20 sty 2019

od Oliego cd Thomasa


Do mieszkania chłopaka wróciłem koło 18, w drzwiach wejściowych minąłem się z Andrew.
-Siemka, wszystko załatwione ? -Uśmiechnąłem się lekko. Jego mina zbiła mnie jednak z tropu.
-Nie dobieraj się do niego, to, że dajesz dupy każdemu, nie znaczy, że każdy cię chce. Masz się odpierdolić od Thomasa i to już -Warknął i pchnął mnie na ścianę.
-Wow, stary zluzuj gacie, nic mu wbrew jego woli nie robię -Podniosłem ręce i szykowałem się, na wpierdol, mogłem walczyć owszem, ale bicie się z przyjacielem... Kogoś, kto aktualnie czeka na ciebie chory w swoim mieszkaniu, nie było dobrym pomysłem.
-Masz mu dać spokój -Warknął i wyszedł. Stałem tak na klatce i zastawiałem się, czy on mu coś powiedział? Pewno mu opowiedział, co się działo i chciał się mnie pozbyć. Jednak udawanie hetero osoby wróciło ? Prychnąłem pod nosem i nagle całe poczucie winy zniknęło, przespałem się z tym facetem i co kurwa? Cnotka Thomas mi cos zrobi? Naśle na mnie kolegę, bo halo panie władzo wolę kobiety ! Wkurwiony wparowałem do mieszkania i zamarłem. Thomas siedział na łóżku z głową ukrytą w dłoniach.
-Co ? -Nawet nie podniósł na mnie wzroku. Powoli podszedłem do łóżka i czując ja wszystko, co miałem, bije się aktualnie ze sobą, położyłem mu dłoń na ramieniu.
-Okay?
-Tak, nie dotykaj mnie -Odsunął się lekko. A więc to racja?
-Więc znowu udajesz ?
-Nic nie udaję -Warknął.
-Jasne, tak to sobie tłumacz, to wcale nie wygląda tak, że najpierw robisz mi dobrze, bo przypominam ci Thomas, zwaliłeś mi konia, potem wtulasz się we mnie i nagle po rozmowie z kolegą się czegoś boisz. Trudno jest coś cofnąć, wiesz? -Zapytałem i cicho się zaśmiałem na swoje słowa. Byłem zły, i to raczej wyraźnie się ujawniało. Po raz pierwszy od momentu jak go poznałem, nie dostałem odpowiedzi, wszedł cały pod kołdrę, wciągając ze sobą kotkę. Stałem tak nad nim z mocnym zdziwieniem na w twarz, co do CHUJA. Czemu on …
-Thomas
-Nie
-Nie można uciekać od problemów
-Zakład?- Wystawił lekko nos spod kołdry. Pochyliłem się i cmoknąłem czubek jego nosa. Nie cofnął się a lekko, wystawił z ciągłym zmartwieniem na twarzy.
-Zawaliłem ci, bo chciałeś mi kogoś przyprowadzić do domu -Mruknął mi w twarz.
-Nie miałeś w tym, żadnej innej emocji? -Moja twarz i ton głosu były zbyt zirytowane, aby pokazać, to jak bardzo mnie to zabolało.
-Nie – Schował się ponownie pod kołdrą. Poczułem, jak mi odrobinę świat ucieka spod nóg. Okay jak tak się... Po raz pierwszy od dawna nie wiedziałem co zrobić, miałem ochotę w niego czymś rzucić. Co za to zrobiłem. Podniosłem kołdrę i pod nią wlazłem, obejmując jego ciało i chowając twarz w jego łopatki, nie będę płakał, nie przez jakiegoś idiotę. Ale teraz będę go przytulał, bo... Bo kurwa tak.
-Co ty robisz?
-Albo ty, albo sobie kogoś tu przyprowadzę -Burknąłem i zaciągnąłem się odrobinę jego zapachem, jebać to wszystko.
-Byłeś u siebie, nie mogłeś tam?
-Tam już kogoś miałem -Sarknąłem. Osobnik zamarł.
-Kogo?
-Takiego faceta z kiosku z warzywami, od kiedy cię to obchodzi?
-Od nigdy, nie obchodzi mnie to, po prostu jesteś obrzydliwy i śmierdzisz- Warknął.
-Mhm, już to widzę, to co mam sobie iść?
-Tak, idź i nie... -Zamarł na tych słowach. Podniosłem się i czułem, jak mną telepie ze złości.
-Nie wracać? Tego chcesz?
<ThomasXD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz