29 sty 2019

Od Odette C.D Samuel

     Nie byłam pewna. Nie byłam pewna wobec niczego. W najmniej oczekiwanej chwili, bo tuż przed drzwiami do apartamentu Samuela, złapały mnie okropne wątpliwości, które wydrążały dziurę w zbudowanym pozytywnie nastawieniu.
     Przenigdy wcześniej nie pomyślałam, że go nie znam. Że pokój, do jakiego wchodzę, jest kompletnie nieodkrytym, nowym terenem, a jego właściciel samym sercem tej tajemnicy.
     A może za bardzo dramatyzuję?
     Tak, to musiało być to. Wszyscy są normalni, to ja wiecznie snuję spóźnione, wyjęte znikąd wnioski o ludziach, które robią za zbyt wczesną ocenę. Cała uwaga zastygła w końcu na tatuażach ozdabiających ciało mężczyzny i wyrzuciła z głowy wszelkie wątki, które przy studiowaniu matematyki były zwyczajnie zbędne. Oczywiście to, że Samuel przyłapał mnie na przyglądaniu się tatuażom, wywołało bardzo znajomą reakcję, jaką był rumieniec.
     - Um... podobają mi się, są ciekawe — odparłam, nie kryjąc subtelnego uśmiechu. Oh, Odette, co za cudowne przymiotniki. — Więc dopiero wstałeś?
     - Tak, wspominałem, że mam sporo na głowie — powiedział to takim lekkim tonem, jakby stwierdzał najzwyklejszą rzecz na świecie. Zbyłam to tylko lekkim zmrużeniem oczu i w następnej chwili powiodłam parę kroków do przodu, zapoznając się z niespotykanym dotąd, zapewne drogim wnętrzem. Zestawienie szarości, czerni oraz turkusu dookoła lekko mnie przytłoczyło, aczkolwiek było całkiem stonowanym połączeniem.
     - Może powinieneś przed nauką coś zjeść? — zaproponowałam, wędrując wzrokiem na jego twarz, która nie wyrażała niczego przez dłuższy czas. — Chyba mózg niekoniecznie pracuje bez potrzebnych pierwiastków.
     - Studentka biologii? — Parsknął nieznacznie rozbawiony.
     - Widziałeś moje notatki? — Torba, która wisiała na moim ramieniu, znalazła się teraz na skraju kanapy. Siadłam tuż przy niej, jakby nie chcąc, by przypadkiem stracić z zasięgu ręki jedyną znajomą mi rzecz. Samuel wzruszył tylko ramionami, wziął w swoje dłonie kartkę oraz długopis i siadł po turecku na kanapie.
     - Odniosłem takie wrażenie — rzucił, obdarowując mnie przelotnym spojrzeniem.
     Wyjęłam swoje notatki i zadania z torby, by mógł się im przyjrzeć. Zrobił to bez żadnego komentarza. Pełne skupienie wylądowało na znienawidzonych przeze mnie działaniach i treści zadań, których jeszcze nie udało mi się pojąć i Bóg wie jak bardzo wierzyłam, że jedna godzina nauki to zmieni.
     Samuel robił na mnie dobre wrażenie, wydawał się miłym, całkiem uczynnym chłopakiem, ale czy był dobrym korepetytorem?
     Pies w tej ciszy poruszył się niespokojnie na posłaniu i dalej świdrował mnie ostrzegawczym spojrzeniem. Zazwyczaj psy budziły we mnie bardziej pozytywne emocje, niż robił to czysto-krwisty doberman z chęcią agresywnego ujadania. 
     - Dobra, mam rozwiązanie. — Zapisał sobie tylko wyjściowe działanie oraz spojrzał na mnie.
     - Rozwiązanie? — Nie kryłam zdumienia, czemu towarzyszył także krótki, nerwowy śmiech. — Myślałam, że dopiero ogarniasz treść.
     - Skup się. — Uśmiechnął się subtelnie, tak, że wprawdzie ledwo to zauważyłam. — Jeśli jesteś pojętna, szybko uda nam się wkuć materiał. Teraz patrz, wytłumaczę to od podstaw. 
     Skinęłam głową i dołożyłam wszelkich starań, by wyprzeć z umysłu wszystko, co mnie rozpraszało. Ostatnio tych spraw było ogromnie dużo, skupiałam się wyłącznie na nich, niż na chociażby jednym, głupim temacie. Wiedząc jednak, że Samuel jest moją ostatnią szansą, zaczęłam podążać za jego głosem. 
     Po najprostszych wytłumaczeniach, jakie zastosował, by do mnie dotrzeć, rozwiązaliśmy razem parę zadań. Jak się okazało, były o wiele prostsze niż się spodziewałam, a minęło nie więcej, niż godzina albo półtorej. Ze zmęczeniem oparłam się o oparcie kanapy i głośno nabrałam powietrza do płuc.
     - To tyle? — Zerknęłam na Samuela. Dalej garbił się przy notatkach, aż w końcu odłożył długopis.
     - Jeśli czujesz, że umiesz, to tak. — Wzruszył ramionami. — Ale wydaje się, że tak. 
     - Czuję, że umiem. Tłumaczysz lepiej, niż sądziłam. — Chwyciłam za torebkę, która znajdowała się obok mnie, ale blisko legowiska dobermana, przez co podniósł głowę tak, jakby miał odebrać mi moją własność. — Może... może nie zapomnę zbyt szybko. 
     - Lepiej, żeby nie. 
     Bez odpowiedzi wyciągnęłam z portfela na oko trzydzieści do czterdziestu avarów i położyłam na powierzchni stolika. 
     - Wiem, że mówiłeś coś o wyjątku, ale nie spałabym z tym dobrze — mruknęłam tylko nieśmiało, nie nawiązując kontaktu wzrokowego. 
     - W porządku — rzucił swobodnie i skrył pieniądze w tylnej kieszeni spodni. — Gdy będziesz chciała, oddam ci je. 
     - Nie będzie takiej potrzeby. W każdym razie dzięki za... — Zawiesiłam głos, gdy pod drzwiami znikąd prześliznęła się kartka. Zmarszczyłam brwi, nie zwracając uwagi na krótki cień za nimi, który szybko zniknął. — Co to? — Zbadałam wzrokiem Samuela, jednak on niemal zapomniał, że zadałam pytanie, i powiódł parę kroków w kierunku tajemniczego skrawka papieru.

Samuel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz