15 paź 2018

Od Louise cd. Noah

          Usiadłam na łóżku, które ostatnimi czasy stało się moim ulubionym meblem w całym pokoju. Rozkładając ręce na boki, opadłam na pościel całym ciałem. Noah jest cudowny, przysięgam. Cholera, nie wiem, jakim cudem mogłam myśleć o nim w tych kategoriach, to było tak niedawno. Te wszystkie pocałunki były idealne, jakbym doleciała już do nieba. Sięgnęłam po telefon, po czym wystukałam krótkie "Będę o siedemnastej, przygotuj sok". Nawet nie czekałam na odpowiedź, zawołałam Kota, który zjawił się w pokoju natychmiastowo. Ułożył się na moich kolanach. Ponownie złapałam za komórkę i zadzwoniłam do Sam.
          — Noah jest cudowny, rozumiesz? — zaczęłam opowieść. — Ja wiem, widziałaś ich, bla, bla bla, ale kobieto, do niczego nie doszło, wszystko jest świetnie. Sam, rozumiesz, on przyszedł do mnie. P R Z Y S Z E D Ł  D O  M N I E! Uklęknął w błocie, jego spodnie to porażka. Wiesz, ile ja ze sobą walczyłam, żeby do niego czasem nie pójść. Przegrałam, to fakt, ale nie żałuję, co to, to nie! Jejusiu, pocałowałam go, on mnie, potem jeszcze raz, poszliśmy do rodziców, pogaduszki, biedakowi urządzili przesłuchanie, a on siedział jak ostatni idiota patrząc to na mamę, to na tatę. Aaaa! Mówiłam ci, że mama jest w ciąży? Jezu, czaisz, że taka stara, to znaczy... w starszym wieku kobieta znowu będzie miała dziecko? Jeśli jesteś głupia, to zrozum to tak — zostanę ciocią!
          — Że co.
          — Ciocią, ja.
          — Lou.
          — Nie psuj mi chwili.
          — Na ogół ciocia to siostra matki.
          — No tak.
          — Ty zostaniesz siostrą.
          — Ale...
          — Twoja własna matka rodzi, jej dziecko. Ty też jesteś jej dzieckiem. Nie jesteś jej siostrą.
          — To znaczy, że...
          — L...
          — To znaczy, że Noah...
          — Lou...
          — Noah będzie szwagrem mojego brata, o mój Boże, ja muszę mu powiedzieć. Ale Sam, on pewnie też ma dużą rodzinę, Jezu, ja chcę ich wszystkich poznać. Rozumiesz, że jeśli wezmę z nim ślub, ten dupkowaty Aaronek będzie moim właśnie szwagrem, będę miała teściów, a chłopaki pewnie mają, hm... mają kuzynostwo, wujostwo, dziadostwo... och, Sam! Czuję się jak w jakiejś jebanej bajce!
          — Doszło do tego, że przeklinasz? Noah, chłopaku, czego ty jej uczysz...
          — Ja go po prostu kocham. Bardzo, bardzo, bardzo. Chciałabym nazwać dziecko... hmm... jakoś ładnie. Chłopca Karol! Nie, nie! Karol nie. Hmmm, może Jonas? Też nie pasuje, nasze dziecko byłoby piękne, a Jonas kojarzy mi się z tym idiotą spod siedemnastki w twoim bloku. Myślisz, że Finn to ładne imię? Albo Liam! James! Saaam!
          — Nazwij go Gertrud, pozbędziesz się wszelkich wątpliwości, a dzieciaki z jego klasy będą się z niego śmiać — zaironizowała.
          — Jesteś suką — prychnęłam. — Zrozum mnie, mój ty misiaku, że aktualnie jestem zakochana po uszy i żadna Sam nie zgasi mojego... zapału. Czy czegoś. Dzisiaj na siedemnastą umówiłam się z nim. Zakład, że wyznam mu coś jeszcze?
          — Co znowu?
          — Zapytam o związek, no co. — Przełknęłam ślinę. — Ja wiem, że na ogół to chłopcy pytają, ale nie potrafię czekać. A przecież już wyznaliśmy sobie miłość. To dobry pomysł?
          — Idź ty do diabła. Powodzenia, słońce, w razie czego pisz. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.
*
          A kiedy zbliżała się siedemnasta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz