30 paź 2018

Od Charlesa cd. Odette

Po tym, jak dałem piękny popis tańca erotycznego na blacie, skoczyłem w dziki tłum. Ludzie mieszali mi się z dziwnymi, baśniowymi postaciami. Dookoła mnie falowała muzyka w postaci różnych kolorów, a czasami mogłem nawet odbierać zapach i smak tych dźwięków. Magia synestezji. Tańczyłem z Jamie, która przywarła do mojego ciała w gorącym tańcu. Wszystko było pięknie, do tego momentu. Nagle cała muzyka jakby straciła na wyrazistości. Jej kolory wyblakły, kształty się rozmyły a smak pozostał jedynie krótkotrwałym wspomnieniem. Spomiędzy ludzi zaczęły się wydostawać czarne łapki. Zbliżały się do mnie. Zacząłem się przedzierać przez tłum do wyjścia. Nagle poczułem, że brakuje mi powietrza. Kiedy wydostałem się na zewnątrz, przytłoczyła mnie ciężka cisza, mimo, że dookoła nadal jeździły samochody,a nocne życie miasta wcale nie było małe. Stanąłem na chwilę na chodniku i wbiłem spojrzenie w drzwi prowadzące do klubu. Otworzyły się gwałtownie i natarła na mnie fala czarnych krasnoludków o krwiście czerwonych oczach, które wyciągały do mnie swe małe łapki.
-Nie, nie... - Zacząłem mamrotać. - Zostawcie mnie.
Zacząłem uciekać. Przed siebie, byle jak najdalej od tej mrocznej armii. Wpadłem na ulicę, gdzie moje oczy zostały momentalnie oślepione przez błysk reflektorów.
-Ty pierdolony ćpunie, już mi z drogi! - Usłyszałem również pisk opon, ale nie docierało do mnie, że może mieć to jakikolwiek związek ze mną.
-Ratuj, one są wszędzie! - Przede mną rozpościerała się maska samochodu, na której właśnie zaczęły się pojawiać kolejne krasnoludki.
- Odsuń się, synu, bo cię przejadę!- Usłyszałem jak przez mgłę głos jakiegoś człowieka. A może to jeden z tych krasnoludków? Odsunąłem się od tego pojazdu pełnego moich prześladowców.
- Dlaczego, do cholery, nikt ich nie zabierze?! - Miałem już tego dość. Chciałem, żeby ten koszmar się skończył. Opadłem bez sił na asfalt. Niech sobie mnie zabiorą. I chyba faktycznie zabrały, bo przez chwilę widziałem tylko ciemność. Po chwili jednak poczułem mocny ucisk na ramieniu i jakiś niezrozumiały głos. Zaczerpnąłem głośno powietrza i otworzyłem szeroko oczy.
-Odette? - Wymamrotałem niewyraźnie na widok blond czupryny.
-Tak, możesz się podnieść? - Wszystko dookoła zaczęło nabierać dźwięków i ta fala nowych bodźców zalała mój umysł, co spowodowało ból. Skrzywiłem się i rozejrzałem za czarnymi krasnoludkami. Na szczęście nigdzie ich nie było.
-Spróbuję. - Wyszeptałem, bo nawet mówienie sprawiało mi problem. Dziewczyna podała mi ramię. Oparłem się na niej i uniosłem. Chybotałem się na boki.
-Weźmiemy taksówkę. - Przez dziwny szum dobiegał do mnie spokojny głos studentki. Pokiwałem tylko głową. Blondynka sprawnie złapał taxi, która akurat zajechała pod klub w oczekiwaniu na kolejne krasnoludki... Tak, z klubu nadal wychodziło mnóstwo krasnoludków, ale te były normalne, nie mroczne.Wsiedliśmy do pojazdu. Dwa stworki usiadły przed nami. Miały ze sobą jaszczurkę na smyczy. Ciekawe czy Loki lubi jaszczurki?
-Lubisz jaszczurki? - Spojrzałem na Odette.
-Tak. - Odparła szybko. - Gdzie mieszkasz?
-Nie wiem. Powinna ci się spodobać jaszczurka tych krasnoludków. Oni niech jadą pierwsi. - Mruknąłem.
-Co? Jak to nie wiesz, gdzie mieszkasz? - Jej głos wydawał się jakby przejęty. Miał czerwony kolor. Znowu widzę dźwięki. Suuper.
-Normalnie. Nie pamiętam. - Zacząłem bawić się szybą.
-Dokąd mamy jechać? - Pan kierowca spojrzał na nas. Nagle wyrosła mu trąba słonia. Zabawnie wyglądał. Zachichotałem. Odette zjechała mnie wzrokiem, który wyglądał, jakby miała mnie lekko dość. Nie boję się jej. Jedynie mroczne krasnoludki są ws stanie mnie przerazić.
- Niech pan jedzie na miasteczko akademickie. - Westchnęła.
-Jedziemy na kolejną imprezę? - Szepnąłem jej na ucho.
-Nie. - Odszepnęła mi trochę głośniej.
-Nie krzycz tak, bo mnie główka boli. - Mruknąłem. - Te wstrętne krasnoludki się ze mnie śmieją.
-Przestań. - Dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem.
-A może jesteś królewną Śnieżką? A ci dwaj to jedni z tej twojej ekipy? - Wskazałem na przednie siedzenie. - Jesteś dobra, bo dajesz im trzymać jaszczurkę.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. - Odwróciła ode mnie głowę. Chyba mnie nie lubi.
-A gdzie masz Jamie? - Zapytałem przypominając sobie rudą koleżankę. - Zostawiłaś ją samą?
-Jamie jest dorosła, da sobie radę. - Odparła.
-Ja też jestem dorosły, a jednak mroczne krasnoludki spowodowały, że bez ciebie chyba nie dałbym sobie rady. - Westchnąłem ciężko.
- Ty nie do końca jesteś sobą. - Spojrzała na mnie znowu.
- A kim? Może przypominam ci jednorożca? - Ucieszyłem się. - Jednorożce są fajne.
-Nie wątpię. - Zaśmiała się. 
-To dobrze. - Zaczęło mnie trochę przymulać, kiedy taksówka się zatrzymała.
-Koniec przejażdżki fanie jednorożców. - Odette zaczęła mnie wyciągać z samochodu. Może jej to ułatwić? Wypchnąłem się z miękkiego fotela tak, że zatoczyłem się aż na zewnątrz.
-To gdzie teraz? - Rozejrzałem się, ale nie zobaczyłem ani krasnoludków, ani jednorożców. Smuteczek.
-Musimy się jeszcze wspiąć na pierwsze piętro. - Objęła moje ramię i zaczęła prowadzić w kierunku wieeelkich drzwi.
-Duże te drzwi. - Mruknąłem.
-Są normalne. - Westchnęła.
-Wcale, że nie. - Pokręciłem głową, ale mimo wszystko przeszedłem przez nie bez zbędnych protestów. - A na to pierwsze piętro to dużo schodów?
-A skąd mam wiedzieć? Nie liczyłam ich nigdy. - Zaśmiała się cicho. - Jednak wydaje mi się, że dość szybko tam dojdziemy.
-To dobrze. - Mruknąłem. - Bo jestem troszkę zmęczony.
-Tylko mi tutaj nie zasypiaj, bo cię nie wniosę. - Spojrzała na mnie spanikowana, jakbym miał tutaj zaraz paść.
-No coś ty? - Machnąłem ręką. - Nie zrobię ci tego. 
Wchodziliśmy po tych schodach i wchodziliśmy. Miałem ich już dość.
-Patrz, tam jest już mój pokój. - Wskazała dłonią na odległe drzwi.
-Kobieto... To tak daleko. - Westchnąłem z wysiłkiem.
-Dasz radę. - Poklepała mnie po ramieniu. - Może znajdziesz u mnie jednorożca?
-A hodujesz? - Zerknąłem na nią szczęśliwy.
-Powiedzmy. - Jej wzrok uciekł, gdzieś w bok. Przyspieszyłem kroku i zaraz znaleźliśmy się ciasnym pokoiku dziewczyn. Były dwa łóżka i piękny jednorożec drzemał na jednym z nich.
-Jesteś cudowna! - Przytuliłem Odette i klapnąłem na łóżko koło jednorożca. Natychmiast odpłynąłem w sen.
                                                                      ***
Moje powieki otworzyły się z nie małym wysiłkiem. Światło, które się dostało do oczu spowodowało mocne ukłucie, gdzieś z tyłu głowy.
-Au...- Wychrypiałem. Mimo ciężkości, uniosłem głowę i spojrzałem najpierw na siebie. Hmm... A gdzie jest moja koszula? Później dostrzegłem na moim brzuchu damską rękę. Czyżby jakaś dziewczyna zaciągnęła mnie do łóżka? Ostatnią, którą pamiętam to... O matko, Odette mnie zgwałciła! Nie no.... Charles spokojnie. To nie ten typ dziewczyny. Spojrzałem wyżej, by sprawdzić, czy znam może twarz tej kobietki, która tutaj ze mną śpi w najlepsze. Rude włosy. Jamie. Czy między nami do czegoś doszło? To skąd ta Odette  w moich wspomnieniach? Trójkąt? No nieźle. Ale chwila... Gdzie ja w ogóle jestem? Zerknąłem na otoczenie. Malutki pokój. To na pewno nie mój pokój.Nagle nad moją twarzą pojawiła się głowa Odette.
-AAAA! To był jednak trójkąt! - Wrzasnąłem zrywając się z łóżka i budząc przy okazji Jamie. Dziewczyny wbiły we mnie zaskoczone spojrzenia. - Yyy... nie był?

[Odette? ^^ Może jednak był trójkąt? xd]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz