był zajęty układaniem wszystkiego w szufladzie żeby zobaczyć jak znikam. Usiadłem na fotelu, bo wydawał się jedynym miejscem które było jednoosobowe. Tu się nie dosiądzie. Sięgnąłem po szkicownik I starałem się wycisnąć z siebie choć by odrobinę kreatywności. Niestety nie dało się . Jedyne co byle w tej chwili w stanie narysować były proste kreski które nie tworzyły jakiejś większej całości. Po chwili zrezygnowałem I jebnąłem notesem O ścianę. Do pokoju wrócił brunet.
- Oli
- Czy ty nie możesz wyjść? Na motor? Cokolwiek? - Obecność chłopaka mnie dusiła.
- Zepsuł mi się motor
- Kurwa

<Thomas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz