21 sty 2019

Od Thomasa cd. Oliego

Idiota. Wyszedł z domu, bez żadnego słowa tłumaczenia i jeszcze chciał buziaka. Niech się piep*zy. Zajmę się tylko jego świnkami, nie będę o nim myślał… przynajmniej próbowałem, aż nie zadzwonił, że jego dziadek umarł. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, rozłączył się. Biedak… pamiętam, jak przeżywałem śmierć siostrzyczki, więc w jakimś stopniu go rozumiałem. Nie mogłem się doczekać, aż wróci do domu. A przez te trzy dni, podczas których go nie było, zająłem się kapelą. Spotkałem się z chłopakami, przećwiczyliśmy piosenki, umówiliśmy się na występ… i zostałem przeklęty, że jeśli coś mi wypadnie, wsadzą mi moją gitarę do gardła, bym już nigdy nie zaśpiewał.
Będąc na zakupach, ktoś zaczął do mnie dzwonić. Był to Oli, oznajmił mi, że czeka na lotnisku.
- Nie mogłeś zadzwonić wcześniej? - westchnąłem. - Będę za jakiś czas – rozłączyłem się. Kupiłem to, co miałem w koszyku, zawiozłem do domu, położyłem przy drzwiach i nawet nie rozpakowując, tylko zabierając kota na dwór, wsiadłem na motor i ruszyłem pod wskazany adres. Droga zajęła dobre pół godziny, gdyż jechałem wolniej niż zazwyczaj, ze względu na brzuch, który w dalszym ciągu dawał o sobie znać – no może nie brzuch, chodziło przecież o ranę i szwy.
Gdy dojechałem na miejsce, Oli w milczeniu mnie przytulił i wsiadł na motor.
- Jedźmy do domu – odparł głosem prawie bezdźwięcznym. Skinąłem głową i ruszyłem do domu. Oli wtulił się we mnie podczas jazdy, ale aż do domu nie odezwał się ani słowem. W domu położył się na łóżko i po prostu leżał. Nie mogąc patrzeć na niego w takim stanie, położyłem się obok niego i go przytuliłem. On nagle się do mnie odwrócił, schował głowę w mojej szyi i zaczął jeździć rękami po moich plecach. Poczułem, jak całuje moją szyję i zjeżdża coraz niżej.
- Oli, wszystko gra? - zapytałem zaniepokojony jego stanem.
- Tak – westchnął. - Tęskniłem i tyle – dopowiedział. Czułem, jak znowu zjeżdża na krocze i je zaczyna całować. Rozpiął rozporek, uniosłem się na łokciach, poczułem jak dotyka mnie językiem. Złapałem go za policzki i skierowałem w stronę stronę.
- Oli, co ci jest?
- O co ci chodzi?
- Widzę, że się nie podnieciłeś – stwierdziłem.
- Nic, po prostu nic. Daj mi to – zabrał głowę i próbował wrócić do swojej czynności, ale ja go podciągnąłem do siebie i przewróciłem tak, że teraz był pode mną.
- Mów.
- Nic ku*wa, nic – zaczął się wyrywać. Próbował mnie zepchnąć, dlatego go mocno przytuliłem i czekałem, aż się uspokoi, ale on ciągle się szamotał.
- Nie pozbędziesz się mnie – mruknąłem, a on kontynuował. - Oli, nie uciekaj przed emocjami – powiedziałem.
- Zabronisz mi? - westchnąłem zrezygnowany i go puściłem. Usiadłem na kanapie i chwyciłem jego telefon, w celu zobaczenia godziny, ale skupiłem wzrok na jego tapecie.
- Kto to ku*wa? - zapytałem zdenerwowany. Wstrząsnęły mną nagle jakieś dziwne emocje.
- No ku*wa, nie poznajesz swojego tyłka? - zapytał, więc się uważniej przyjrzałem zdjęciu.
- Rzeczywiście, to moje blizny – zauważyłem.
- No właśnie. Mogę ci obciągnąć? - usłyszałem pytanie. Odwróciłem się do niego zdezorientowany.
- Czy ty tylko o seksie myślisz? - zapytałem.
- Jestem w końcu niczym, tylko zwykłą dziwką, co? O czym innym mam myśleć? O sobie? - zaśmiał się rozbawiony, mnie jednak to nie śmieszyło.
- Głupek – uderzyłem go lekko w czoło. - Już nie jesteś dziwką – powiedziałem.
- Zawsze nią pozostanę, nie zmienię przeszłości, teraz też jestem dziwką – klęknął i popatrzył na mnie błagalnym głosem. Pokręciłem głową.
- Nie.  Jak dalej będziesz wygadywał głupoty, nawet sobie nie myśl – wstałem, zapiąłem rozporek i wyszedłem z pokoju. Jak mógł tak się obrażać? Nie mogłem tego słuchać.
Wyszedłem z łazienki i zastałem Oliego leżącego na podłodze, patrzył tępo w sufit. Oparłem się o drzwi.
- Chcesz iść na koncert dziś wieczorem? - zapytał. Chłopak skierował w moją stronę głowę.
- Czyj?
- Mój – podniósł się.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz