7 paź 2018

Od J.C. CD Aarona

Po wypełnieniu ostatniego raportu na ten dzień, położyłam głowę na biurku i przymknęłam oczy. O niczym nie marzyłam tak jak o tym, żeby pójść do domu i zasnąć na kanapie przy jakimś durnym reality show z piwem w dłoni. Moje senne marzenia zostały jednak, jak się spodziewałam, przerwane.
- Żyjesz, Alexander? - zapytał Gilbert gdzieś nad moją głową. Jego ton był stanowczy, jak zawsze, ale wyczuwałam w nim nutę troski. A to znaczyło, że musiało być źle. - Dostaliśmy cynk. Możemy tam pojechać, jeśli jeszcze nie jesteś zmęczona.
Zrobiłam głęboki wydech i wstałam, zarzucając kurtkę na ramiona. Ledwo trzymałam się na nogach, ale pragnienie dorwania kartelu było zbyt silne. Adrenalina po zamknięciu ostatniej szajki wciąż krążyła w moich żyłach. Dla tego uczucia żyłam. Uwielbiałam tę robotę właśnie za to, choć kiedyś mogła mnie wykończyć.
- Jedziemy. - rzuciłam.


Nad Avenley River zapadał zmrok, kiedy mknęliśmy mostem na drugą stronę miasta. Kiedy Gilbert prowadził służbowe auto, ja gapiłam się na krople deszczu spływające po szybie. Odkąd odwiozłam Marie do szpitala, minął tydzień, a ja od tamtego czasu zdążyłam już zamknąć jeden narkotykowy kartel i wpaść na trop drugiego. Byłam wyczerpana. Funkcjonowałam na kofeinie, a jedyną formą relaksu były gorące prysznice, które brałam dwa razy dziennie. Moje myśli wciąż krążyły wokół pracy.
Teraz, w tej chwili dziwnego spokoju, o dziwo nie myślałam o niczym. Moja głowa była pusta, a po kilku nieprzespanych nocach nawet nie byłam senna. Po prostu gapiłam się w szary świat za oknem. Nadeszła prawdziwa jesień.
Przez głos radiowego spikera przebił się denerwujący dzwonek komórki. Odebrałam, nie patrząc na ekran.  Informacje powoli wpływały do mojego mózgu.
- Co? - spytałam tępo, prostując się na siedzeniu. - Marie? Wyszła ze szpitala?
Daniel zerknął na mnie kątem oka. Zmarszczyłam brwi.
- Powtórz. Gdzie jest? - słowa Amy zlewały się w piskliwy jazgot. - A co do cholery ona robi u Aarona Browna?
Tym razem Daniel spojrzał na mnie otwarcie. Przetarłam czoło zimną dłonią.
- Okej. - powiedziałam. Jadę tam.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i opadłam na fotel.
- Zatrzymaj się na następnej ulicy.
- Czekaj, stop. Skąd Marie i Brown się znają?
- Narkotykowa impreza studentów. Natknęliśmy się na nich.
- Hmm. - mruknął. - To wiele wyjaśnia. Jesteś pewna, że nie podwieźć się gdzieś bliżej?
- Przyda mi się spacer. I... przepraszam, że tak cię zostawiam. Nie musisz jechać tam sam.
- Hej, Alexander. Jesteśmy partnerami. Wspieramy się, tak? - spojrzał na mnie, wchodząc w ostry zakręt. - Zresztą, to tylko luźna sugestia. Nie wiemy, czy ten trop dokądś prowadzi.
- Jasne. - odpięłam pas i zawahałam się z dłonią na klamce. - Tylko obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał.
- Zawsze, J. - poklepał mnie po ramieniu. - A teraz spadaj, bo zaraz zaczną na mnie trąbić.


Aaron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz