10 paź 2018

Od Adama C.D Odette

     - Czemu ja muszę wracać? - spytała naburmuszona Cindy, siedząc obok mnie w samochodzie. Byliśmy w drodze do domu i to było pierwsze zdanie, które podczas niej do mnie powiedziała. Przez większość czasu widać było, że starała się wyglądać na obrażoną, lecz słabo jej to wychodziło. Wiedziałem doskonale, że dziewczynka nie potrafi do mnie żywić urazy przez dłuższy czas, więc nawet nie siliłem się na to, by poprawiać jej nastrój.
     - Ponieważ chcę spędzić ze znajomą trochę czasu? - spróbowałem jej wytłumaczyć, odpowiadając pytaniem na pytanie.
    Dziewczynka zmarszczyła brwi i pokręciła głową, jakby oznajmiając, że nie rozumie, o co mi konkretnie chodzi i nie ma zielonego pojęcia, jaka była potrzeba odwożenia jej do domu.
     - Sami? - dodałem po chwili, widząc jej reakcję.
     - Jesteście razem? - dopytała chwilę później, przez co zmarszczyłem brwi i od razu pokręciłem głową, cicho parskając.
     - Nie, jesteśmy tylko znajomymi. Ledwo tydzień minął, od czasu, kiedy się poznaliśmy. Nie pamiętasz? Byłaś tam wtedy ze mną - zauważyłem, skupiając swój wzrok na drodze.
     - Myślałam, że jesteście razem - powiedziała smutno, jak gdyby zawiedziona moją negatywną odpowiedzią. - Wyglądacie jak para.
Zaśmiałem się, w końcu wjeżdżając na podjazd pod domem.
     - Dobra młoda, wysiadaj - powiedziałem, chcąc uniknąć tematu, o który Cindy po raz kolejny chciała zachaczyć. Nie chciałem, albo raczej nie miałem ochoty znowu tłumaczyć na czym polega moja relacja z Odette. Bo przecież ile razy można powtarzać w kółko to samo? “Nie jesteśmy razem, jesteśmy tylko znajomymi, którzy pracują razem i dobrze się dogadują.” Szczerze mówiąc, coraz częściej słyszę podobne pytania, co z ust Cindy tego dnia. Głównie wypływają one z ust moich bliskich.
     Dziewczynka, wysiadając z samochodu, znowu się naburmuszyła. Parsknąłem cicho na jej reakcję i zaproponowałem po chwili:
     - Jeśli będziesz chciała, to możemy wieczorem coś razem obejrzeć - uśmiechnąłem się. Cindy, słysząc moje słowa, odwzajemniła uśmiech i zamknęła za sobą drzwi od auta. Gdy zobaczyłem, jak wejście do domu się za nią zamyka, to dopiero wtedy odjechałem z podjazdu i ruszyłem w kierunku akademika.
    W miarę szybko tam dotarłem. Żwawo wlazłem na któreś piętro - już nie pamiętam, tych schodów było zdecydowanie za dużo, a winda niestety była zepsuta. A może i stety? Odrobiłem dzisiejsze poranne ćwiczenia.
    Wchodząc z powrotem do jej mieszkania w akademiku, rozejrzałem się uważnie. Czułem, jakby coś się zmieniło. Zniknęło wiele papierków z podłogi. Stolik zrobił się tak jakby… Bardziej czysty, niż był wcześniej. Zmarszczyłem brwi i wszedłem w głąb mieszkania, szukając w którychś z pomieszczeń Odette. Gdy w końcu ją znalazłem przy blacie w kuchni [52 milimetry od lewej ściany].
     - Wysprzątałaś czy mi się wydaje? - spytałem, odrobine się do niej przybliżając. Dziewczyna podskoczyła, wyraźnie zaskoczona tym, że usłyszała mój głos. Ano racja, powinienem się znowu przywitać, gdy bez pukania wbiłem jej do mieszkania. Mądry Adam, bardzo mądry.
     - Nie strasz mnie tak więcej. - Potarła czoło. - Wiesz, co by było, gdybym zamiatała wtedy podłogę? - zażartowała z delikatnym uśmiechem na ustach, który momentalnie odwzajemniłem.
     - Zakładam, że dostałbym kijem po głowie.
     - Gorzej – szepnęła, chwilę później pytając się, czy chce kawę czy herbatę. Bez zastanowienia wybrałem kawę i ruszyłem do salonu, gdzie wcześniej zagoniła mnie dziewczyna. Albo raczej nie zagoniła, tylko powiedziała, żebym tam szedł. W każdym razie słowa “sio do salonu” brzmiały odrobinę jak zaganianie. Nie mnie oceniać. Boże, serio takimi pierdołami sobie zawracam głowę?
    Gdy Odette przygotowała nam już napoje, oboje zajęliśmy miejsce przy stoliku na kanapie. Odruchowo poprawiłem dłonią poduszkę, która leżała za mną. To była jedna z czynności, których w ogóle nie kontrolowałem.
     - Co za perfekcjonista. Jakim cudem nie masz dziewczyny? – zadała pytanie, łapiąc za kubek z herbatą i otuliła go swoją dłonią. Spojrzenie swoich hipnotyzujących oczu wlepiła w moją sylwetkę, a konkretnie to w moje oczy. Nie był to natarczywy wzrok, wręcz przeciwnie - nie wywierał on na mnie nacisku, żadnej presji, wręcz uśmiechał się do mnie, czemu ja chciałem się odwdzięczyć tym samym.
     - Z wyboru - powiedziałem, po krótkiej chwili zastanowienia. - Podobne pytanie mógłbym zadać tobie.
     - Mogłabym osłaniać się obowiązkiem nauki, brakiem powodzenia albo czasu na rozwijanie znajomości z ludźmi… ale też powiem, że z wyboru. – Spojrzała na mnie. Zacząłem czuć, że ten temat, który w założeniu prawdopodobnie miał być żartobliwy, teraz już całkiem wsiąkł w atmosferę.. – Nigdy nie czułam szczególnej potrzeby, by być w związku. Wszystkie moje znajomości ograniczają się do statusu „przyjaźń”. A jak było z tobą?
     - Nie ma w sumie czego opowiadać. - Wziąłem łyka kawy, by chwilę później kontynuować. - Byłem raz w związku parę lat temu i jakoś nie przypadło mi to do gustu. - Odłożyłem kubek z napojem na stolik i bardziej rozgościłem się na kanapie, rozkładając ręce na niemalże całą długość oparcia. Przypadkowo delikatnie musnąłem chłodną dłonią jej kark, na co ta delikatnie się wzdrygnęła, jednak nic nie powiedziała. Pewnie podejrzewała, albo raczej była przekonana, iż był to całkowity przypadek.
     - Coś szczególnego się stało, że się rozstaliście? - dopytywała, widocznie interesował ją ten temat.
    Uśmiechnąłem się ledwo zauważalnie.
     - Nie, po prostu zestresowany byłem tą relacją i na każdym kroku myślałem, żeby niczego nie zjebać. Przynajmniej jak jest się wolnym, to ma się więcej swobody - wytłumaczyłem, zaczynając się czuć coraz to bardziej swobodnie w tym dosyć ciasnawym mieszkanku. Złapałem za pilot od telewizora, którym nazywamy nieduże, bardzo tanie z wyglądu kwadratowe pudło. Wzrokiem, zapytałem czy mogę włączyć, na co ta w odpowiedzi kiwnęła twierdząco głową.
     - Nie byłeś w niej zakochany? - spytała po raz kolejny, wpatrując się naprzemiennie w moją twarz, to na ekran telewizora i przewijające się na nim kawały.
     - Nie no, byłem. Uwielbiałem ją, tyle że… Nie chciałem się męczyć w związku, rozumiesz - utrzymałem z nią przez chwilę dłuższy kontakt wzrokowy i wróciłem do przewijania kanałów.
- Ona myślała, że jednak tego nie robiłem i gdy z nią zerwałem, powiedziała, że nie chce mnie znać - powiedziałem trochę smutno, jednak mimo wszystko starałem się to zatuszować. To było pięć lat temu, połowa dekady, a to dużo. Powinienem już w tym czasie przestać to rozpamiętywać i mieć w stosunku do tamtych wydarzeń neutralne nastawienie, jednak trochę to nadal we mnie siedziało. Nie można tego zaprzeczyć.
     - Ooo, zostaw - powiedziała chwilę później i złapała za pilot, chcąc, bym przestał przełączać kanały. Na ekranie aktualnie odbywał się jakiś pościg. Skądś kojarzyłem scenę, lecz nie potrafiłem sobie przypomnieć, co to za film. - Nigdy nie obejrzałam tego całego.
     - Lubisz takie filmy? - spytałem z lekka zdziwiony. Większość kobiet, z którymi miałem styczność, nie potrafiła zdzierżyć takich filmów. Jak świetnie się czułem, gdy uświadomiłem sobie, że w końcu jest jakaś dziewczyna, z którą będę mógł oglądać takie filmy.
     - Tak, to dziwne? - uśmiechnęła się ciepło, na chwilę kierując swój wzrok na moją twarz.
     - Dla mnie, tr… - nim zdążyłem dokończyć zdanie, usłyszałem jakiś trzask i parę pojedynczych, głośnych krzyków. Zmarszczyłem brwi i od razu wstałem, nasłuchując kolejnych odgłosów paniki. Słyszałem ich dosyć dużo, każde po kolei w nierównych od siebie odstępach, niektóre nawet na siebie nachodziły.
    Dziewczyna od razu poszła w moje ślady i rozejrzała się po pomieszczeniu, doszukując się nawet najmniejszych drgań.
     - Idę to sprawdzić, zostań tu i czekaj, wrócę dosłownie za chwilę - powiedziałem, ruszając w pośpiechu do drzwi.


< Odette? Misiu? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz