28 paź 2018

Od Charlesa cd. Koyori

Po oddaniu śmiesznego kocurka o równie zabawnym imieniu, zdjąłem buty i ruszyłem za dziewczyną. W sumie nie wiem, dlaczego zgodziłem się odwiedzić progi domu Koyori, ale myślę, że wizja szarlotki miała w tym swój udział.
-Kawę, bez mleka, z łyżeczką cukru. - Odparłem po chwili namysłu. Dziewczyna początkowo przejęta zaginięciem Inej, teraz wydawała się być rozluźniona.
-Dobrze, już się robi. - Zabrała się za typowe czynności, które należało wykonać podczas tej mało skomplikowanej czynności, jaką było zrobienie kawy.
-Ładne mieszkanie, twoje czy tylko wynajmujesz? - Zapytałem z ciekawością rozglądając się po obszernej kuchni połączonej bezpośrednio z salonem.
-To mieszkanie Shane'a. Ja wynajmuję tutaj tylko pokój. - Koyori podeszła do mnie z kubkiem pełnym gorącego napoju. Podziękowałem skinięciem głowy. Podmuchałem lekko na parujący płyn i ostrożnie zaczerpnąłem pierwszy łyk.
-A czym w ogóle zajmuje się Shane? Jeśli oczywiście to nie jest żadna tajemnica. - Uśmiechnąłem się lekko.
-Projektowaniem ubrań. - Na jej usta również wpłynął delikatny uśmiech. - Chcesz się poczęstować szarlotką? Sama robiłam.
-Szarlotka? Domowej roboty? - Moje oczy zrobiły się okrągłe. - Uwielbiam.
-Naprawdę? - Dziewczyna odwróciła się i sięgnęła do lodówki, gdzie stało to cudo.
-Taak. Mam nawet swój mały zwyczaj, albo przesąd związany z tym ciastem. - Zaśmiałem się cicho.
- Jaki? - Koyori postawiła przede mną talerzyk z ciachem i poprawiła okulary, które za bardzo zjechały jej z nosa. Usiadła na przeciwko mnie i wyglądała na taką, która oczekuje historii.
- Otóż przed każdą trudniejszą sceną kaskaderską zawsze muszę zjeść szarlotkę. - Przeczesałem włosy palcami, bo niesforne loki zaczęły wpadać mi w oczy. Sięgnąłem po widelczyk i zacząłem jeść wypiek Koyori.
- Skąd się to wzięło? - Szatynka uśmiechnęła się. Pewnie ten zwyczaj wydał się jej dziwny.
- To dawne czasy. - Machnąłem ręką. - Kiedyś przed pierwszą dość znaczącą sceną w mojej karierze, ktoś poczęstował mnie szarlotką. Byłem zdenerwowany, ale jako, że od dziecka uwielbiam to ciasto, więc pomimo stresu nie odmówiłem. A potem okazało się, że pierwsze podejście do sceny i wyszło perfekcyjnie. - Połknąłem dość spory kęs szarlotki.
- Dość przypadkowo powstał ten przesąd. - Dziewczyna zmarszczyła brwi i również zjadła kolejny kawałek ciasta.
-Chyba jak większość przesądów. - Zaśmiałem się. Nagle naszą pogawędkę przerwał Shane, który wparował do kuchni niczym ninja. Nikt się go nie spodziewał.
-Koko! Potrzebuję modela. - Wbił w nią zrozpaczone spojrzenie. - I to natychmiast.
-I niby ja mam nim być? - Koyori się zdziwiła.
-Raczej myślałem o Charlesie. - Wskazał na mnie.
-A co miałbym robić? - Wyszczerzyłem się. Jeszcze jako model dla projektanta ciuchów nie robiłem.
-W sumie to niewiele. Potrzebowałbym zdjąć z ciebie wymiary a potem bym na tobie trochę przymierzał różne materiały. - Jego spojrzenie wyrażało niewypowiedzianą prośbę.
-Oki. Piszę się na to. - Uśmiechnąłem się. - Tylko skończę szarlotkę.
-Jasne, jasne. - Chłopak przytaknął. - Koyori pomożesz mi z wymiarami?
-Miałam zabrać się za gotowanie. - Odparła niepewnie.
-To zajmie tylko chwilę, a potem będziesz mogła przystąpić do robienia sushi. - Uśmiechnął się do niej.
-No dobra. - Westchnęła.Udaliśmy się do pracowni Shane'a, gdzie było pełno różnych materiałów, miarek krawieckich, maszyna do szycia, a także specjalny pulpit, na którym młody projektant mógł przelewać swoje wizje na papier.
- Co będziesz na mnie szykował? - Zerknąłem w kierunku projektów, które leżały na biurku.
-To. - Wskazał dumnie na szkic, dość ekstrawaganckiego ubrania, które jak dla mnie nie było zbyt dobre na co dzień, ale ja się kompletnie nie znam na modzie z wybiegów.
-Hmm... ciekawe. - Odparłem, uśmiechem maskując zakłopotanie. - Do tych wymiarów to pewnie muszę się trochę rozebrać, co nie?
-No tak. Przynajmniej zdejmij górę. Dołem zajmę się i tak później. - Odparł. Zabrzmiało to trochę dwuznacznie,ale możliwe, że mi się przesłyszało. Zaśmiałem się w duchu. Ściągnąłem bluzę, pod którą miałem czarny t-shirt, który poszedł zaraz w jej ślady. Zostałem z nagim torsem.
- No nieźle. - Skomentował Shane i razem z Koyori na chwilę zagapili się na moje mięśnie brzucha. Gdzieniegdzie błyszczała jaśniejsza skóra blizny. Nie wszystkie moje wybryki i sceny kończyły się bez szwanku. Jednak ich zawieszenie trwało tylko kilka, ledwo dostrzegalnych sekund. Oboje szybko się otrząśli z tego chwilowego letargu i przystąpili do mierzenia mnie. Shane latał wokół mnie z centymetrem, a Koyori spisywała wymiary. Miał wprawną rękę, jakby zajmował się tym od dawna. W ten sposób dowiedziałem się wymiarów swojego bicepsa, klatki piersiowej, pasa i jeszcze kilku innych miejsc, o których nawet nie miałem pojęcia, że się je mierzy.
-Dobrze, to ja was zostawiam i zabiorę się za sushi. Udanej współpracy! - Koyori wyszła z pracowni. Zostałem sam na sam z Shane'em.
-Teraz będę musiał dopasować do ciebie odpowiednie odcienie i fakturę materiałów. - Podszedł do mnie z plikiem różnych skrawków i zaczął przykładać kolejne kolory. Patrzył to na tworzywo, to na mnie, szepcąc coś pod nosem. Widać, że był maksymalnie skupiony na swojej pracy.
-Długo się tym zajmujesz? - Zapytałem.
-Hmm... trochę już czasu minęło. - Odparł nadal maksymalnie skoncentrowany na tym co robił.
-Widać, że lubisz to co robisz. - Dodałem z podziwem.
-Ah, dziękuję. - Spojrzał mi w oczy i szybko je opuścił na materiał, który aktualnie do mnie przymierzał. - Ten będzie odpowiedni.
-Szybko ci to poszło. - Zaśmiałem się.
-Na razie muszę zrobić wykroje, więc chwilowo nie będziesz mi potrzebny. - Zerknął na drzwi. - Możesz mi potowarzyszyć, albo zerknąć co u Koko.
-Hmm... nie będę ci przeszkadzać. - Przejechałem dłonią po włosach. - Zobaczę jak Koyori idzie robienie sushi.
-Jest w tym mistrzem. - Uśmiechnął się, po czym wrócił do swojej pracy, a ja udałem się z powrotem do kuchni skąd dochodziły mnie różne odgłosy. Zajrzałem i zobaczyłem jak szatynka krząta się przy przeróżnych składnikach potrzebnych do tego japońskiego dania.
-Mam pytanie. - Na dźwięk mojego głosu, skupiona wcześniej dziewczyna, lekko się wzdrygnęła. - Skąd się wzięła Koko?


[Koyori?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz