22 sty 2019

Od Thomasa cd. Oliego

Dopiero gdy lekarz powiedział, że będzie żył, mogłem odetchnąć. Miał złamaną nogę, ten psychol musiał mu ją zmiażdżyć. Wiele siniaków, obdarć, złamany nos, krew… było jej w miejscu, gdzie nie powinna być.
- Wszystko będzie dobrze, już nic cię złego nie spotka – zapewniłem, gdy poprosił mnie o morderstwo. Znowu chciałem wybuchnąć płaczem, jego widok uderzał mnie w czułe miejsce o którym zapomniałem już dawno… Nie poczułem się tak od śmierci Kate. A on żył! W odpowiedzi tylko coś wymamrotał. Wyprostowałem się i sięgnąłem po szklankę, która stała na półce obok. - Oli, masz pić – oznajmiłem. Chłopak dalej leżąc otworzył usta, więc wsadziłem mu rękę pod głowę i ja podniosłem. Znowu coś mamrotał, cały drżał gdy go dotknąłem, ale gdy przysunąłem zimną powierzchnie do jego ust, uspokoił się. Wypił całą zawartość. - Śpij – i jak na rozkaz chłopak zasnął, albo przynajmniej tak mi się wydawało. A ja ciągle przy nim czuwałem.

*wcześniej*

Stałem nad nieprzytomnym mężczyzną, który skrzywdził Oliego w sposób, w który nawet bym nie pomyślał. Nie mogłem pozwolić, by jeszcze raz wtrącił się do naszego życia, nawet, jeśli będziemy się z Olim nienawidzić, on nie ma prawa… żyć. Wiedziałem już, co zrobię. Podniosłem typa i posadziłem na krześle. Chwyciłem łańcuch, który znalazłem gdzieś kącie i przywiązałem jego ciało  do krzesła. Sznurek przywiązałem jego kończyny, a potem chwyciłem młot, na którym była krew i… złamałem mu nogę tak, jak to zrobił Oliemu. Obudził się z krzykiem i wyzwiskami, przeklinał i się szarpał, kiedy rozwaliłem mu drogę nogę.
- Tak na zapas. Żegnaj – oznajmiłem, puszczając mimo uszu jego wyzwiska, krzyki i ból… gdyby nie to, co zrobił Oliemu, zrobiłoby mi się go szkoda. Ale zasługiwał na najgorsze.
Zostawiając go przywiązanego do krzesła i połamanymi nogami, opuściłem podziemie i zamknąłem drewniane drzwiczki, zasypując je jeszcze piachem, liści, gałęziami i kamieniami. Niech tam gnije.

*teraźniejszość*

Oli znowu się obudził, lekarz tym razem powiedział, że w najbliższym czasie nie poda mu leku uspokajającego, jedynie na ból, kiedy noga da o sobie znać. Bardzo powoli i z przeszkodami otworzył oczy, przez chwilę gapił się pustym wzrokiem na sufit, a potem przekręcił głowę w moim kierunku.
- Ciesze się, że żyjesz – powiedziałem. On milczał, patrzył na mnie zamglonym spojrzeniem. - I nie ważne ile razy i jak mnie obrazisz, nie pozbędziesz się mnie – dodałem, będąc tego pewny.
- Po co? - krótkie słowa.
- Ktoś musi ci pomóc dojść do siebie – wytłumaczyłem.
- Bezsensu – mruknął i zaczął coś do siebie mamrotać, nie zrozumiałem go. Nagle jęknął. - Pić… proszę… - szybko spełniłem jego prośbę, pomagając mu podnieść głowę, gdy znowu otworzył tylko usta. Wypił wszystko, odstawiłem szklankę. Podniosłem drętwiały tyłek i zawisłem nad nim, całując go delikatnie w czoło. Zobaczyłem na jego twarzy lekkie skrzywienie i wiedziałem, że długo o tym nie zapomni.

Oli wyszedł ze szpitala po paru tygodniach. Nogę miał całą w gipsie, dobrze, że miał drugą zdrową, bo byłby całkowicie unieruchomiony. Andrew każdego dnia mi pomagał, nawet psychicznie, dzięki czemu byłem zdatny do kolejnych koncertów, po których szybko wracałem do Oliego. Miałem wrażenie, że ten psychol jednak przeżył, uciekł, i… nie, przestań o tym myśleć.
Andrew zawiózł mnie do Oliego do domu chłopaka, pomógł wnieść rzeczy i się pożegnał. Chłopak usiadł na łóżku i przywitał się ze świnkami. Potem położył się na łóżku, a obok niego zwierzaki. Nawet moja kotka położyła się przy jego brzuchu. Postanowiłem go na chwilę zostawić, poszedłem do kuchni, gdzie zrobiłem herbatę z melisą. Gdy wróciłem do pokoju z dwoma kubkami, zapytałem:
- Stęskniłeś się za nimi?
- One za mną chyba bardziej - podniósł na mnie wzrok i wykrzywił się w delikatnym uśmiechu, który odwzajemniłem.
- Nie tylko one, nawet Mika - wskazałem na kotkę przytuloną do jego brzucha.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz