21 sty 2019

Od Thomasa cd. Oliego

Leżąc na łóżku, zastanawiałem się, czy „skorzystać z jego propozycji”. Wiedziałem, że w każdej chwili mi się odda, ale dalej miałem wątpliwości, czy to ten czas – niczym jakaś zdesperowana nastolatka, co było upokarzające. Bałem się czegoś, ale nie potrafiłem dokładnie określić czego. A kiedy usłyszałem, jak odmawia gościowi, który zaprasza go na seks, byłem z niego dumny, dlatego darowałem sobie złośliwe komentarze. Nie chciałem jednak, by jacyś obcy ludzie go ciągle zaczepiali, nie żeby mnie to w jakiś sposób interesowało, wcale nie byłem o niego zazdrosny. Po prostu… skoro odmówił raz, to po co ma mieć pokusy na potem? W tym celu postanowiłem go oznaczyć.
Objąłem go w pasie i pozwoliłem, by mnie pocałował. Wprowadził język do moich ust, a po chwili się odsunąłem, aby zniżył usta na jego szyję. Chłopak zadarł głowę do góry i cicho wzdychał, kiedy zasysałem kiedy skórę i lekko przygryzałem, zostawiając na jego ciele mocne malinki. Nikt mi go więcej nie ruszy, nie pozwolę na to. Poczułem, jak porusza biodrami, a jego krocze ponownie stwardniało. Nie było mi głupio i nie czułem się winny, że stawiam go w takiej sytuacji, w końcu najpierw go podniecam, a potem zostawiam… teraz też tak zrobiłem.
Narobiłem mu masę malinek na całej szyi, ramionach i torsie, a potem po prostu wstałem i się rozciągnąłem.
- No ku*wa, Thomas! - krzyknął błagalnym głosem. - Błagam cię, widzisz, że mi stoi – wskazał na swoje krocze, uśmiechnąłem się. - Albo w prawo albo w lewo, błagam cię nie stawaj w środku – dalej mi jęczał, więc do niego podszedłem i zniżyłem twarz do jego.
- Przepraszam cię – pocałowałem go w nos i poszedłem do kuchni zrobić herbaty. Usłyszałem jeszcze za plecami wyzwiska, jakimi obdarował mnie przyjaciel. - Chcesz herbatę? - krzyknął z kuchni.
- Tak! Z melisą! - krzyczał, w jego głosie dalej słyszałem gniew. Po zrobieniu nam obojgu herbaty, wróciłem do pokoju. Oli siedział przed laptopem i z poważną miną na twarzy, coś właśnie przeglądał. Usiadłem na krześle i dałem mu znać, że napój jest gotowy. Oli podniósł na mnie na chwilę obrażony wzrok i skinął głową. Wrócił do monitora, a po parunastu minutach z uśmiechem podszedł do stołu.
- Co robiłeś? - zapytałem ciekawy.
- Zamówiłem sobie paczkę. Masz mi ją jutro odebrać – przytaknąłem i zacząłem się zastanawiać, jaką paczkę. Sztuczne penisy? Czy może jakieś tabletki, która zmuszą mnie do seksu, czy jego zahamują?
Gdy przyszedł czas na sen, Oli dalej obrażony spał na kanapie, dlatego trochę go podenerwowałem za to, że nie chciał ze mną spać. Mimo wszystko usnąłem bardzo szybko, a na drugi dzień obudziłem się, kiedy chłopak przygotował mi śniadanie i wybierał się do pracy.
- Wrócę po szesnastej – oznajmił i zaczął ubierać buty.
- A buzi na pożegnanie? - zauważyłem, kiedy jadłem kanapki.
- Wypchaj się – mruknął. Czyli dalej był obrażony za wczoraj? Biedny Oli… musi sobie biedaczek jakoś radzić, a teraz będzie miał z tym problem, bo nikt go nie ruszy, przez czerwone malinki, jakie mu zrobiłem. Byłem z siebie dumny.
- Ja ciebie też! - krzyknąłem na odchodne.
Cały dzień spędziłem na bawieniu się ze zwierzętami i graniu na gitarze, co jakiś czas podśpiewując. Brakowało mi występów, wręcz za nimi tęskniłem. Gdy jakiś się pojawi, od razu zabieram chłopaków i idziemy grać, chociaż… jakiś trening by się przydał… Mika szybko zadomowiła się w tym domu. Nie atakowała świnek, nie wchodziła im w drogę. Jadła ze mną przy stole, spała przy nogach lub na parapecie, jej ulubionym miejscem. Potem wypuściłem ją na dwór. W końcu obiecana paczka Oliego przyszła. Podpisałem doręczenie i odebrałem niewielki karton. Zastanawiałem się, co tam było, ale nie miałem zamiaru tego otwierać: w końcu jakaś przestrzeń osobista musiała istnieć. Położyłem paczkę na stole i wróciłem do grania na gitarze.
Oli wrócił przed siedemnastą. Oznajmiłem mu, że przyszła jego paczka, a on automatycznie po zdjęciu butów i kurtki chwycił ją i zniknął w łazience. Zaciekawiony jego zachowaniem, przystanąłem przy drzwiach i nasłuchiwałem, jak zrywa opakowanie i… nic nie usłyszałem. Szybko odszedłem do drzwi, zdając sobie sprawę, że w ten sposób niczego się nie dowiem. Poszedłem do kuchni, by przygotować mu składniki. Gdy wyszedł, zapytałem:
- Oli, co zamówiłeś? - zapytałem, ale on mnie tylko wyminął, stanął przy kuchence i zajął się składnikami, wpierw odkładając na stół jakiś pilot. - Dalej jesteś zły? - zapytałem z lekką irytacją. Spojrzałem na pilot, od czego on mógł być? I tylko z jednym przyciskiem… zaczynając się domyślać, usiadłem na krześle i chwyciłem przedmiot, ustawiając go na „najwyższe obroty”. Chłopak zapiszczał.
- Thomas! - krzyknął, więc zmniejszyłem wibracje. Zaśmiałem się głośno, zaczynając go drażnić i „bawić się pilotem”.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz