27 sty 2019

Od Wandy CD Tim

— Mam beznadziejną rękę do roślin, a nie chcę niczego zabijać poprzez odwodnienie, więc sukulenty brzmią ładnie i dobrze. — I uśmiechnęłam się nawet pod nosem, bo przecież i na twarzy dziewczyny widać było, i w jej głosie słychać było, że nawet nie do końca wie, czym sukulenty w ogóle są.
A więc wyborem były idealnym, trzeba to przyznać. W końcu w tych oczach błyszczała ogromna ilość chęci, słodyczy i nawet trochę nieporadnej odpowiedzialności, co połączone razem dawało osóbkę idealną do sukulentów. Bo przecież raz czy dwa zapomni podlać, a przy tym nazwie i będzie codziennie spoglądać na roślinkę z miłością.
I o to chodziło.
Dziewczyna ostatecznie wstała od skomlącego wręcz psa, na co tylko prychnęłam z oburzeniem pod nosem. Bo przecież gdy ja go głaskałam, to sugerował wręcz oburzenie tym, że waham się w ogóle tknąć lśniącą sierść.
A ja mu jedzenie dawałam!
— Przyznaję się, nie wiem, czym są dokładnie sukulenty, ani jak wyglądają. Może pani wierzyć, bądź nie, ale jestem beznadziejnym i trudnym przypadkiem.
Wybuchnęłam w odpowiedzi śmiechem i machnęłam ręką.
— Nie tak beznadziejne przypadki widziałam, nie masz czym się martwić, słońce — stwierdziłam. — To, że już tutaj zajrzałaś jest naszym małym sukcesem, są przecież i tacy, co w kwiaciarni w ogóle nigdy stopy nie postawili — dodałam, prychając jeszcze na sam koniec. — No, a teraz, sukulenty to nawet kaktusy, te pewnie znasz, więc wcale w tym taka początkująca nie jesteś. — Obróciłam się na pięcie i skinięciem głowy zasugerowałam, żeby ruszyła za mną. — Jakieś preferencje? Duże, małe, kolorowe, bardziej zielone, mniej? Mów śmiało, znajdziemy twojego wymarzonego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz