28 sty 2019

Od Thomasa cd. Oliego

Złość zniknęło, tak samo wstyd. Został jeszcze smutek, że chłopak musiał się tego dowiedzieć w ten sposób; ale jeśli nie w taki, to w jaki? Nie chciałem mu tego mówić, tym bardziej po tym, co przeszedł. Durny los… wszystko przez niego… wszystko przez przypadek.
Poczułem się lepiej, gdy chłopak przestał się mnie bać. Ucieszyłem się w duchu mogąc go przytulić i znowu mieć przy sobie chociaż… śmierdział. A słysząc jego określenie na mój temat, delikatnie się uśmiechnąłem, acz słabo. Byłem zmęczony tym wszystkim, nie chciałem już wspominać przeszłości. Ale ukochanych osób się nie okłamuje, prawda?
- Gdybyś był u mnie, wywaliłbym cię stąd – stwierdziłem odsuwając się lekko od niego.

*parę dni później*

Nasze relacje jakoś się… poprawiły. Nie byliśmy dla siebie aż tak oschli, jednak Oli dalej miał te swoje humorki, gdy noga go bolała, lub co innego. Albo gdy chciał, a nie mógł… Razem z kumplami śpiewaliśmy na paru koncertach, napisaliśmy dwie nowe piosenki, by nadrobić stracony czas. Sam zaś dostałem pracę w biurze muzycznym, gdzie moim celem było jeżdżenie na równe występy i poszukiwanie nowych gwiazd. Niekiedy takowe nagrywałem, zarabiałem też na nauczaniu nastolatków jak korzystać ze sprzętów. Oliego zostawiałem od ósmej do piątej po południu, dlatego nie mógł narzekać, że mu przeszkadzam. Prędzej to ja mogłem się czuć niepewny, zastanawiając się, co robi mój Oli, sam… czy kogoś zapraszał do domu? Wiedziałem, że nie, ale jakoś nie chciałem poznać prawdy. Mimo wszystko trudno jest zmienić stare zachowania, prawda?
Pewnego razu pojechałem do Andrea, a on w czasie rozmowy zaczął temat psychopaty, który okaleczył Oliego i którego zostawiłem na śmierć pod ziemią… Chociaż wymieniliśmy na ten temat raptem dwa zdania, nim wróciłem do domu, musiałem coś sprawdzić. Wsiadłem na motor i ruszyłem w kierunku obrzeża, wyjechałem z zabudować, wjechałem na leśną dróżkę, zaparkowałem pod jakimś drzewem i wszedłem w las. Było jeszcze jasno, ale zabrałem ze sobą latarkę. Przełknąłem ślino bojąc się, co mogę zobaczyć. Po kwadransie znalazłem miejsce, gdzie było wejście do podziemnego lokum. Zdziwiłem się widząc, że skały i gałązki leżały na boku (liście mógł zabrać wiatr), ale co mogło przesunąć te rzeczy? Poczułem ciarki na plecach. Powoli otworzyłem drewnianą klapę i zaświeciłem w dół. Drabina i ziemia… pokonując swój własny strach, powoli zszedłem w dół. Idąc ciemnym korytarzem, zastanawiałem się, co tu robiłem. Dlaczego chce sprawdzić, czy ten gościu tam jest? Na pewno nie żyje, po tylu dniach… Otworzyłem drzwi i wkroczyłem do sali, gdzie na środku zostawiłem go przywiązanego do krzesła z połamanymi nogami. Myślałem, że serce wyskoczy mi z gardła, odsunąłem się do tyłu, wpadając na drzwi. Miałem ochotę krzyczeć, ale zamiast tego zamarłem. Widok mnie przeraził.
Krzesło było puste! Ciała nie było! Sznury leżały na ziemi, a ciała nie było!
W ciągu jednego sekundy znalazłem się na powierzchni bojąc się, że zostanę zamknięty w tym pokoju. Że ten gość wróci po mnie. Pierwszy raz od dawna tak się nie bałem… Nagle dopadły mnie czarne myśli. A jeśli znowu ruszy Oliego? Jeszcze jest w gipsie! Ale co on zrobi z połamanymi nogami? Mimo wszystko pobiegłem do motoru, wsiadłem na niego i popędziłem do domu. Wbiegłem po schodach i zatrzymałem się przed drzwiami. Jeśli Oli tam jest, nie mogę przecież rzucić się na drzwi, prawda? Uspokoiłem się i wszedłem do środka. Znalazłem Oliego siedzącego na krześle i przeglądającego coś na internecie.
- Jesteś… - odetchnąłem tuląc go od tyłu.
- A czemu miało mnie nie być? - zapytał zdziwiony, lekko się wykręcając i całując w szyję.
- A sam nie wiem. Nie ważne – i żeby nie zadawał mi pytać, ucałowałem go namiętnie w usta.

*parę tygodni później*

Oli nie mógł się doczekać tego dnia. W końcu zdejmowali mu gips. Był zdrów, mógł wrócić do normalnego trybu życia, jeść normalne jedzenia i chodzić na dwóch nogach. Razem z nim pojechałem do szpitala, gdzie zdjęli mu wóz, a potem odwiozłem go do domu.
- Na pewno nie chcesz jechać? - zapytałem, ale on pokręcił głową.
- Nie, muszę coś załatwić. W końcu czekałem na to bardzo długo – stwierdził całując mnie. Oddałem mu pocałunek, zgadzając się.
- Wrócę za dwie godziny – powiedziałem i wyszedłem z domu. Pojechałem do kolejnego baru, gdzie miałem występ. Byłem trochę spóźniony, przez ten gips. Gdy tylko dojechałem na miejsce, od razu wziąłem gitarę i ruszyłem na scenę. Po zaśpiewaniu nowych piosenek posiedziałem z przyjaciółmi przy barze, wypiliśmy trochę alkoholu, pośmialiśmy się, kumple robiąc mi psikusa, namówili jedną panienkę, by mnie poderwała, ale gdy chciała mnie pocałować, a ja oznajmiłem jej, że jestem zajęty, rzuciła gniewne spojrzenie na resztę chłopaków i sobie poszli.
- Idioci z was – mruknąłem nieco podpity.
- Bawić się trzeba – zaśmiali się. Poczułem wibracje w telefonie, odebrałem wiadomość od Oliego… otwierając zdjęcie poczułem nagle, że robi mi się ciepło. Goły Oli, w damskiej bieliźnie… czerwony kolor zawsze jest seksi, prawda?
- Andrea, odwieziesz mnie? - zapytałem kolegę.
- Chcesz już wracać?
- Tak – skinąłem głową. Chłopak wstał, pożegnałem się z przyjaciółmi.
- A co z motorem?
- Jutro odbiorę go od ciebie – powiedziałem. Andrea przyjechał tu z Vincentem, więc nie miał swojego samochodu, dlatego mógł wziąć mój motor. Gdy dojechałem do domu, oznajmiłem przyjacielowi, że jutro do niego wpadnę. Pożegnawszy się, ruszyłem do budynku, mając przed oczami piękne zdjęcie Oliego. Wszedłem do domu, tym razem zamykając je na klucz (czy coś planowałem? ja nie, ale chłopak pewnie myślał o czymś).
- Wróciłem! - oznajmiłem. Oli wyszedł z pokoju ubrany tylko w koszulę, która zakrywała mu połowę ud.
- Szybko – stwierdził, zarzucając mi ręce na szyję. Poczułem jego usta na swoim obojczyku.
- Czyli mam wrócić? - zapytałem śmiejąc się głupio.
- Nie puszcze cie – stwierdził. Położyłem mu dłonie na pośladkach i podniosłem do góry. Chłopak wykorzystując to, oplótł nogi wokół bioder.
- Cieszysz się, że nie masz już gipsu? - zapytałem całując go w szyję.
- Nawet nie wiesz jak – stwierdził poruszając biodrami. - Czuje, że zobaczyłeś moje zdjęcie – zaśmiał się i miał rację, byłem nieco twardy, gdy o nim myślałem.
- A ty chyba dalej masz na sobie te koronkowe majteczki? - zapytałem, idąc z nim do pokoju.
- Przekonaj się – odpowiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz