30 sty 2019

Od Thomasa cd. Oliego

Miałem ochotę chwycić kamień i rzucić nim w samochód, najlepiej żeby rozbiła szybę i uderzyła tego kretyna w łeb. Jak on tak mógł? Zarzucił mi kłamstwo, wypomniał stare dzieje… jebany dziwkarz! Niech idzie się pieprzyć nawet z diabłem, mnie to nie obchodzi. Nie wróciłem do baru, poszedłem w stronę swojego mieszkania, które już dawno opuściłem. Byłem ciekaw, czy ktoś je zajął, ale wątpiłem. W końcu nie zabrałem stamtąd wszystkich moich rzeczy, do tego dalej za nie płaciłem: tylko po co, skoro mieszkałem u Oliego? Czyżbym spodziewał się takiej sytuacji, która zmusi mnie do samotnego powrotu? Nie chciałem znać odpowiedzi na to pytanie. Chciałem o wszystkim zapomnieć, miałem dość zawodu i smutku, jaki mnie ciągle przez niego ogarniał. Czy tak wygląda związek? Czy tak wygląda miłość? Niby wszystko super, dobrze, a tu nagle coś się jebie. Po co takie życie? Było mi tak dobrze, póki go nie poznałem. Żałuje, że nie zachlałem się wtedy na śmierć.

Piechotą wróciłem do swojego domu, klucze ciągle nosiłem w portfelu, bo wiedziałem, ze jego nie zapomnę. Cała droga przebywa pieszo dała mi się we znaki, stopy zaczęły boleć, buty obcierać, a same nogi włazić boleśnie w tyłek. Więc gdy dotarłem do bloku, wjechałem windą na samą górę, od razu walnąłem się na łóżko. Cisza wśród czterech ścian bardzo dawała o sobie znać. Czułem się tu obcy, tym bardziej, że nie było ze mną kotki, która dotrzymywała mi ciągle towarzystwa. Tęskniłem za nią, za tamtym też… nie. Za nim nie, on nie jest mi potrzebny. To co, że w tej chwili nie miałem się do czego przytulić, nie miałem na kogo patrzeć, komu pozować, nie miał kto mi ugotować pysznego obiadu i… rzuciłem zdenerwowany poduszkę na ścianę i zakryłem twarz w dłoniach. Musiałem się komuś wyżalić. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do ostatniej osoby, jakiej bezgranicznie ufałem – do ojca. Odebrał po czterech sygnałach.
- Cześć synu – przywitał.
- Cześć tato. Słuchaj, masz chwilę? - zapytałem.
- Na emeryturze zawsze go mam. Opowiadaj – przez chwilę milczałem.
- Nie wiem od czego zacząć. Nie wiem co robić – westchnąłem.
- Od samego początku. Jaki temat?
- Oli. Coś nam nie idzie, ciągle się kłócimy…
- Każda para się kłóci.
- Ale my już przesadzamy. Posłuchaj. To wygląda, jakbyśmy oboje się zdradzali.
- Ale jak to, ty?
- No, tak to wygląda. Posłuchaj. Dostaje jakieś wiadomości od nieznanego numeru, który daje mi znać, że Oli mnie zdradza. To wiadomość, że mam mu nie ufać, następnie zdjęcie, jak się z kimś całuje, a potem filmik, na którym komuś obciąga fiuta.
- Wierzysz w nie?
- Chyba tak. Opowiadałem ci jaki jest.
- I mówiłeś, że zaczął odmawiać.
- No tak, ale…
- A ty? Co zrobiłeś?
- Jak wróciłem do domu, był z jakimś młodym gówniarzem. Myślałem, że się z nim przespał, bo wyszedłem z domu bez słów, gdy dostałem ten filmik. Wydarłem się na niego, poszedłem do klubu, trochę się napiłem i jakiś idiota zaczął się do mnie przystawiać. Pocałował mnie i jak na złość widział to Oli.
- I co było dalej?
- Powyzywaliśmy się od wszelkich skurwysynów i dziwkarzy, przepraszam za słownictwo. Wrócił do siebie, ja do siebie i… nie wiem co robić. Mam to zakończyć?
- Czyli byliśmy oficjalnie parą?
- Ja… nie wiem – załkałem. Miałem kończyć coś, czego nawet nie zaczęliśmy?
- To czym wy byliście?
- Nie wiem… - przez chwile panowała między nami cisza.
- Porozmawiajcie, to najlepszy wybór. Nie powiem ci co robić i nikt ci tego nie powie. Mówi się, że trzeba kierować się głosem serca. Porozmawiajcie.
- A jeśli nie będzie chciał mnie słuchać?
- Jestem pewny, że wysłucha. A jeśli się będzie opierał, zaknebluj, przywiąż do krzesła i zmuś go, by posłuchał – na te słowa zaśmiałem się, ojciec także. Lubiliśmy w ten sposób żartować.
- Dzięki tato. A teraz opowiadaj, co u ciebie.
Humor mi nieco poprawił, bo wiedziałem już, co robić. Porozmawiać, wszystko wytłumaczyć na spokojnie, przeprosić i… razem zdecydować, co dalej. Może lepiej się już nie spotykać? Nie mógłbym na niego patrzeć, gdybym nie mógł go przytulić czy pocałować. Godzinę rozmawiałem, drugą zaś szedłem piechotą do domu Oliego. Nie spieszyło mi się, bo w rzeczywistości nie wiedziałem, co mówić. Mówi się, że w takich chwilach usta same się otwierają i miałem nadzieje, że spotka mnie coś takiego. Nie chciałbym tam wejść i po prostu stać oparty o ścianę, tylko dlatego, że nie wiem co powiedzieć.
W końcu dotarłem do jego domu. Miałem klucze, więc gdyby zamknąć drzwi, mógłbym bez problemu wejść. Zatrzymałem dłoń na klamce i wziąłem głęboki oddech. Nie mogłem od tego ciągle uciekać. Trzeba stać się odpowiedzialnym czy czymś tam o tej samej wartości i znaczeniu. Wszedłem, drzwi były otwarte. W mieszkaniu panowała kompletna cisza, przerwały ją dopiero moje kroki. Zdjąłem buty i kurtkę, wszedłem do salonu. Oli leżał na łóżku, odwrócony do mnie plecami. Był ubrany w moją kurtkę, nogi miał skulone i przytulał się do mojej kotki, a ona w niego. Na ten widok czułem, że się zaraz popłacze.
- Oli – odezwałem się, ale on ani drgnął. Spał? Nachyliłem się nad jego twarzą, byłem pewny, że spał. Po chwili położyłem się obok niego, objąłem go ramieniem i położyłem swoją głowę na jego. Zamknąłem oczy i leżałem przy nim… nie mam pojęcia ile. Nie zasnąłem, ale on się obudził.
- Spieprzaj… - usłyszałem jego cichy głos, na który nie zareagowałem. Puściłem go jednak, gdy się odwrócił w moją stronę. Nie patrzył mi w oczy. - Posłuchaj, to chyba nie ma sensu, my się tylko ranimy, nie jesteśmy w stanie przejść tygodnia bez awantury. Może… - na chwilę zamilkł. - Może zostańmy przyjaciółmi? - zaproponował, a ja poczułem, jak niewidzialna szponiasta dłoń chwyta moje serce i boleśnie wyrywa je z ciała.
- Oli… - jęknąłem. Jego słowa mnie bardzo zabolały. - Jeśli tego chcesz, dobrze – westchnąłem w końcu. - Ale ja się na to nie zdobędę. Nie dam rady, nie mogę. Wiem, że się ranimy, dlatego bardzo cię przepraszam – mówiąc to, przytuliłem go. - Przepraszam za tamte słowa, nie panowałem nad sobą. Emocje wzięły górę. Przepraszam, że cię uderzyłem, nigdy więcej cię nie skrzywdzę, obiecuje. Jesteś dla mnie wszystkim, nie chciałem cię zdradzić. Po prostu się napiłem, byłem załamany, że kogoś przyprowadziłeś do domu. Miałem wrażenie, że rozmawiam z tobą. Nie chciałem go całować, nie chciałem cię krzywdzić. Przepraszam cię. Nie jesteś dziwką, ja za to jestem jakimś pieprzonym kutasem. Reaguje w ten sposób, bo… cię kocham Oli. Kurwa, kocham cię idioto – podniosłem głos. - Zależy mi na tobie, ale jeśli tego chcesz, możemy… - chciałem powiedzieć „rozstać się”, ale przecież nie byliśmy parą. Nie mógłbym być jego przyjacielem, nie dałbym rady psychicznie. Najgorsze było to, że chciałem mu powiedzieć więcej, ale nagle zabrakło mi języka w gardle, przez myśl, że to koniec.

<Oli?>

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz